Każdy ma jakiś swój wiek niewinności. Dla mnie to trochę lata 90., a trochę przełom Millenium.
W latach 90. miał nastąpić koniec historii, a ja tak bardzo nie chciałam się zgodzić z Fukuyamą, i dlatego też nigdy nie przeczytałam tej słynnej książki. Bo jak to, że ja się dopiero zaczynam, a historia zaliczyła już game over? Potem przełom tysiącleci, gdy wszystko było tak stare i tak bardzo chciało uchodzić za nowe, gdy żyliśmy trochę w bańce, a trochę na beczce prochu.

Gdyby popatrzeć na trzy ostatnie przełomy wieków, przełomy wieków nowoczesnego świata, to wszystko się zgadza. Ten sam cykl. Ta dziwna prawidłowość, pod którą tak wiele da się podciągnąć w Europie. Zadowolenie – rozpad – gnicie – apokalipsa.
Za właściwy początek XIX wieku uchodzi rok 1815 – upadek Napoleona pod Waterloo. XX wiek tak naprawdę miał się oddzielić od poprzedniego stulecia bardzo grubą kreską w 1914 roku wraz z wybuchem I wojny światowej.
Mędrcy i mądrale tego świata od dawna powtarzają, że XXI wiek nie trwa wcale od 15 lat, tylko zaczyna się jakoś teraz. To coś jak astronomiczna i klimatyczna jesień. Nie wyznaczą go żadne miłe rzeczy, jak rewolucja social media, drony, drukarki 3D i sweet focie z rąsi. One mogą posłużyć co najwyżej jako narzędzia. Mądrale mówią różnie, czasem nawet, że już mamy III wojnę światową na raty.

To nie jest wpis o uchodźcach, to nie jest wpis o barwach politycznych i wojnie wszystkich ze wszystkimi, to nie jest wpis o rasistach i ksenofobach, terrorystach i gwałcicielach, hejterach i psychologii tłumu, to nie jest wpis o ludzkim strachu, ani o ludzkiej głupocie. Chociaż mógłby.

Wiek niewiności, ten indywidualny i ten zbiorowy, zawsze przemawiał do mnie mocniej niż złoty wiek. Odwoływanie się do tego drugiego uważam zresztą za zwyczaj szkodliwy w każdych czasach. Zdecydowanie zbyt często idealizuje się czasy przeszłe. Czasy przeszłe wcale na to nie zasługują. Teraz na przykład w Polsce numerem jeden zdaje się być dwudziestolecie międzywojenne. Największą zasługą tego okresu i warunkiem wystarczającym do zostania złotym wiekiem zdaje się być niebycie PRLem. I zdaje się również, że z tego złotego wieku powtarza się teraz tylko to, co najgorsze. I byłoby całkiem zabawnie, gdyby tak jak w latach 90., można było sobie porównywać szybkość wymiany rządów, naprawdę zabawnie. Klimat ideologiczny mamy dziś paskudny. I powtarza się w skrajnościach, w które w wieku niewinności ciężko było uwierzyć. Wchodzimy w ten wiek w paskudnym klimacie ideologicznym, z paskudną aksjologią.

13 lat temu siedziałam na sali wydziału prawa i administracji uniwersytetu wrocławskiego, przysłuchując się wykładowi pewnego profesora, którego nazwiska sobie nie przypomnę, na temat zagrożeń płynących w XXI wieku ze strony ideologii skrajnej prawicy oraz po prostu najzwyczajniej w świecie nacjonalistów. Wykład był po godzinach, nieobowiązkowo, zainteresowanie mizerne. Z sali padały pytania, czy to w ogóle poważne jest zajmować się takimi sprawami. Przecież nie ma żadnej sprawy. Paru skinów pobije Murzyna, margines. A ideolodzy, którzy za nimi stoją? Kanapowe grupy, które w życiu nie ruszą dup z tej kanapy. Nie warto zawracać sobie głowy.

13 lat temu świat w okół mnie był taki niewinny. Czy naiwny raczej. Ten drugi, przerażający świat nienawiści nie do zaakceptowania, był ukryty, pokurczony. A potem objawił się, przeczytaliśmy o nim w internecie i już trzeba było uwierzyć w jego istnienie. Kto wie, czy moi ówcześni sąsiedzi z uniwersyteckiej ławy sami nie wpadli w jego retorykę. W końcu ta retoryka jest tak prosta.

Wiek niewinności to czas, w którym w skali globalnej wierzymy, że już nic gorszego od tego, co minęło, nie może się nam stać. Może nie jest kolorowo, ale bawimy się na całego, a cel uświęca środki. W skali indywidualnej dominuje klimat umiarkowany. Nie interesuje nas światowa polityka bardziej niż to konieczne. Raczej mniej. Nie czujemy na plecach śmierdzącego oddechu historii, nawet jeśli świat zaczyna trząść się w posadach, nie przejmujemy się wcale pyłem z gruzowiska. To jak gra komputerowa z akademickim wywodem lektora.

