W dzisiejszym odcinku m.in. o żeńskich końcówkach, zero waste, psach i dżdżownicach. A także o tym, jak rozpoznawać mansplaining i co zrobić, żeby nie utonąć w oceanie plastiku. W skrócie dużo dobrego. Zapraszam!

  • „5 sierpnia 2018 r. przeprowadziłam ekspresową ankietę wśród moich Obserwujących na Instagramie. Pierwsze pytanie brzmiało: „Jak myślicie, w Polsce mamy więcej lekarzy czy lekarek?”. Drugie: „Jak myślicie, w Polsce mamy więcej specjalistów czy specjalistek?”. Przez trzy godziny odpowiedzi na oba pytania udzieliło ok. 400 osób. W obu przypadkach wskazano na większą liczbę mężczyzn: ok. 55% w odpowiedzi na pierwsze pytanie i ok. 65% w odpowiedzi na drugie pytanie. Oczywiście o ile nie można powiedzieć, że instagramowa ankieta stanowi dobre źródło solidnych danych statystycznych, o tyle wydaje mi się, że udzielone odpowiedzi mniej więcej odpowiadają temu jak – jako społeczeństwo – wyobrażamy sobie udział płci w bardziej prestiżowych branżach. Tymczasem według danych Naczelnej Izby Lekarskiej obecnie w każdej grupie wiekowej wśród lekarzy przeważają kobiety”

Czyli lewogram.pl o feminatywach. To chyba najlepszy tekst o żeńskich końcówkach jaki dotąd przeczytałam w internecie. Przeczytajcie i Wy, zwłaszcza jeśli wciąż macie wątpliwości, czy żeńskie formy nazw zawodów są nam potrzebne.

  • „Chcę za to porozmawiać o hodowlach. Ich ciemną stroną jest to, że mogą wywoływać popyt na daną rasę. Moda na yorki, mopsy, amstaffy, terriery, kiedyś ratlerki itp. Co się dzieje, kiedy piesek staje się modny i powszechnie pożądany? Do akcji wkraczają pseudohodowle, handlarze psami z kartonu itp. itd. Osłabia mnie, że ludzie są w stanie zapłacić za takie zwierzęta. Rodowodowy pies kosztuje kilka tysięcy złotych, nie dlatego, że to luksus i piękno, tylko dlatego, że odpowiedzialne i świadome wyhodowanie psa, kosztuje bardzo dużo pieniędzy.”

Czyli Blimsien w bardzo mądrym i potrzebnym wpisie o psach, ich rasach, kupowaniu, adopcji i piekle pseudohodowli. Sama jestem całym sercem za adopcją i nie zdecydowałabym się na kupno psa rasowego, ale argumenty Blum trafiają do mnie w stu procentach.

  • „Zastanów się, jak zwraca się do Ciebie rozmówca. Nawet w internecie ma szansę użyć Twojego imienia i nazwiska, ale zazwyczaj wybierze formę odwołującą się do płci: „kobieto”, „dziewczyno”, „dziewczynko”, „misiaczku”, „złotko” czy inne zdrobnienia mają oczywiście wytrącić Cię z równowagi. Nie, nie bój się, że istnieją jakieś tajne kursy panjaśniania, to po prostu coś, co podłapali od innych mężczyzn w procesie socjalizacji. Przyznam, że nawet w najbardziej gorących dyskusjach nie zwracam się do adwersarzy per „chłopcze”, „chłopczyku” czy „misiaczku”, bo to jest upupiające i infantylizujące i sama sobie tego nie życzę.”

Lady Pasztet w sześciu punktach o tym, jak rozpoznać, że to mansplaining.

  • „Ciekawe, jak ta historia dalej potoczy się na amerykańskich salach sądowych, bo Monsanto – czemu trudno się dziwić – już zapowiedziało odwołanie od wyroku. Warto w tym kontekście przypomnieć pewną stosunkowo niedawną historię. Otóż w 2012 r. włoski sąd pierwszej instancji wydał wyrok, że u pewnego dziecka szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce wywołała autyzm. Decyzja ta odbiła się szerokim echem w mediach i bardzo ucieszyła ruchy antyszczepionkowe (do dziś się na nią powołują). Choć zapadła wbrew wynikom mnóstwa badań i konsensu naukowego. Dopiero sąd drugiej instancji uchylił ten absurdalny wyrok.”

Marcin Rotkiewicz, autor książki „W królestwie Monszatana” o wyroku kalifornijskiego sądu w sprawie glifosatu i co z tym wyrokiem nie tak. O drugiej stronie antyglifosatowej sprawy pisze też To tylko teoria.

  • „Tak naprawdę, dopiero w tym roku udało nam się zadowolić nasze dżdżownice w kompostowniku. Jak każdy mają swoje schematy i przyzwyczajenia, jak każdy mają swoje fochy. Uratowałyśmy je od śmierci, ze sklepu wędkarskiego, to już kolejne pokolenie, które pomaga nam w kompostowaniu, staramy się im dawać, to co najlepsze, rozmnażają się bardzo szybko i nie uciekają, więc chyba im dobrze?”

