kino, kultura, rzecz miesiąca, twórczość

Lobster. Surowe danie, po którym chcesz dokładki

Kilka tygodni temu pisałam Wam o filmowych wizjach przyszłości, które trzeba znać. Dziś będzie o filmie, który właśnie dorzucam do listy. „Lobster”, anglojęzyczny debiut greckiego reżysera Yorgosa Lanthimosa, twórcy słynnego „Kła”, kreuje świat przyszłości, który praktycznie niczym nie różni się od naszej rzeczywistości. Poza tym, że nie można w nim żyć bez pary.

kino, kultura, rzecz miesiąca, twórczość

Filmowe wersje przyszłości, które trzeba znać

Niektórzy mówią, że kino science-fiction sięga głębiej. Inni jak ognia unikają tego gatunku, widząc w nim tylko technologiczne, płytkie nudy w kosmosie. Tym drugim trochę zazdroszczę, bo gdy kiedyś w końcu się przełamią, będą mieli mnóstwo dobrych filmów do nadrobienia i obejrzenia po raz pierwszy. W miesiącu przyszłości zapraszam więc Was na przegląd filmowych wizji nadchodzącego, które naprawdę warto znać. Wpływ na wybór pozycji miał tylko i wyłącznie mój własny gust filmowy.

kino, kultura, twórczość

Zjawa. Boli, aż miło

Jest tylko dwóch współczesnych reżyserów filmowych, których dzieła raz za razem mną poniewierają, a wywołane przez nie emocje zadają mi niemal fizyczny ból. Jeden z nich to Lars von Thrier, co do którego mam zawsze pewność, że właśnie mną bezczelnie manipuluje. Drugi to Alejandro González Iñárritu, który nie ma w sobie nic z hochsztaplera, a jednak robi mi dokładnie to samo. Zrobił to znowu swoją „Zjawą” (The Renevant), w której co prawda są filmowe sztuczki, mające sprawić, że historia obchodzi nas bardziej i bardziej w nią wierzymy, ale to wcale nie one decydują o ostatecznym sukcesie.

kino, kultura, twórczość

Bond zatoczył koło, ale to koło graniaste, czyli rzecz o Spectre

Nie da się napisać o „Spectre” w oderwaniu od poprzednich części Bonda z Craigiem. Najnowszy film, chociaż stylistycznie różni się od reszty nowej serii, oddając swoisty hołd/nieco wyśmiewając konwencję klasycznych przygód agenta 007, spina cały cykl klamrą. Klamra to trochę logiczna, a trochę niedorzeczna, bo jeśli chcemy odwoływać się do bondowskiej klasyki, elementu niedorzeczności nie da się uniknąć. Wszystko jednak w ostatecznym rozrachunku wygląda na z góry zaplanowane i przemyślane. Jesteśmy uratowani!

Back To Top