Tak jakoś jest, że najbardziej działa na nas muzyka naszej młodości. Możemy poznać i polubić setki nowych piosenek, ale nic nie brzmi tak znajomo jak sentymentalna nuta. Tylko to, co pierwsze wydaje się nam prawdziwe, tylko to naprawdę z automatu rozumiemy. Nigdy później nie będziemy do końca tu i teraz. Być może nawet o przyszłym tu i teraz będziemy mieć zupełnie mylne wyobrażenia. Tak jest ze wszystkim i z tego między innymi wynika konflikt pokoleń. Weźmy na przykład popularne ostatnio pytanie: gdzie są młodzi.
Rozchodzi się o poważne sprawy, bo o demokrację. Starzy zarzucają młodym, że nie ma ich na protestach, że wolność ich nie obchodzi, że obudzą się z ręką w nocniku, gdy ktoś wyłączy im internet. I gdyby tylko chodziło o odezwę, by młodzi przyszli, bo ich brakuje, może przyznałabym starym rację. Problem w tym, że starzy próbują przekonać tych młodych do walki o demokrację w sposób arogancki i pełen pogardy, pouczają z pozycji najwyższego autorytetu, próbują wywołać w nich poczucie winy. Strasznie mnie to wkurza, chociaż nie mam 18 lat. Mam dwa razy więcej, ale pogardzanie młodymi dotyka mnie do żywego.
Starzy
Nie trzeba wiele wysiłku, żeby się domyślić, że takie działania wywołują skutki odwrotne od zamierzonego. Ale to i tak nie jest jeszcze w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze, że te pełne pouczeń pretensje do młodych opierają się na okropnych bzdurach. Na wyobrażeniach o całym pokoleniu, które być może mają pokrycie w rzeczywistości jakiegoś małego procenta bananowej młodzieży, ale w odniesieniu do przytłaczającej większości, są śmiechem na sali. Najgorsze jest to, że ci starzy zupełnie nie znają i nie rozumieją tu i teraz. Tu i teraz, które sami zbudowali i w pewnym sensie nie przyjmują do wiadomości, że młodzi być może chcieliby zbudować coś innego, że ich wizja Polski może być inna.
Kiedy piszę “starzy” mam na myśli głównie przedstawicieli elit pokolenia 50+, którzy w ostatnim czasie pokusili się o wywołanie w młodych poczucia winy za brak udziału w obronie demokracji. Zaczęło się od zaprawdę kuriozalnej odezwy na fanpage’u KOD, autorstwa niejakiego Theo Nawrockiego. Czytając ten tekst zastanawiałam się, czy to nie AszDziennik. Jednak nie. To było na serio. Potem swoimi mądrościami podzielił się Tomasz Lis. Potem Dorota Wellman. I jak panią Dorotę uwielbiam za całokształt, tak jej pretensji do młodych zwyczajnie nie kupuję. Chociaż ona przynajmniej pisze, że wina leży po stronie dorosłych. Tylko pisze o tym od dupy strony. Mea culpa nie zmienia wydźwięku mentorskiego ględzenia.
Młodzi
W tych wszystkich odezwach powtarza się zdanie, że młodzi wszystko zawdzięczają temu, co starzy wywalczyli w latach 80. i zbudowali w latach 90. We wszystkich przebija myśl, że dzięki temu mamy super i nie mamy prawa narzekać. Naprawdę? Nie ma najmniejszej refleksji, czy to, co zbudowali, w ogóle się nam podoba. Czy podobają się nam na przykład: umowy śmieciowe, cholernie drogie mieszkania i brak sensownej alternatywy dla 30-letnich kredytów, wpływy kościoła, brak legalnej aborcji, brak związków partnerskich. Młodzi to nie monolit. To mnóstwo różnych grup społecznych z mnóstwem różnych realnych problemów.
Jest dużo rzeczy do zrobienia w tej demokracji, a starzy od lat mówią nam, że wcale nie. Tylko kiedyś mieliśmy się po prostu cieszyć, bo jest super, i nie odzywać. Teraz mamy walczyć, o to co dla nas zbudowali, bo to było najsuper, a potem przyszedł PiS. A może PiS przyszedł, bo wcale nie było najsuper? Od lat ludzie, nie tylko młodzi, próbują wytłumaczyć to tym starym, o których tu piszę. Od lat jak grochem o ścianę. I mam wrażenie, że arogancja i pogarda, która pomogła w sukcesie PiSowi, teraz rykoszetem (a może wcale nie rykoszetem, tylko całkiem w cel) dostaje się młodym.