Czyli Hodowla Słów i 10 faktów o dżdżownicach. Sprawdźcie koniecznie, czy znaliście je wcześniej. W ogóle polecam Wam całego bloga Agnieszki. To mój zdecydowanie ulubiony blog o weganizmie i ochronie przyrody, który w dodatku jest przepięknie ilustrowany rysunkami Pani Krysi.

  • „Jeśli więc ktoś rezygnuje z kupowania co weekend w sieciówkach, bo mu głupio, że tak wychodzi z galerii z siatami, a tu znajomi na Instagramie pokazują, jak buszują w second handach, albo porzuca kawę na wynos w papierowych kubkach na rzecz modnego keepcupa z korkową opaską, to fantastycznie! Planecie jest wszystko jedno, jakie ktoś ma motywacje.”

A to już Joanna Glogaza z naprawdę mądrym tekstem o zero waste.

  • Robinson był prekursorem w stosowaniu papillons de Metz (motyle z Metz) czyli baloników dzięki, którym wysyłano wiadomości poza linie frontu. Ta, którą wysłał korespondent Guardiana, przeznaczona była dla ówczesnego szefa reklamy Petera Allena. Czy akurat ten balon trafił do adresata nie wiadomo, ale wiele innych dotarło do celu.

Czyli Reporterzy.info z artykułem o historii dziennika The Guardian.

  • „Kochany blogowy pamiętniczku – prześledźmy moje ostatnie dzieje w Internecie. Wrzucam zdjęcie wody w szklanej butelce – nie dobrze, kupuję wodę. Nie powinnam kupować wody. Powinnam ją pić z kranu. Wzdycham ciężko bo na wodzie jak byk napisane „Gazowana” – może w waszych kranach leci gazowana w moim nie.
    Wrzucam zdjęcie kubka – tekturowy to prawda – w prywatnej wiadomości ktoś poucza mnie, że nie powinno być takiego kubka bo tekturowy. Powinnam sobie zrobić kawę w domu w moim kubku termicznym. To, że kawa jest  na ziarnach kupionych w jednej kawiarni tuż pod pracą raczej nie działa jako argument. Jest nie tak.”

Zwierz Popkulturalny z tekstem  o jednej z najbardziej wkurzających rzeczy w internecie.

  • „Dlatego bardzo łatwo użyć słów, których używać się nie powinno. Nie dlatego, że o łohohoho, policja, poprawność polityczna, lewactwo. Tylko dlatego, że pewne słowa mają głębsze przesłanie, niż słownikowe. Stoi za nimi historia, którą warto wiedzieć, zanim wyrzucisz z siebie kilka bohaterskich słów i zrobisz z siebie totalnego ignoranta lub ignorantkę”

Czyli Hakierka z tekstem o tym, że „to nie jest wstyd być białym, hetero facetem, ale to też nie jest powód do dumy„.

  • „Nie wiem, jak to się mogło nie udać, ale „Zimna wojna” to jedna z najgorzej opowiedzianych historii miłosnych, jakie widziałam. Można się zachwycać dźwiękiem, obrazami, zegarmistrzowską wręcz precyzją, z jaką konstruuje się tutaj poszczególne kadry, ale wierzyć w tę miłość to jak wierzyć dzisiaj w yeti czy lewoskrętną witaminę C.”

Moja koleżanka, której film bardzo się podoba, uważa że moja opinia na jego temat jest bardzo radykalna. Śmiem jednak twierdzić, że Joanna Pachla ma radykalniejszą. Zresztą przeczytajcie.

  • „Wyrzucam sobie często, że jestem zbyt leniwa, żeby codziennie powiedzieć na instastory (i na fanpage’u, i na twitterze, i na instagramie, i na blogu) coś pięknego, wartościowego, zabawnego. Prawda jest jednak taka, że nie ma takiej osoby, której instastory chciałabym oglądać codziennie. A kiedy już się za czyjąś spontaniczną twórczość zabiorę, to, no cóż. To nie jest personalny atak na nikogo. Wszyscy jesteśmy podobnie nudni.”

Riennahera i jej tekst o social media, z którym bardzo się utożsamiam.

A na koniec Kasia Gandor o tym, jak toniemy w plastikowych opadach i co w związku z tym możemy zrobić. Koniecznie!

2 thoughts on “Dzielnik #25

  1. Nie chcę się czepiać, a jedynie sprostować to, że testu na blogu Ewy Bujacz nie napisała ona sama, a Paulina Zagórska, bo ten wstęp brzmi trochę dwuznacznie.

    1. Dzięki! poprawię. Czytałam ten tekst z tydzień przed tym, zanim siadłam do Dzielnika i proszę jaki babol ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top