Jest takie słowo, bardzo popularne jeszcze 10 lat temu, a teraz jakby zapomniane. Stan przypisywany bardzo niesprawiedliwie głównie kobietom. Dziś w miejsce tego pojęcia czasem mówią: foch. To jednak zupełnie nie to samo. Chodzi mianowicie o chandrę. Chandra to było kiedyś takie słowo klucz, powstały setki odcinków seriali o porannej chandrze, dziesiątki artykułów w prasie kobiecej i tysiące wymówek „mam chandrę”. Kazdy czasem ma. Ale częściej po prostu zły humor. Albo smutki. Tudzież po prostu potrzebuje podniesienia na duchu. I ja mam na takie okazje listę filmów, które zawsze pomagają. Trochę wśród nich klasycznych komedii romantycznych, więc trochę lista „guilty pleasures”.

Once
Brudny i zimny Dublin. Irlandia bardziej szara niż zielona. W niej on i ona. Uliczny grajek, na co dzień naprawiający odkurzacze i czeska emigrantka po konserwatorium, sprzedająca kwiaty na ulicy. Miłości z tego nie będzie, nie będzie tak, jak można by się spodziewać wierząc w schematy, do których przyzwyczaiło nas kino. Będzie historia, która potoczy się tak, jakby mogło potoczyć się prawdziwe życie. Małe smutki zamiast wielkich rozpaczy. Małe radości zamiast niesamowitych uniesień. Rzeczy, dzięki którym trochę bardziej wierzysz w ludzi, a trochę mniej w bajki. Film bez ozdobników. Poza jednym: muzyką. Glen Hansard i Marketa Irglova zdobyli zresztą Oscara za piosenkę Falling Slowly.

url3 - 7 filmów dobrych na wszystko
Podobno naprawiasz odkurzacze. Wiesz, popsuł mi się.

Tamara i mężczyźni
Tamara przeszła przez kina bardzo niedoceniona. Niesłusznie. To jednak z lepszych angielskich komedii ostatnich lat. Nigdy nie odmawiam ponownego obejrzenia Tamary Drewe (tytuł oryginału, a polscy tłumacze jak zwykle poszaleli).
Mamy kobietę uchodzącą za fatalną, która po latach wraca do rodzinnej wsi, by zamieszkać w domu zmarłej matki. Wraca z nowym nosem i od razu wszyscy mężczyźni chcą z nią być. Mamy tych mężczyzn mniej lub bardziej komicznych, uganiających się za naszą bohaterką jak border collie za owcami. Wśród nich: przyjaciel z dzieciństwa, słynny autor i kryminałów i perkusista zespołu rockowego. To jednak nie tak do końca historia Tamary. To historie rozgrywające się w okół Tamary, których ona sama nie jest sprawczynią. Równie istotne role odgrywają tu nastoletnie znudzone intrygantki, nieszczęśliwa żona pisarza oraz nieśmiały amerykański naukowiec, któremu wybitnie nie idzie pisanie książki o Thomasie Hardym (dygresja: Zwierz donosi, że Tamara Drewe to wariacja na temat Z dala od zgiełku Hardego właśnie, no chyba Zwierz ma rację).
Humor taki brytyjski, a to tygrysy lubią najbardziej. Co prawda w filmie ginie pies, co z zasady sprawia, że film lubię mniej niż gdyby pies tam jednak nie ginął, jednak tym razem kundel wybitnie sobie zasłużył na swój los i nie było mi smutno.

tamara drewe de stephen frears cannes 2010 gemma arterton 4596378yvbhu - 7 filmów dobrych na wszystko
Gdzie ci mężczyźni?

Miłość i inne używki
Jake Gyllenhall para się z pozoru nieciekawym zawodem przedstawiciela handlowego wciskającego lekarzom rożne medykamenty. Jest koniec lat 90. i akurat wynaleziono viagrę, więc Jake zostaje sprzedawcą viagry i robi się pikantnie.. Wtedy na scenę wkracza Anne Hathaway i nasz Jake do używek dostaje trochę miłości. Ale Anne Hathaway oprócz burzy kręconych włosów i ogrodniczek ma jeszcze chorobę Parkinsona i robi się melodramatycznie. I to tak po bandzie, bo zwykle twórcy wolą obdarzać kochanki jakimiś śmiertelnymi chorobami, żeby na końcu umarły, a nasz kochanek mógł rozpaczać do końca filmu. A tu zonk: jak chcesz być z dziewczyną, to gotuj się na życie pełne poświęceń. To nie jest jakieś oryginalne, to nawet pod koniec robi się trochę ckliwe (jakby twórcy przestraszyli się, że temat jest poważny, a tu trochę za śmiesznie). Ale zawsze poprawia mi humor.

Love and Other Drugs Stills anne hathaway and jake gyllenhaal 17991523 1600 10161 - 7 filmów dobrych na wszystko
Anne, kamerujesz mnie?

