Pukali się w czoło.
Dlaczego chcesz tam mieszkać?
Dlaczego nie chcesz cichego, bezpiecznego, bezdusznego osiedla w odległej dzielnicy, z daleka od patologii?
Mówili: a co jeśli będziesz mieć dzieci?
Bo dzieci bezpieczne są tylko na przedmieściach otoczonych siatką i w SUV-ie.
Mówili.
Nie dziwiłam się im, że wolą peryferie, dlaczego więc tak bardzo pragnęli wyrazić swoje zdziwienie moją przeprowadzką?
Tymczasem wróciłam do centrum.
Kiedyś było śródmieście, teraz Trójkąt
Ten słynny Trójkąt. Bermudzki.
Żyję. Dziękuję. Nikt mnie nie okradł, nie pobił, nie spytał nawet, której drużynie kibicuję.
Chociaż napis na murze za oknem informuje o prawidłowej odpowiedzi.
Nie czuję się tu mniej bezpiecznie niż na wrocławskim zadupiu, na którym przeżyłam ostatnie osiem lat.
Tam też była patologia, kibice śląska i smutne alkoholiczki, tylko lepiej wtopieni w tłum.
Był też najbardziej śmierdzący osiedlowy sklep Lewiatan na świecie.
Na trójkącie to sklepy naprawdę cywilizowane, poza jednym. I w ogóle miasto. Tylko psy nie chcą po sobie sprzątać.
A te wszystkie legendy o trójkącie, gdzie możesz za nic kosą oberwać, to już od lat mocno przesadzone.

Przez pierwsze tygodnie tutaj czułam się trochę jak na wakacjach. Na wakacjach w innych miastach najczęściej mieszkam w centralnych dzielnicach. Nie lubię długich dojazdów. Lubię wychodzić z domu i od razu wpadać w rytm miasta. Na trójkącie wpadam. Nawet jeśli wpadam tylko do warzywniaka za rogiem.

Ludzie w polskich miastach wiele lat temu uwierzyli w amerykański sen rodem z lat 50. Zamiast domu z ogrodem na przedmieściu, dostali  jednak najczęściej m3 na zadupiu i godzinę w korkach w drodze do pracy. Ale przynajmniej z daleka od podejrzanego sąsiedztwa.
Polskie miasta podzieliły się do pewnego stopnia na drobnomieszczańskie zadupia i pato-centrum. Tak wygląda stereotyp. Czy prawdziwy? Patrzę na Wrocław: nie do końca. Raz, że zbyt często utożsamiamy patologię z biedą, a biedę z patologią. To nie takie proste. Czasem aż strach, gdy się zajrzy za kotarę w tak zwanych dobrych domach.
Dwa, że jak się uprzeć, centrum tak naprawdę gromadzi pełen przekrój społeczny. I komu to przeszkadza?
Pewnie, znam takich drobnych mieszczan, którzy najchętniej wywieźliby podejrzane sąsiedztwo do gett.
Gdzie? Na przedmieścia. Ciekawe tylko co na to ci w SUV-ach?

Jestem idealistką. Wierzę w miasta dla wszystkich. Nie ufam uprzedzeniom. Czy się przeliczam?
Mogłabym wpaść teraz w ton społeczny, ale nie będę się zapędzać. Za dużo by pisać, to multum tematów na multum notek. Tymczasem dziś, tu w tym miejscu miałam tylko zajawić rzecz miesiąca sierpnia. Patronować będzie nam miasto wraz z przyległościami. Ugryziemy je filmowo, książkowo i całkiem dosłownie, czyli kulinarnie.

Kochani, idziemy w miasto.

9 thoughts on “Centrum miasta. Powroty

  1. Odkryłam dziś Rzeczovnik i przepadłam; przeczytałam wszystkie wpisy od deski do deski. Piekne teksty z niewymuszoną swobodą. A pod tym o moim „trójkącie” musiałam się podpisać 🙂 Miszczańskie pozdrowienia 🙂

  2. A co do reszty to wybierasz miejsce zamieszkania wedlug wlasnych upodoban, są mniej ciekawe osiedla niż Trójkat, tam są przynajmniej ladne kamienice (choć zaniedbane) ale i mieszkanie na prawdziwym zadupiu, gdzie jedziesz autobusem do centrum prawie godzinę tez nie jest za przyjemne:)

  3. Twojemu poprzedniemu osiedlu do statusu zadupia brakuje jeszcze parę kilometrów dalej od centrum i jakieś 5 środków komunikacji publicznej mniej 🙂

    1. To prawda. Dało się dojechać do centrum jednym autobusem, no i było tych autobusów kilka. Nie to, co na Ołtaszynie na przykład. Stamtąd niekiedy naprawdę cieżko się wydostać bez auta, bo jeden autobus i jeszcze jeździ jak chce, o czym nasi znajomi nie raz nam opowiadali. Zresztą Jarek zawsze mówił, że mieszkaliśmy prawie w centrum na tym osiedlu:) Ale to jednak taka sypialnia. Myślałam, że po ośmiu latach będę tęsknić, ale przeszło mi po trzech dniach.

  4. Teraz nawet na trójkącie coraz więcej ogrodzeń i siatek. Ja we wrocławskich dzielnicach 1900 nie lubię głównie smrodu starych bram wylewającego się na krzywe chodniki. Ale mimo wszystko kocham Ołbin na którym się wychowałem.

    1. Tak, te siatki to koszmar. Jestem bardzo zawiedziona, że u nas też postawili. Kto chce i tak przeskoczy. Smrodu też nie lubię. Gdy się wprowadziliśmy, jedna z bram wyjściowych to była właśnie brama tego typu. Wstrzymywałam oddech przechodząc 🙂 Teraz wyremontowali ten wjazd i na razie mniej śmierdzi, ale pewnie do czasu.
      A na Ołbinie mieszkałam przez rok. Wspominam bardzo dobrze, ale przyznam, że w nocy trochę się go bałam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top