Etos
Całe to pouczanie i pretensje podszyte są etosem walki z komuną. Ten etos to stara piosenka, która brzmi najprawdziwiej ze wszystkiego, ale życie i historia to nie jest prosty cover. Wygląda to tak, jakby starzy, przeżywając swoją drugą młodość, zagalopowali się w stawianiu znaku równości między PRLem a PiSem. A okoliczności są zgoła inne. Walka z dogorywającym reżimem, który ma znikome poparcie społeczne, za to jeszcze trzyma ludzi za mordę, to coś innego niż walka z reżimem in statu nascendi, wciąż z ogromym poparciem, którego nie można ignorować, który za mordy nie trzyma jeszcze zbyt mocno, za to znakomicie te mordy dokleja.
W tym etosie uderza coś jeszcze. Przekonanie, że kiedyś (za komuny) wszyscy (oni starzy, wtedy młodzi) konspirowali, czytali książki, spiskowali, obrywali, cierpieli za miliony, poświęcali się, interesowali. A dziś tylko siedzimy na kompach. Uderza gloryfikowanie, uwznioślanie i przeciwstawianie typowe dla konfliktu pokoleń. Dziś młodzież taka zła.
Mity
Ale to mit, że kiedyś młodym zależało bardziej. To mit, że za komuny wszyscy walczyli. Większość ludzi martwiła się o swoje życie prywatne, tak jak teraz. To mit, że teraz młodzi są w letargu. Nie są bardziej niż starzy. Jasne, niektórzy młodzi ludzie mają w dupie demokrację. Niektórzy starsi też, i co zrobisz? Czy tych młodych, którzy się nie interesują naprawdę jest więcej? Czy da się to tak łatwo policzyć na podstawie pogłowia na konkretnych protestach? Może chodzimy na inne manifestacje? Na marszach równości, protestach przeciwko nacjonalistom młodych jest mnóstwo. To też jest walka o demokrację. Ale nie chodzi o to, by licytować się kto, gdzie chodzi. Być może starzy powinni zastanowić się, czy to co mówią na swoich demonstracjach przypadkiem młodych do nich nie zniechęca. A mówią czasem dokładnie te rzeczy, o których napisałam wyżej i słuszna sprawa wcale ich nie rozgrzesza. No więc ja mam ochotę natychmiast z takiego zgromadzenia wyjść. Zamiast krytykować, zastanówcie się dlaczego teraz nam nie zależy, i czy naprawdę nie zależy. I czy przypadkiem nie mówicie językiem pogardy. A z takim językiem to trudno chyba oczekiwać wdzięczności i podziwu.
Latte
Ile można słuchać dziecinnych pretensji o sojowe latte, jarmuż i Netflixa, po których będziemy płakać bardziej niż po demokracji. Ile można słuchać odwołań do PRL. Do octu, pałowania i braku paszportów. To jest czysta abstrakcja, nawet dla ludzi urodzonych jeszcze w PRL. To nie jest tu i teraz. Bo teraz może i mamy paszporty, mamy nawet otwarte granice Europy, ale wcale nie latamy co miesiąc na wczasy do Nowej Zelandii. Dla niektórych ten paszport to bilet w jedną stronę na Wyspy, bo tutaj nie mają żadnych perspektyw. Nie twierdzę wcale, że mamy gorzej niż nasi rodzice w PRL. Generalnie mamy lepiej. Generalnie. A dokładniej, to mamy inaczej. Jest inaczej. Historia może i się powtarza i działa w cyklach, ale czasy są różne. Zawsze są różne.
Ci starzy tego nie rozumieją, nie rozumieją tu i teraz i są w tym nierozumieniu niekiedy i śmieszni, gdy pogardę wobec młodych próbują ubierać w młodzieżowy slang i odwoływać się do totemów współczesności. Czy raczej własnych wyobrażeń o tych rzeczach. Kadr z serial “Przyjaciele” nie znalazł się w nagłówku tego wpisu przypadkiem. Starzy są jak Joey Tribbiani z odcinka, w którym próbował przekonać resztę paczki, że może zagrać 19-latka. I wyszła z tego niezła parodia. Już wiecie dlaczego napisałam o jednej z odezw, że brzmiała jakby stworzył ją AszDziennik?
Jasne, że siedzimy wszyscy przy “compach”, przy odpalonym wi-fi, oglądamy te nasze youtuby (chociaż więcej chyba na tym “compach” to pracujemy). Ale jest 2018, to co mamy się gapić w maszyny parowe?