Begin Again
Reżyser „Once” pojechał do Nowego Jorku, po drodze zabrał z Londynu Keirę Knightley, na miejscu spotkali Marka Ruffalo, który własnie stał na życiowym zakręcie, i ukręcili smakowity film, a do tego kilka piosenek. Może trochę dalej tu od ziemi niż w „Once”, za to zdarza się, że śpiewają na dachu. I na ulicach. Muszę przyznać, że mam ogromną słabość do scen filmowych, w których muzycy wychodzą z całym wielkim osprzętem na ludzkie podwórka i na przykład nagrywają tam płyty (jak w Begin Again), albo urządzają próbę orkiestry symfonicznej (Mozart in the Jungle). Dałabym wiele, żeby trafić na takich grajków gdzieś w mieście, zamiast po raz setny obrywać w przejściu podziemnym tą samą piosenką Dżemu. Ale odbiegam od tematu. Tak, to też musical. Tak, Keira śpiewa. Soundrack fajny, optymistyczny, można słuchać na chandrę. Piosenki Maroon 5 przewijam – nie lubię. Tak, Adam Levine gra w tym filmie jedną z głównych ról. Aktorsko bardzo mi się podoba. Wolę jak gra niż jak spiewa. Ma tu hipsterską brodę i dużo dystansu do siebie. Niby komedia, ale jednak nie do końca. Jakbym miała wskazać gatunek to byłby to podnoszący na duchu film Johna Carneya.

trailer for once directors new film begin again with mark ruffalo - 7 filmów dobrych na wszystko
Zagraj to jeszcze raz, Keira!

Frank
Idąc na ten film, myślałam sobie, że ten kto ukrywa wspaniałą twarz Michaela Fassbendera pod wielką sztuczną głową, jest samobójcą. Ale to, co Fass wyczynia pod ta głową, no to jest totalna masakra. Genialny jest. I jeszcze śpiewa jakby był zaginionym synem Iana Curtisa i Davida Bowie. A te jego piosenki są tak poryte, że chętnie zostałabym groupie zespołu Soronsjsdjksjfhedjf, czy jakoś tak. Groupiem jest tu Domhall Gleeson. Rudzielec jak zwykle gra strasznego głupola. Po Ex Machinie i About Time doszłam do przerażającego wniosku, że reżyserzy uparcie wtłaczają chłopaka w role niezbyt rozgarniętych kolesi. W powyższych filmach sa to jednak głupki o złotych sercach. We Franku Rudy nie dość, że czyni głupio, to jeszcze w dupie ma dobro innych ludzi. Nieładnie.
Frank właściwie jest strasznie depresyjnym filmem. Dźgają się nożami, wieszają na gałęziach, wpadają pod auta, a nawet zdradzają kumpli za lajki na YouTubie. Jak na złość, zawsze mi po nim lepiej.
* Tak, wiem, że w Ex Machinie Domhall gra bardzo inteligentnego programistę, ale jeśli oglądaliście, to wiecie doskonale, że końcówka filmu skutecznie udowadnia, że facet jednak zbyt rozważny nie jest. A w About Time jest taki w każdej scenie.

tmp frank 1 - 7 filmów dobrych na wszystko
Co masz w tym pudle? Eee, prochy…

Love Actually
Zastanawiałam się, czy umieścić ten film na liście, bo to taka oczywista oczywistość, ale jednak muszę. Od 2003 roku nie było drugiego takiego filmu na święta. A nawet jak były, to o nich zapomnieliśmy (co oznacza, że nie było). Ja tam sobie włączam w grudniu, chociaż ostatnio uznałam, że chyba już dość. A wy?
W zasadzie mogłabym zrobić tu punkt pod tytułem: wszystkie filmy Richarda Curtisa, bo właściwie na wszystkie ma ten sam patent i ja ten patent kupuję. Ale. W sumie oprócz Love Actually, byłyby tu wtedy tylko Cztery Wesela i Pogrzeb, które w ogóle są najlepszą komedią romantyczną ever. Notting Hill jest w zasadzie fajne i poprawia mi humor, ale jednocześnie to tak nudny, rozwleczony i ciągnący się film. A About Time ma tak durny punkt wyjścia, tyle nieścisłości i tak nierozsądnego bohatera, że właściwie bardziej śmiałam się z tych głupot niż z śmiesznych scen.
Dlatego Love Actually i długo nic. A jak Colin Firth idzie do Aurelii z całą wioską to ja się autentycznie wzruszam i chuj, że to bajka.

love actually 2 - 7 filmów dobrych na wszystko
To w stajence były ośmiornice? Tak, słyszałam, że trzej królowie przynieśli w zapiekance

Śniadanie u Tiffaniego
Ten punkt jest jeszcze bardziej oklepany od poprzedniego, ale nic nie poradzę. Audrey Hepburn co prawda wyrzuca kota na deszcz, ale wraca po niego, więc nie mogę jej znielubić i miejsce na liście się należy.

Breakfast At Tiffanys Cat - 7 filmów dobrych na wszystko
Człowieku, wybaczam ci. Ale to ostatni raz

Macie podobne listy? Chętnie przygarnę kolejny film do swojej.

3 thoughts on “7 filmów dobrych na wszystko

  1. Oj mam takie smutki chandrowe obecnie. Potrzebuję jak to ciągle w moim życiu, powrotu na dobre tracki. I dodaję do ulubionych, żeby się ponacieszać przez następne dni.

  2. Bardzo słuszna lista 🙂

    Moje guilty pleasures (poza 3 wspomnianymi: Love and other drugs, Once i Begin again): He’s not that into you, 500 days of Summer i Duma i uprzedzenie z Keirą. Właściwie cała zekranizowana Austen. No i animacje – zawsze spoko!

    1. 500 days of Summer jak najbardziej! W ogóle mi to wystarczy popatrzeć nawet na zdjęcie Zooey i od razu weselej.
      A Austen zawsze. Chociaż ja jestem bardziej z teamu Colin Firth/Jennifer Ehle 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top