Każdy tekst na lekki temat, zamiast którego mogłabym napisać coś na temat istotny i poważny jawi mi się w głowie jak mały wyrzut sumienia. Oburzać się, pochylać się nad kondycją człowieka, szukać rozumu i przyczyn upadku – przecież to właśnie powinnam obrać sobie za cel. Ale przecież od tego zwariować w końcu można.

Nie umiem nie być tu i teraz. Odciąć się, wyłączyć strumienia informacji, który przejmuje narrację w moim prywatnym strumieniu świadomości. To się zresztą nie da. Nie w tych czasach. Nie da się powiedzieć sobie, że świat i czas płynie obok, że na ciebie nie wpływa, albo wpływa minimalnie. Nie da się być obojętnym, nie da się być niemym, nie zabierać głosu. Albo może tylko mi się zdaje.

Może trzeba odciąć się od czasu pogardy. Powiedzieć mu: dość, nie dam sobą sterować, nie dam sobie odebrać kontroli nad moim życiem. Ale potem przypominasz sobie, że czas pogardy właśnie dlatego jest czasem pogardy, że zabiera ci tę kontrolę. Dlatego się oburzasz, dlatego walczysz, dlatego o tym wszystkim piszesz. Bo musisz. Bo nie w smak i nie w porządku jest ci pisać, że życie jest piękne, skoro nie jest. Bo szkoda na to czasu. I tak zamieniasz się powoli w publicystę, niezauważalnie, dzień za dniem.

Bo o czym pisać w czasie pogardy, jak nie o tym wszystkim, co składa się na tę pogardę? Pisać aż się kurzy, aż wióry lecą, aż nie nadążysz za tokiem wydarzeń i własnych myśli. Jak mogłabyś w ogóle myśleć o tym, by pisać o lajfstajlu, o małych przyjemnościach, o pięknie, o pierdołach, gdy jest rasizm, seksizm, kłamstwa, nierówności i coraz więcej prawdziwego szaleństwa na świecie, gdy coraz bardziej napina się lina. Jak możesz angażować się całkowicie, nie angażując również swojego pisania? O czym mam pisać w czasie pogardy, jeśli nie o pogardzie? Nawet jeśli zapragnę nagle napisać o jednorożcu i tęczy, to czy nie będzie to jednorożec pełen grozy?

To w pewnym sensie przytłaczające uczucie. Nawet nie w pewnym. To po prostu przytłaczające. Uczucie pewnej, narzucanej samej sobie powinności. A kimże ja jestem, by czuć w ogóle taką powinność? Kimś, kto niczego nie zmieni. A jednak czuje, że milczenie, eskapizm zwyczajnie zabija. Chociaż może zabija jedynie coś w samej piszącej. Ostatecznie, po wypełnieniu obowiązku przychodzi czas na wytchnienie. Czas na jednorożce i tęczę. Bez nich nie dało by się znieść życia w czasach pogardy.

2 thoughts on “O czym pisać w czasach pogardy?

  1. Nawet nie wiesz, jak bardzo nie jesteś sama! O tym samym rozmyślam co najmniej raz w tygodniu i z tym samym się boksuję. Jak mogę pisać o błahostkach (nawet jeśli to błahość pozorna), kiedy Rzym płonie? Z drugiej strony przecież każdy ma swoją pojemność, a bycie Kasandrą bardzo szybko drenuje baterie. Jeszcze nie wpadłam na pomysł jak sobie znaleźć ten złoty środek, gdybyś miała rekomendację to płacę dobrym słowem.

  2. Mocno identyfikuję się z tym tekekstem. Myślę, że to, że o tym piszesz, świadczy o Twojej wrażliwości. O postawie bojowej. To ważne. Nie możemy się poddawać. Musimy trzymać gardę. Walka wciąż trwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top