Rok temu kazali nam wyjść z biura i przez dwa tygodnie pracować z domu. Czasem myślę, że pandemia nigdy się nie skończy. Ostatecznie do wszystkiego można się przyzwyczaić. 

Do tego, że jednego dnia panicznie boję się choroby, a następnego włącza się mi tryb nieśmiertelności i wydaje mi się, że skoro do tej pory nie złapałam tego gówna, to nigdy nie złapię. To głupie. Te dwa dni tak naprawdę dzieli rok. Rok, w którym przywykłam, że nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. Gdy oglądając filmy, na których ludzie nie noszą maseczek i spotykają się tłumnie w sytuacjach towarzyskich, mam takie dziwne poczucie tęsknoty, takie ukłucie w dołku.

Czasem wierzę tylko w przeszłość. Czasem pragnę wsiąść do wehikułu czasu, który zabierze mnie do roku 2019 albo jeszcze dalej. Nigdy nie wspominałam tak wiele przeszłości jak przez ostatni rok, chociaż życie toczy się dalej.

Ale przecież to w końcu minie, prawda? Chociaż nauczyłam się żyć w tym nowym świecie. Czasem wydaje mi się, że jesteśmy już z tym nowym światem pogodzeni, jakbyśmy nie znali niczego innego. Na swój dziwny sposób. A może tylko znudzeni. W końcu minął już etap nowości i nieznanego. W znanym i nienowym żyje się mimo wszystko jakoś łatwiej.

Czasem zapominam, że nie jest normalnie. Żyję właściwie normalnie. Chociaż bez przesady. To ta nowa normalność.

Doceniam małe rzeczy, które tak naprawdę są wielkie. Jak to, że jestem w uprzywilejowanej pozycji osoby, która nie musi żyć tak, jakby życie toczyło się normalnie. Nie musi przesadnie się narażać, wychodząc codziennie do pracy.

Doceniam otwarte przedszkola.

Doceniam, że nie ma póki co kolejnego lockdownu. Pewnie zaraz będzie i skończy się śmieszkowanie.

Co nie znaczy, że nie jestem zmęczona. Nie znam już chyba niezmęczonych osób.

Jestem bardziej sentymentalna. Łatwiej się wzruszam. Płaczę na piosenkach. Byle co powoduje u mnie to dziwne ukłucie w sercu. Jakby coś naprawdę się skończyło. Czuję więcej byle tylko poczuć coś więcej. Zastanawiam się, czy nie wyprowadzić się z miasta. Przewartościowuję wartości miasta. Miasto straciło dużą część swojego uroku, gdy nie ma dokąd pójść. Ale niby jest normalnie, to ta nowa normalność, do której przywykłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top