Kiedyś to był główny temat na blogu. Miał osobną zakładkę i klikał się nawet dobrze. Od dawna nie napisałam nic feministycznego. Nie przestałam być feministką i nie jest tak, że nie mam nic do powiedzenia. Mam wiele. Chociaż może nie mam do powiedzenia niczego nowego.

Jesteśmy w dziwnym czasie dla feminizmu. To trochę czas zawieszenia, bynajmniej nie broni. Wszystko się zmienia, chociaż nie dzieje się nic aż tak spektakularnego, żeby mogło połączyć nas jak w 2016 czy 2020 w Polsce. Energia wielkiego buntu i siostrzeństwa rozpiechła się. Ludzie rozeszli się do swoich spraw. Niektórzy do pracy u podstaw, inni po prostu do swoich spraw, inni w bardzo dziwne miejsca instagramowego aktywizmu. 

Nie do końca też wiemy, czy siostrzeństwo naprawdę istnieje no i jak je definiować. Nie wiem, czy musimy. W 2016 czy 2020 przez chwilę wszystko było proste, ale tak naprawdę nigdy nie było i nie jest. Nie istnieje jeden feminizm i TAK, nie musimy się ze sobą zgadzać i TAK nie musimy nawet lubić innych feministek dla dobra sprawy. Nie wiem nawet, czy można powiedzieć, że istnieje jedna wspólna sprawa. W 2023 roku chyba* zdajemy sobie sprawę, że kobiety mogą mieć jednocześnie sprzeczne interesy i wspólne sprawy, a feminizm to nie wszystko i nie jest tylko o kobietach. Wielkie chyba. Nie tęsknię za 2016. Wolę jak nie udajemy, że świat nie jest skomplikowany. 

Dlaczego więc już nie piszę o feminizmie?

Nie mogę nawet powiedzieć, że jestem zmęczona (pisaniem, nie feminizmem), albo znudzona. Chociaż znudzona trochę jestem. Mam ADHD, więc wiecie, co chwilę nowe hobby. Być może to trochę wyjaśnia. Znudziło mi się pisanie na ten temat, nie ważne jak ważne sprawy by się działy. Jestem w innym miejscu niż w 2020, ale to też nie to. 

Nie piszę już o feminizmie, ale nie dlatego, że to już nie jest łatwe. A może trochę dlatego.

Nie piszę, bo czuję, że napisałam już wszystko. I może dlatego, że mam też poczucie, że nic nie zmieniam pisaniem. Są osoby, które robią to lepiej, chociaż sama wiele więcej poza pisaniem nie potrafię. 

Może też dlatego, że to nie jest czas, gdy pisaniem robi się feminizm. Właściwie to nigdy takiego nie było. Mogę się jednak mylić. Nie piszę, bo jak zaczynam pisać, to wychodzą mi same narzekania na feminizmy, z którymi się nie zgadzam, same polemiki, trochę komentarzy do aktualności, a to przecież nudne i bezcelowe. Ale może po prostu jesteśmy w takim czasie, ten czas minie. 

Miałam tu spisane wczoraj trzy joje na różne bolączki współczesnego feminizmu, moje bóle, ale zostawię je sobie na osobny tekst. Ostatnie kilka lat moje wpisy na dzień kobiet obfitowały w samo jojczenie, więc skoro już po wielu miesiącach wracam do tematu, w tym roku będzie inaczej. Pomyślałam sobie, że mamy święto, a dzień święty należy święcić i składać sobie życzenia. Te, co zwykle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top