Gdyby tak pokusić się o stwierdzenie, co emocjonowało ludzi najbardziej na przełomie września i października 2018 roku, to z pewnością większość z nas nie wskazałaby ani na mistrzostwa świata w siatkówce, ani na wybory samorządowe. Nic bowiem nie rozpalało takich emocji jak obsada netflixowej adaptacji Wiedźmina. Tak przynajmniej mogliby pomyśleć ludzie, którzy za tysiąc lat odkopaliby archiwum internetu z ostatniego miesiąca. Ale dość śmieszkowania. Zebrałam Wam tu w jeden tekst, co się działo i co nam już opowiedziano o ludziach, zanim jeszcze padł pierwszy klaps.

Kiedyś miałam tylko jedno marzenie odnośnie obsady ekranizacji sagi Sapkowskiego. Poniżej Wam je zwizualizuję.

18620129 1480639185290850 5251393961006834452 n - Rozważania nad obsadą Wiedźmina

Owen Wilson jako Jaskier. Czyż nie jest to wybór najsłuszniejszy z słusznych? Zabawny, a jednocześnie melancholijny. Przystojny, ale nie w oczywisty sposób. Ze złamanym nosem, być może oznaczającym awanturniczą przeszłość, ale dużo bardziej prawdopodobne, że jednak znalezienie się w złym miejscu o złym czasie i powiedzenie o jednego słowa za dużo. Po utworzeniu fotomontażu twarzy Wilsona z postacią Jaskra z gry, nie mam już żadnych wątpliwości, że każdy inny Jaskier to nie będzie mój Jaskier, więc innego aktora w tej roli przyjmę ze smutkiem, acz z godnością. Póki co nie wiemy, kto zagra tę rolę, ale wiemy już to i owo i dyskusje o tym zdają się nie mieć końca. Dyskusje o castingach, zwłaszcza tych dotyczących adaptacji popularnej literatury, budzą w końcu wielkie emocje. Przy okazji Wiedźmina można było zobaczyć, jak czasami te emocje potrafią być paskudne.

Nie spieprz tego!

Taki apel wystosował Michał Żebrowski do Henry’ego Cavilla, gdy ten ogłoszony został nowych Wiedźminem. Żebrowski, stary Wiedźmin, był jedynym jasnym punktem polskiego filmu z 2001 roku, więc nie ma co się śmiać. To taki typ aktora nudziarza, który potrafi jednak w kluczowych momentach celnie zaheheszkować. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie to pożądana cecha odtwórcy Geralta z Rivii, bo to właśnie cały Geralt. On w sumie jest nudny, taki ma być. Ale to też trzeba umieć zagrać. Nie wiem, czy Cavill umie. Wiem, że w moim odczuciu jest nudny. Taki ładny, ale nudny, flakowaty, bleh. Nie widziałam go co prawda w roli Supermena, ale historia Clarka Kenta była dla mnie zawsze jednym z najnudniejszych wytworów popkultury, więc może się zgadzać. Cavilla znam jedynie w roli w Tudorach, gdzie grał ładnego i nudnego koleżkę popieprzonego Henryka VIII. Więc w dalszym ciągu to może się zgadzać.

Liczę więc, za Żebrowskim, że Cavill tego nie spieprzy. Opinia publiczna przyjęła ten wybór ze spokojem, a nawet pewnym entuzjazmem. Pierwszoligowy aktor (jeśli główna rola w ekranizacji komiksu kwalifikuje do pierwszej ligi, a obecnie trochę tak jest) w roli Wiedźmina to niechybnie znak, że produkcja jest traktowana poważnie. Fani się cieszą.

Dalej jednak nie będzie już tak wesoło.

obsada - Rozważania nad obsadą Wiedźmina

Co to jest BAME?