Po wieku niewinności przychodzi wiek nienawiści. I zwykle to ten pierwszy hoduje na swoim łonie ten drugi. Karmi go swoim zadowoleniem i swoimi lękami i swoim jakoś to będzie. Tak w dużym uproszczeniu wojny w Iraku i Afganistanie wykarmiły ISIS. Z pewnością sami dopiszecie przykłady w mikroskali
Wchodzimy w ten właściwy XXI wiek w atmosferze mowy nienawiści. W dziwnym, skrajnie radykalnym klimacie, w którym moja mojszość jest mojsza. U nas w kraju z taką dziwną, trochę straszną, trochę śmieszną obsesją patriotyzmu, i to takiego brzydkiego, chociaż obsesje same w sobie są paskudne.

W wieku niewinności byliśmy rozważni, umiarkowani i romantyczni. Wciąż jesteśmy. Wciąż się staramy, ale wiek niewinności minął. Jest już tylko wiek nienawiści, którego nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Jeśli go zrozumiemy, to zresztą już po nas.

Czy więc dziwisz się, że tęsknię do wieku niewinności? Ja przynajmniej go mam. Zastanawiam się czasem, czy będą go mieć nasze dzieci.

4 thoughts on “Wiek niewinności, wiek nienawiści

  1. Ostatnio spytałam się przyjaciółki, czy ten świat ostatnio zrobił się taki paskudny, czy wcześniej tego nie widziałam. Albo nie rozumiałam. Pamiętam, gdy były ataki na WTC, byłam wtedy chyba w 3 klasie podstawówki, w szkolnej szatni myśleliśmy, że czeka nas wojna i taki sam los jak naszych dziadków. Potem uspokajała nas nauczyciela, że to przecież daleko za oceanem i nic nam nie grozi. I tak chyba ze wszystkimi wojnami jest, są gdzieś tam na innych kontynentach, a jak nawet w Europie, to też nie u nas, bo u sąsiada więc to nieważne. Na studiach, na zajęciach o konfliktach i ludobójstwach w Afryce, usłyszałam, że znakiem naszych czasów są wiecznie się tlące konflikty, które nie mają końca. Że taka jest dzisiejsza wojna, trwa latami i nie widać jej końca. I już nikt nie pamięta jak się zaczęła. Nie ma wojny światowej, ale wojna gdzieś tam zawsze trwa. Przeraża mnie ta nienawiść, które ostatnio wychodzi z ludzi. W końcu, skąd mam mieć niby pewność, że jutro, lub za rok, nie będzie skierowana na mnie, bo to ja będę uchodźcą?

    1. W 2001 roku miałam 19 i pamiętam bardzo dobrze ten czas, w którym niby się baliśmy, ale odbieraliśmy to wydarzenie trochę tak, jakby działo się w filmie. Pamiętam też dobrze, jak w marcu 2003 roku zaczynała się inwazja na Irak, a my z kolegami ze studiów dyskutowaliśmy o tym, czy będzie Blitzkrieg, jakby chodziło o rozgrywkę w grze komputerowej. Niby historia rozgrywała się na naszych oczach, ale jednak tak daleko. To był własnie ten wiek niewinności, o którym piszę, nie wyobrażaliśmy sobie skutków ówczesnych przyczyn, ale to przecież nie my byliśmy tymi, którzy powinni je sobie wyobrażać. Ludzie nigdy się nie nauczą. Jacy my wtedy byliśmy rzeczowi, elokwentni (czy raczej przemądrzali) i panowaliśmy nad emocjami. Nie wypadało być innym, chociaż może to po prostu takie środowisko było, a jad i nienawiść wcale nie odrodziły się nagle dziś. Może one zawsze były w tych ludziach, którzy teraz wypisują te wszystkie straszne rzeczy w internecie. Może to nie kwestia czasów, tylko odpowiedniego zapalnika. Przeraża mnie to.

      1. Ja się trochę czuję jak… antyfaszysta w Republice Weimarskiej. Widzę jak dookoła mnie rosnie nienawiść, której nie rozumiem i której się boję. Znajomi z fb, ludzie na lokalnych portalach, znajomi z pracy – wszyscy są w mniej lub bardziej radykalnym stopniu przeciwko pomocy uchodźcom. Bo najpierw my, bo lebensraum. Bo oni są inni, źli i untermensh.

        Uświadomienie sobie, że gdzies tam zawsze tlą się konflikty naruszyło moją niewinność. Dziś, widząc co się dzieje obok mnie, tracę ją coraz szybciej.

        Ale jeszcze ciągle wierzę że ludzie są dobrzy. Że ta sąsiadka, która syczy o zdradzie, nie zatrzasnęłąby swoich drzwi przed Syryjką z dzieckiem na ręku. Wreszcie, pomimo tego, że świat (i znajomi z fb) próbuje mnie przekonać, że jest inaczej, nadal wierzę że wszyscy jesteśmy tacy sami. I – Boże dopomóż – obym nigdy tej resztki niewinnosci nie straciła.

  2. Mój wiek niewinności. Na stronach podręcznika widzę bramę Auschwitz. Gąsienice Rudego z łoskotem i zgrzytem mięlą polskie drogi. Słucham opowieści babci (rocznik 1898) o niedoli wysiedlenia. Tak mi żal. Ale żalowi towarzyszyła ulga, że to już historia, i że TAKA historia powtórzyć się nie może. Już nigdy człowiek nie stanie się człowiekowi wilkiem.
    A jednak.
    Jestem przerażona tym co się dziś dzieje na fb. Co ludzi oburza? Pomaganie i miłosierdzie. Co ludzi śmieszy? Szydera z uchodźców. Co ludzie czytają? Memy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top