Kiedy chodziłam do podstawówki, mnóstwo tak zwanych okienek spędzałam w sali nr 22 na projekcjach kaset video. Szkolna filmoteka nie miała zbyt szerokiego repertuaru, najczęściej więc oglądało się w kółko to samo. Hitami nieschodzącymi z afisza były przede wszystkim: „Niekończąca się opowieść”, „Dirty Dancing”, „Speed Niebezpieczna Prędkość” i „Świnka Babe”.

Babe była absolutnie ulubionym filmem Kiśla, pana od fizyki. Najbardziej wzruszała go scena, gdy świnka śpiewała „lo, lo, lo” na nutę „Jingle Bells”. To jest naprawdę przerażający moment, rozgrywający się tuż przed świętami, które dla zwierząt takich jak Babe, oznaczają tylko jedno: danie główne. Pana Kiśla uwielbienia nie potrafiła zrozumieć Szaza, facetka od biologii, która usiłowała powstrzymać niejeden seans, ale nigdy jej na to nie pozwoliliśmy. Podejrzewam, że Szaza albo zbyt dosłownie zrozumiała „Folwark zwierzęcy”, albo nie chciała dopuścić do siebie prawdy, że święta to rzeź.

Jeśli ten film nie zrobi z ciebie wegetarianina, to nie wiem, co z tobą nie tak!

Nie, no żartuję oczywiście. Nie bierzcie tego zdania za bardzo do siebie.
Na moją decyzję o porzuceniu mięsa Babe bezpośredniego wpływu nie miała, ale jakoś zawsze miałam tę świnkę z tyłu głowy.

To film, który oczywiście dokonuje antropomorfizacji zwierząt obdarzając je ludzką mową (której jednak ludzie nie słyszą, więc jest to bardziej mowa umowna, tak jak w „Gwiezdnych Wojnach” tylko umawiamy się, że postaci mówią po angielsku w odległej galaktyce), jednak jego sens i wymowa dotyczą dokładnie tego, o czym opowiada na pierwszy rzut oka: praw zwierząt. Oczywiście można sobie podkładać pod motyw tego, że jedne zwierzęta służą do zabawy, a inne do jedzenia ludzkie historie, nikt nikomu nie zabrania daleko idących interpretacji. „Babe” pokazuje nam więc odwieczne, okrutne prawdy o przeznaczeniu zwierząt i podważa ich słuszność. „Babe” zmienia też naszą percepcję świń, pokazując je jako inteligentne zwierzęta, które zadziwiająco wiele wspólnego mają z naszymi ukochanymi psami, których przecież nie jadamy (przynajmniej pod naszą szerokością geograficzną). Dziś o inteligencji świń słyszymy już częściej, ale 20 lat temu takie ich ukazanie i to w kontekście walki o niezostanie schabowym (bo przecież o to właśnie walczy Babe próbując zostać psem pasterskim) mogło być pewnym novum. I to wszystko w filmie dla dzieci.

„Babe, świnka z klasą” – historia świnki, która chciała zostać psem pasterskim – miała swoją światową premierę dokładnie 20 lat temu, 4 sierpnia 1995 roku. Od tego czasu widziałam ją prawdopodobnie około 20. razy. Być może mniej, nigdy nie liczyłam. W każdym razie oglądam ją w telewizji w każde święta. Mogę odpuścić sobie „Love Actually” (bo ile można!), ale nigdy Świnki. Świnki nigdy.

770 babe the little pig 1024x575 - 13 faktów na 20 urodziny świnki Babe

 

Z okazji tej jakże ważnej rocznicy, której jako świnkowa psychofanka nie mogłam nie odnotować, mam dla Was 13 faktów o śwince zwanej Babe.

1. James Cromwell, odtwórca roli farmera Hoggetta, po tym filmie postanowił przejść na weganizm (przedtem od wielu lat był już wegetarianinem)
2. W 1996 roku Cromwell zorganizował wegetariańską kolację wigilijną dla bezdomnych w Los Angeles, żeby trochę zatrzeć wrażenie słynnego zdania „Święta to rzeź”
3. Zdjęcia do filmu trwały aż pół roku, a jako, że prosiaczki bardzo szybko rosną, rolę Babe zagrało aż 48 małych świnek.
4. Każdego dnia zdjęciowego świnka grająca Babe była charakteryzowana: doklejano jej grzywkę i rzęsy.
5. W filmie zagrało w sumie prawie 1000 zwierząt, z którymi pracowało 56 treserów.
6. Magda Szubanski, która wcieliła się w rolę starszej pani Esme Hoggett miała w czasie zdjęć do filmu zaledwie 33 lata (genialna robota charakteryzatorów!)

babe01 - 13 faktów na 20 urodziny świnki Babe
Pani Hoggett i najwredniejsze kocisko w historii kina

7. Babe, świnka z klasą powstała na podstawie powieści z 1983 roku pod tytułem „The Sheep-Pig”. Jej autorem był Dick King-Smith.
8. Z kolei pomysł przeniesienia tej książki na ekran wpadł do głowy nie komu innemu niż samemu George’owi Millerowi. Tak, temu od Mad Maxa.
9. George Miller czekał aż technologia efektów specjalnych rozwinie się na tyle, by sprostać jego wizji filmu. Zajęło mu to czekanie aż dziesięć lat.
10. Opłaciło się: w 1996 roku „Babe” zdobyła Oscara za efekty specjalne pokonując m.in. „Apollo 13”.
11. Poza tym była nominowana w sześciu innych kategoriach, w tym tej najważniejszej, czyli najlepszy film roku.

cEuZLWvgfKaBF2hrGlduOqWj0cH 1024x576 - 13 faktów na 20 urodziny świnki Babe
12. Ze względu na gatunek głównego bohatera, film był początkowo niedopuszczony do dystrybucji w Malezji, żeby nie denerwować tamtejszej społeczności muzułmańskiej. Zakaz szczęśliwie zdjęto po roku i „Babe” trafiła tam na kasety VHS.
13. „Babe” miała autentyczny wkład w przejście wielu osób na wegetarianizm. Zjawisko zostało nawet opisane jako „Babe effect”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top