A kto by nie chciał?
Tymczasem wszystkie laski 30+ z mojej bańki w internecie: Nigdy w życiu!
Być może chodzi po prostu o to, że one wciąż są po 30, a ja skończyłam już 40 lat i ten numer miesza w głowie. Być może. Wiem oczywiście, że wynika to z ich osobistych doświadczeń i wspomnieniach tamtego czasu w życiu jako trudnego psychicznie, ale pytanie jest czysto teoretyczne a założenie, żeby znów być młodszą zupełnie niemożliwe, więc zabawmy się w ten eksperyment myślowy. Po mojemu.
Powiedzmy sobie szczerze, gdybym miała obudzić się w moim pokoju w akademiku w roku 2003 z całą świadomością [khe, khe] i mądrością życiową (sic!), jaką mam teraz, to oczywiście, że bym nie chciała.
Niespecjalnie chciałabym mieć też 20 lat w dzisiejszych czasach, chociaż pod wieloma względami są one lepsze niż te, w którym dorastałam, ale przemawia przeze mnie przekonanie, że życie kiedyś było prostsze. Tak naprawdę wcale nie było, ale przez pandemię, wojnę tuż za granicą, rząd jaki mamy, zjebaną ekonomię i kryzys klimatyczny i, tak przez presję z social mediów też, świat wydaje się w oczywisty sposób bardziej skomplikowanym i nie napawającym optymizmem miejscem do życia dla młodych ludzi. Z drugiej strony nasze czasy są fascynujące, być może przełomowe, a na pewno pełne przemian i bycie młodym dziś, czyli odbieranie tej rzeczywistości bez bagażu doświadczeń i przeświadczeń, które się ma w wieku 40 lat, wydaje mi się całkiem ciekawe.
No ale, gdybym obudziła się w 2003 roku, miała 20 lat, była taka głupia jak wtedy, bez świadomości, co mnie czeka w przyszłości. No czemu by nie?
Z pewnością miałam wtedy mniej poukładane w głowie. Było we mnie pełno lęków i niepokoju i mniej świadomości, jak funkcjonuje świat i mój mózg. Teraz mam jej pewnie aż za dużo i w miarę ułożone w głowie, ale to wcale nie pomaga pozbyć się lęków egzystencjalnych. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, chociaż pewnie pomaga je okiełznać i zracjonalizować.
W 2003 żyła moja babcia, i mój pies, miałam zajebiste ciało, lepszą pamięć i mogłam imprezować w nieskończoność. Dalej mogę, serio. Nie robię tego ze względu na inne, dorosłe zajęcia (dzieci, zarabianie na kredyt, te sprawy). W przeciwieństwie do tego, co głoszą millenialsi w internecie po 30 nie wszyscy zasypiają na imprezach po 23.
W 2003 roku świat nie stał przede mną otworem, ale tego nie wiedziałam jeszcze. Za to miałam przed sobą więcej życia niż dziś, taka oczywistość. Jedyne czego mi brakowało to regularnego seksu i pieniędzy. I tak, jestem teraz pewnie szczęśliwsza, ale nie demonizuję swojej chmurnej i durnej młodości. Czy ją romantyzuję. Niespecjalnie.
Rozumiem jednak, że można nie chcieć wracać do tego okresu w życiu, bo był wyjątkowo ciężki. Wiele osób tak ma. Ja na przykład nie chciałabym być znów w miejscach, w których byłam życiowo w wieku lat 27 i 36. Ale mieć znów 27 lat? Biorę w ciemno!
Wydaje mi się, że większość niechęci do tego, jakże niemożliwego powrotu, bierze się nie tylko z tego, że było się wtedy nieszczęśliwym kłębkiem frustracji, ale też z założenia, że byłyśmy wtedy młode i głupie. Tymczasem zasadnicze pytanie brzmi: A jakie miałybyśmy być?
Założenie, że młodość mogłaby być jakaś niegłupia, autorefleksyjna, specjalnie świadoma, to zaprzeczenie samej idei młodości. Pewnie są autorefleksyjne 20-letnie jednostki, podobno w pokoleniu Z jest ich mnóstwo (tak twierdzą internety i tak kreują się niektóre jednostki w tychże internetach), ale wiecie co? Za 15-20 lat będą mieć więcej tych refleksji i być może nawet będą myśleć nawet o młodości tak źle jak my teraz.
Tymczasem w tej tzw. głupocie młodości nie ma nic złego. To, że jest się młodym i głupim nie oznacza też, że ma się słuchać “dorosłych”.
Pamiętamy jakieś okruchy młodości. Najlepsze i najgorsze chwili. Wycinamy całą nudę, jak w filmach. Filtrujemy te syntezy z siebie przez późniejszą wrażliwość i nie widzimy ciągłości, a ciągłość gdzieś tam jest, nigdy nie została zerwana, bo niby jak. Mieć znów 20 lat to byłby ciekawy eksperyment, żeby zobaczyć się bez kolejnych warstw, w stanie nieco surowszym. I skonfrontować to z tą syntezą młodszych siebie, którą mamy w głowach.