Ja wiem, że wyjeżdżanie z takim tytułem tuż przed świętami, kiedy prawie wszyscy zwalają się sobie na stół i głowę i próbują być razem może być ryzykowne, ale w sumie, czy może być lepszy moment?
Rodzina nie jest najważniejsza. Ale jak to?

Sztuka tracenia czasu
Ja wiem, że wyjeżdżanie z takim tytułem tuż przed świętami, kiedy prawie wszyscy zwalają się sobie na stół i głowę i próbują być razem może być ryzykowne, ale w sumie, czy może być lepszy moment?
Opowiem wam dzisiaj o dwóch ojcach. Obaj mają na imię Paweł. Obaj mają trzydzieści kilka lat i małe dzieci. Jeden to tata XXI wieku, drugi to raczej typowy tata. Ale nie będziemy ich oceniać. Zobaczymy jak robią to sami.
O kim myślisz, gdy myślisz o swojej rodzinie? Przodkach, potomkach i krewnych w różnych konfiguracjach, wiadomo. Ale czasem myślisz też pewnie, że masz takich ludzi, którzy są dla ciebie jak rodzina, chociaż jedyne łączące was więzy krwi sprowadzają się do tego, że też jest czerwona. Znajdowanie sobie przyjaciół i grup ludzkich, z którymi czujemy się jak w rodzinie z całym bagażem tego zjawiska, to jest jedno z najpoważniejszych zadań życiowych. Nie sądzisz? W przeciwieństwie do rodziny biologicznej, taka wybrana osobiście ma tę przewagę, że nie jest się na nią skazanym. Chociaż czasem trochę się jest. W końcu w grę wchodzi uczucie.
Kiedyś powiedziałam mojemu mężowi, że w sumie to cieszę się, że jego rodzina jest taka nienormalna (patchworkowo-potworkowa), bo przynajmniej nie muszę się wstydzić za swoją. Czułabym się nieswojo wchodząc do jakiejś normalnej rodziny. Obraził się. Ale potem mu przeszło. Zaczęliśmy patrzeć na naszych znajomych i zastanawiać się, czy coś takiego jak normalna rodzina w ogóle istnieje. I właściwie, czym jest ta norma, bo może nie ma czegoś takiego jak normalna rodzina. Są tylko oczekiwania co do niej zbudowane na gruncie ckliwych telenowel.