Pewnie widzieliście protesty frankowiczów pod sejmem. I być może, jak ja, z jednej strony współczuliście im, z drugiej myśleliście racjonalnie: przecież wiedzieli z jakim ryzykiem muszą się liczyć, biorąc kredyt w obcej walucie. Ten frank to tylko wierzchołek góry lodowej. Najbardziej medialny. Pod nim i wokół niego jest cały wachlarz problemów, mniejszych i większych ludzkich tragedii. Rudery na wynajem w cenach luksusów, czyściciele kamienic, upadli deweloperzy. Tą górą jest polskie mieszkalnictwo. Głód domu niezaspokojony od 97 lat.

Pięter jest 13. Na każdym jakaś bolączka polskiego mieszkalnictwa. Filip Springer w swoim reportażu dociera do ludzi oszukanych przez nieuczciwych deweloperów, rozmawia z nabitymi we franka, wyciąga wyjątki z ogłoszeń drobnych, gdzie śmierdzące stęchlizną piwnice wynajmuje się za połowę średniej krajowej, pokazuje cwaniactwo żerujące na mieszkaniowym niedostatku. Przypomina tragedie ofiar czyścicieli kamienic (m.in. brutalne zabójstwo obrończyni praw lokatorów Jolanty Brzeskiej, którego sprawcy nigdy nie zostali ukarani). I zadaje niewygodne pytania, na które Polska nie znalazła odpowiedzi przez niemal 100 lat.

„Mieszkanie przestało się kojarzyć z obywatelskim prawem. Ludzie uwierzyli, że zaspokojenie tej potrzeby zależy tylko od ich ciężkiej pracy. Jeśli nie mają gdzie mieszkać, to znaczy, że zbyt słabo się starają. Takie postawienie sprawy jest po prostu nieludzkie.”

13pieter 2 - 13 pięter wściekłościNasza współczesna mieszkaniowa nędza odbija się bowiem jak w lustrze w nędzy 20-lecia międzywojennego. Lustro to pierwsza, niezwykle ważna część książki. Oczywiście ta nędza sprzed wojny jest bardziej dosłowna, bardziej obrazowa. Koszmarne warunki mieszkaniowe, nieludzka ciasnota, domy butwiejące, zapadające się od wilgoci, całe rodziny żyjące w przytułkach dla bezdomnych. Tak wygląda codzienność warszawskich robotników. Jest też syzyfowa praca działaczy-ideowców, którzy w niesprzyjających warunkach, przy wręcz jawnej nieprzychylności władz, próbują budować tanie mieszkania spółdzielcze. Pod koniec lat 30. już wiadomo, że niewiele wyszło z ich wymarzonych szklanych domów. Springer stawia nam przed oczami przedwojenny obraz nędzy i rozpaczy i jeszcze zanim zagłębimy się w drugą część tej ponurej, mieszkaniowej opowieści, czujemy, że coś jest na rzeczy, że historia się powtarza, że wciąż popełniamy te same błędy.

Owszem, możemy się pocieszać, że w naszych czasach, politycy przynajmniej udają, że problemy mieszkaniowe Polaków ich obchodzą. W 20-leciu nie leżały one w kręgu zainteresowań rządzących elit, zbyt blisko było politykom do interesów ściągających ogromne czynsze kamieniczników, by przejmować się fatalnymi warunkami mieszkaniowymi lokatorów. Marne to jednak pocieszenie, ta troska współczesnych rządzących, bo niejeden jest przykład na to, że bywa ona obłudna. Springer przypomina jak zarżnięto TBS-y (Towarzystwa Budownictwa Społecznego) i punktuje wszystkie grzechy rządowych programów pomocy w zakupie mieszkań. Programów, które nikomu realnie nie pomogły w spłacie długów, za to realnie nabiły kiesę deweloperom i bankom.

„Na TBS-y wydano cztery miliardy, ale w formie kredytów. Te pieniądze już wracają do Banku Gospodarstwa Krajowego. Środki wydane na Rodzinę na Swoim i Mieszkanie dla Młodych to nie są pożyczki, tylko dotacje. Ich beneficjentami w jednej trzeciej są deweloperzy, a w dwóch trzecich banki. Ludzie, którzy zaciągają kredyty, to tylko taki filtr, przez który się tę forsę przepuszcza. Ale to oni zostają z długami.”

Przez 13 pięter, przez piwnice, fundamenty i garaże, narasta złość. Wściekłość, że sytuacja jest chora, a my sami myślimy, że jest normalnie i to chyba jest w tym najstraszniejsze. Normalnie nie jest. Z 13 pięter wyraźnie wyrasta obraz pokolenia, które uwierzyło, że miarą dorosłości jest kredyt hipoteczny. Ludzi, którzy dali sobie wmówić, że mieszkanie nie jest prawem, lecz przywilejem, na który trzeba sobie zasłużyć. Ludzi, którzy własną wartość mierzą zdolnością kredytową. Ludzi z obsesją własności, na którą ich nie stać, a w imię której warto poświęcić godność, rozsądek i spokój. Tymczasem można byłoby wiele spraw zorganizować inaczej, gdyby tylko zbyt wielu osobom i instytucjom nie zależało na utrzymaniu chorego mieszkaniowego status quo. Ta książka boli, budzi złość i sprzeciw. Jednocześnie otwiera oczy i nie pozostawia złudzeń. Znakomity kawał dokumentu, który nikogo nie pozostawi obojętnym. W końcu niemal dla każdego dom to poniekąd słowo święte. Tak to się jakoś utarło w tym kraju.

 

Filip Springer

13 pięter

Wydawnictwo Czarne, 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top