Ja wiem, że wyjeżdżanie z takim tytułem tuż przed świętami, kiedy prawie wszyscy zwalają się sobie na stół i głowę i próbują być razem może być ryzykowne, ale w sumie, czy może być lepszy moment?

Czytam właśnie kolejny artykuł z cyklu “50 wkurzających tekstów, które usłyszysz od rodziny w te święta ciesząc się wiosną w moim rodzinnym domu i wiedząc, że sama raczej ich tutaj  nie usłyszę. Nie wszyscy mają tyle szczęścia. Wiem też, że samo gadanie to jeszcze nie jest koniec świata, ale może porozmawiajmy o rodzinie bez przymrużenia oka, które zwykle towarzyszy tym tekstom. Już mówię, o co mi chodzi.

Żeby nie było, za moją rodziną skoczyłabym w ogień, ale to wcale nie musi być norma i zachowanie, którego oczekuje od ciebie społeczeństwo. Tymczasem wydaje się, że tak właśnie jest, nawet jeśli powtarzamy sobie, że z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciach.

Mamy jakiegoś pierdolca na punkcie rodziny. Tej rozumianej w najbardziej oczywisty sposób, czyli połączonej przez więzy krwi. To oczywiście zrozumiałe. Wydaje się, że skoro już musimy, a z czasem decydujemy się żyć wspólnie, bo nie jesteśmy żółwiami, które zakopują swoje jaja w ziemi i tyle ich dzieci widziały, to nasza potrzeba działania w interesie członków rodziny i liczenie się z ich zdaniem wydaje się czymś zupełnie naturalnym. Tylko co jeśli ci inni członkowie rodziny nie liczą się z naszym zdaniem i działają przeciwko naszym interesom? Wydawać by się mogło, że łamią tym samym niepisaną umowę stanowiącą rodzinę. Dlaczego więc czasem wybaczamy, nie odchodzimy, cierpimy, staramy się wszystko naprawić, nawet jeśli to nie po naszej stronie leży wina? Wydaje się nam, że nie ważne co, ale musimy walczyć o to, żeby ta rodzina się nie rozpadła.

Bo kochamy? Jasne, że tak. Czasami tak. Ale po części również dlatego, że mamy z tyłu głowy zakodowane, że nie ma ważniejszych rzeczy niż rodzina, jakakolwiek by była.

Rodzina nie jest najważniejsza. Nie wiem, kto to wymyślił. Najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo i zdrowie psychiczne. Fizyczne zresztą też. Wpadłam dziś tutaj właściwie tylko po to, by napisać Wam to jedno zdanie. To odnosi się zarówno do trwania w rodzinnych układach pełnych przemocy, ale też do ulegania naciskom rodziny na wszelkie sfery waszego życia.

Wiem, łatwo jest mówić. Nie jest łatwo wyjść z takiej rodziny, położyć na niej kreskę i nigdy nie wrócić, przeciwstawić się, czy nawet odciąć się od niej na chwilę i nie słuchać. Zwłaszcza, gdy żyjemy w przeświadczeniu, że rodzina jest najwyższą wartością. A w takim mocno katolickim kraju, jak nasz, słyszymy to cały czas. To w końcu jedna z największych chrześcijańskich wartości.

Czy rodzina jest naprawdę najważniejsza? Nie jest! Jeśli w niej cierpisz, to nie jest. Ta narracja gubi nas wszystkich.

3 thoughts on “Rodzina nie jest najważniejsza. Ale jak to?

  1. Zgadzam się z Tobą – rodzina nie jest najważniejsza i nie trzeba o te relacje walczyć jeśli nas niszczą. Dziękuję za ten tekst – troszkę lżej mi po jego przeczytaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top