Pamiętacie jak kilka lat temu, część fanów miała za złe CD Projektowi RED (czyli producentowi gry Wiedźmin), że w uniwersum gry nie występują postaci o innym niż biały kolorze skóry? Pamiętacie też, jak tłumaczono ten fakt tym, że gra jest adaptacją książek opartych na słowiańskiej mitologii (czy jakoś w tym stylu)? Ja pamiętam, że nie do końca rozumiałam to oburzenie, śmiejąc się przy tym gromko z tłumaczenia słowiańskością. Od tamtego czasu przeczytałam wiele na temat problemu reprezentacji i uważam, że w tych pytaniach o inne kolory skóry było sporo racji. No bo przecież czemu by nie? No czemu? Naprawdę nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia, dlaczego wszyscy w Wiedźminie, opowieści dziejącej się w fantastycznym świecie, nie w polskim średniowieczu, są biali. A ludzie mają różne kolory skóry, i po prostu chcieliby widzieć w utworach popkultury również osoby podobne do siebie. Tymczasem domyślnym bohaterem zwykle jest biały mężczyzna. Jasne, Geralt jest siwym, bladym mutantem, tak go Sapkowski opisał w książce. Ale jest mnóstwo postaci, które nie są opisane jednoznacznie. Mogą wyglądać naprawdę różnie.

Tymczasem, gdy już dawno zapomnieliśmy o tej sprawie, przyszło do obsadzenia roli Ciri. I ktoś ujawnił w sieci informację, że to tej roli poszukiwana jest aktorka z kategorii BAME. To skrót od black, Asian, and minority ethnic. No i się zaczęło!

Wylało się tak paskudne rasistowskie bagno, po którym myślisz sobie nic innego jak tylko, to że należy natychmiast zakazać fandomów. Czarna Ciri? Azjatycka Ciri*? Przecież Ciri jest nasza, polska, słowiańska jak Cleo i Donatan. Co ciekawe, głosy oburzenia wcale nie należały tylko do Polaków. I naprawdę można by się nimi nie przejmować aż tak, bo były to głosy tak samo paskudne, jak zupełnie spodziewane, gdyby nie doszło to tego, że scenarzystka i twórczyni serialu, Lauren S. Hissrich, nie zaczęła otrzymywać gróźb śmierci.**

Ostatecznie Ciri jest biała. Hejterzy pewnie są zadowoleni. Ale cała ta Cirigate pokazała, nie po raz pierwszy zresztą bo podobnie było w przypadku afery z grą, o której pisałam wyżej, z jak wielkim niezrozumieniem spotyka się książkowy Wiedźmin. Bo wiecie, saga Sapkowskiego to najprawdopodobniej najbardziej feministyczna, równościowa i różnorodna opowieść popkultury. Tylko że mamy tu ludzi, krasnoludy i elfy, ale poza tym wszystko się zgadza. Przeczytałam kiedyś świetne podsumowanie: “Bezpłodna para żyjąca w otwartym związku, mutant i czarodziejka, rusza na pomoc swojej adoptowanej córce, lesbijce”. Czyż to nie jest piękne i w cudny sposób nie trolluje prawicowych interpretatorów powieści Sapkowskiego? Niestety fani Wiedźmina to dziś w głównej mierze fani gier. W żaden sposób nie chcę tutaj hejtować, ani trollować (jak to robi Sapkowski, swoją drogą wciąż nie wiem, czy więcej w tym pisarzu buca czy rasowego trolla, co nie przeszkadza mi go uwielbiać) graczy, ale faktem jest, że gra przysporzyła wiedźmińskiej historii wielu fanów, którzy niekoniecznie rozumieją jego ducha. Wręcz przeciwnie, interpretują go tak, jakby wszystko zrozumieli na opak.

Efekt Jennifer Lawrence

Ciri jest biała, za to Yennefer jest młoda. O to czepiają się tylko nieliczni. W końcu Yennefer, mimo dziewięćdziesiątki na karku miała ciało 16-latki. Nie wiem, czy pamiętacie, jakie oburzenie wywołało obsadzenie w tej roli Grażyny Wolszczak, która w czasie zdjęć do polskiego serialu miała 43 lata (i ciało dwudziestolatki, jeśli widzieliście ją w Grach ulicznych, wiecie to). Anya Chalotra ma lat 22.

