Kalendarz nieubłaganie przypomina mi, że mija 15 lat od mojej matury, a statystyki bloga informują, że w ciągu ostatniego miesiąca grupa wiekowa 18-24, do której przecież należą maturzyści, po raz pierwszy w jego historii wybiła się na prowadzenie wśród moich czytelników wynikiem 47,5 procent. To niewątpliwie znak, że trzeba napisać o maturach, zwłaszcza że jutro egzamin z polskiego.

Tak naprawdę zabieram się za ten temat, bo mam Wam do powiedzenia dokładnie jedną rzecz. Jaką, to za chwilę. Zacznijmy od tego, że wszyscy teraz piszą teksty o maturach usiłując maturzystów pocieszać. Przekonywać, że matura przecież nie jest wcale taka ważna, że prawdziwe egzaminy i prawdziwe życie zaczyna się na studiach, albo jeszcze później. I że absolutnie nie ma się czym przejmować. Nie ma się czym stresować. I oczywiście nie ma co powtarzać dziś w nocy całego materiału z polaka, bo to i tak nic nie da.

A ja Wam napiszę, że takie mówienie, mimo jak najlepszych intencji, to jednak trochę jest bezcelowe. Nie zmniejszy ono stresu już zestresowanego maturzysty/maturzystki, bo stres przedmaturalny to nie za bardzo jest rzecz racjonalna, którą można by zredukować dzięki pocieszającym radom starszych. Jeśli przejmujesz się maturą, uważasz, że jest ona ważna nawet jeżeli czujesz, że jest to ważność w jakiś tam sposób tobie narzucona, to tak właśnie jest. Musisz przeżyć to sam/a. Pewnie za rok uznasz, że była to bzdura, ale gdy dziś jest to dla ciebie ważne, nawet racjonalne argumenty do ciebie nie przemówią.

Druga sprawa jest taka, że życzliwe przekonywanie, że matura to nic takiego, jest też trochę nie w porządku. Bo co to znaczy, że twoja matura jest nieważna, że się przejmujesz bzdurami i w ogóle to co ty wiesz o życiu? To jest trochę deprecjonowanie przeżyć młodego człowieka. Bardzo lubimy się tak zachowywać i robimy to chyba trochę zbyt bezwiednie. To tak samo jak z postrzeganiem problemów małych dzieci. Jasne, że z punktu widzenia dorosłych są one śmieszne. Czasami trudno powstrzymać się od śmiechu, kiedy dzieciak zanosi się płaczem, bo ktoś mu wyłączył bajkę albo skarpety mają zły kolor. Ale dla dziecka to są sprawy naprawdę poważne, więc czasem ich reakcje wyglądają jakby zawalił się cały ich świat, bo w tym dziecięcym mniemaniu naprawdę tak jest. Nasz dorosły punkt widzenia nie jest jedynym.

Nie ma się co śmiać, trzeba trochę empatii. Trzeba też trochę empatii dla maturzystów. Dla niektórych z nich matura to jest teraz cały świat. I niech tak będzie. W tej chwili to może być dla Ciebie całe życie. Egzamin, od którego zależy twoja przyszłość. Nawet jeśli zaraz okaże się, że wcale nie zależy, to jest całkiem dobry powód do stresów. Żadnemu maturzyście/maturzystce nie życzę gorszych powodów.

A co do powtórki z polaka, to jasne: nie róbcie tak! Chociaż jestem ostatnią osobą, która powinna do tego przekonywać, gdyż sama robiłam… dokładnie to. Wieczór przed maturą otwierałam po kolei zeszyty do polskiego z czterech lat liceum i czytałam notatki. Wszystko to dlatego, że przez cały rok nie uczyłam się do matury z polskiego ani przez minutę. Po prostu przeczytałam lektury. Tak więc polecam czytać lektury. Raz próbowałam przeczytać bryka i nic z niego nie zrozumiałam. No ale moja matura była prosta, bo to była stara matura i nie było klucza (przynajmniej w takiej formie jak teraz). Jak znało się lektury i trochę umiało pisać, można było lecieć z koksem, a czasem nawet nieźle szyć. Tego dnia 15 lat temu padał deszcz, tak jak dzisiaj, i byłam strasznie głodna, bo kanapki przygotowane dla maturzystów były z wędliną, a ja nie jadłam mięsa. I chyba nic więcej nie pamiętam, nawet na jaki temat pisałam, bo nie wydarzyło się nic ekscytującego. Znajoma ze szkoły, która zdawała rok przede mną, to chociaż mało co nie spóźniła się na egzamin, ponieważ włóczyła się właśnie po Polsce z zespołem Tymona Tymańskiego i zdawała tę maturę w koszuli pożyczonej zdaje się od niego samego. Ja nie mam za bardzo czego wspominać, ale było okej.
Wasza matura też będzie okej. Poprzednie zdanie wcale nie ma na celu uspokojenia waszych skołatanych nerwów.

No to połamania długopisów! (czy nadal można używać tylko czarnych?)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top