I naprawdę nie byłoby tematu, gdyby to nie zdarzało się cały czas. To, że kobiety notorycznie obsadzane są w rolach postaci według scenariusza sporo starszych od siebie. Partnerują aktorom starszym o dziesięć, dwadzieścia lat i grają postaci w podobnym wieku. To nie byłby problem, gdyby zdarzało się to czasami i było podyktowane wyłącznie talentem danej aktorki. Ale to się zdarza cały czas. Henry Cavill ma 35 lat.

Co to oznacza? Ano to, że starsze aktorki, które wydawałoby się naturalnie nadawałyby się do danej roli, tej roli nie dostają, bo wyglądają… za staro na swój wiek. I to, że obraz tego, jak powinno wyglądać się w jakimś wieku, zostaje przez te nowe hollywoodzkie wzorce zaburzony. Sztandarowym przykładem aktorki, która notorycznie obsadzana jest w rolach postaci dużo od siebie starszych jest Jennifer Lawrence. Co prawda swoją pierwszą nominację do Oscara zdobyła za rolę nastolatki, to jednak tylko wyjątek potwierdzający regułę. Od tego czasu postaci, w które się wciela są zwykle o dekadę od niej starsze, tak jak postać Tiffany z “Poradnika pozytywnego myślenia” z 2012 roku. Za tę rolę Lawrence dostała Oscara. Miała 22 lata i grała kobietę po przejściach, według scenariusza w wieku zbliżonym do partnerującego jej Bradleya Coopera. Cooper miał wtedy 37 lat. I tak wygląda schemat większości jej roli, a nie jest ona jedyną aktorką obsadzaną w ten sposób. A mówią, że nie ma ról dla kobiet po czterdziestce. Są, tylko grają je dwudziestolatki.

Efekt Jennifer Lawrence dopadł też Wiedźmina. Nie znaczy to, że Anya Chalotra będzie złą Yen i że nie powinni brać aktorki tak młodej. Być może będzie genialna, ale warto przy tej okazji zauważyć ten niezbyt fajny trend, zwłaszcza pamiętając fochy na Grażynę Wolszczak.

 

*(ja się nawet zdążyłam rozmarzyć na reklamie Vichy z farbowaną na blond Azjatką, taka Ciri wyglądałaby genialnie!)
** doszło do tego, że w reakcji na cały tej hejt postanowiła na jakiś czas odejść z twittera

Podoba się Wam casting Wiedźmina? Kogo sami/e widzielibyście/łyście w głównych rolach?

3 thoughts on “Rozważania nad obsadą Wiedźmina

  1. W punkt! Chociaz niestety to chyba dłuższy trend, patrząc na większość przedstawień Maryji w sztuce sakralnej (co mnie osobiście bardzo irytuje!) .

  2. „Obraz tego, jak powinno wyglądać się w jakimś wieku, zostaje przez te nowe hollywoodzkie wzorce zaburzony” – idealne podsumowanie tego, jak się poczułam wczoraj, gdy zobaczyłam reklamę Intimissimi z Sarą Jessicą Parker oraz Merci z Carlą Bruni. Obie są po 50. Obie są wyprasowane tak, że wyglądają na młodsze ode mnie. Dziwnie. I smutno, szczególnie że prawdziwa uroda zmarszczek się nie boi.

    A Anyę widziałam w londyńskim teatrze Globe i uważam, że jest śliczna oraz urocza, oraz pięknie śpiewa. Czy pasuje do Yennefer? Hm. Bardziej niż Zamachowski do Jaskra… 😀

    Jestem dobrej myśli.

    1. To to jest Carla Bruni w reklamie Merci?! Widziałam tylko reklamę na przystanku autobusowym z daleka i myslałam sobie: jakaś młoda dziewczyna podobna do Carli Bruni. No to zonk. A z SJP była przecież ostatnio afera, że jak to ona może mieć zmarszczki i wyglądac tak staro, no jak! To trzeba było wyprasować w PS, grafik płakał ale kremy przeciwzmarszczowe nie sprzedadzą się przecież same. Okropne to jest. Jednocześnie zmarszki u faceta są sexy (nie znoszę tego słowa) i oznaczają mądrość i doświadczenie, co nie?

      Jak mówisz, że jesteś dobrej myśli co do Yen, to ja chyba też 🙂 A Zamachowski najgorzej, wiadomo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top