Ja zawsze byłam jakaś popierdolona. Matka mnie nie nauczyła wstydu, chociaż mówiła, że to wstyd tak się garbić, więc ćwiczyłam chód prosty z książką na głowie. Nie pomogło ani na plecy, ani na mózg szczególnie, żadna wiedza magicznie przez twardą okładkę nie przepłynęła.

Nie wstydziłam się zgłaszać niedysponowania na lekcji w-f. Chociaż miesiączka w reklamach z pewną dozą nieśmiałości miała kolor niebieski, z dziewczynami ścigałyśmy się, która okresu dostanie pierwsza, bo to wciąż była pierwsza brama do dorosłości. Pierwsze podpaski ze skrzydełkami i tampony Tampax, o których krążył kawał, wyjątkowo nas śmieszący, to były nasze przedmioty pożądania, czule nazywane dla niepoznaki zapasem. I to słowo „zapas” było w tym temacie jedynym przejawem naszego wstydu. Dorosłam w pewnej ignorancji zachowań, które nie przystoją dziewczynkom. Wciąż się zastanawiam jak ja się uchowałam. Być może złożył się na to cały wachlarz zaniedbań dorosłych, którzy mieli lepsze rzeczy do roboty niż strofowanie małych dziewczynek. No może poza sakramentalnym „nie dłub w nosie boś nie prosię”, konsekwentnie puszczanym mimo uszu i burom za rycie paznokciami w nowych kościelnych ławkach, które to rycie było silniejsze ode mnie. Ostatecznie, nieco zaniedbana przez system kontroli poczucia wstydu i tego co wypada i nie wypada kobiecie, jestem tą osobą, która zatrzyma się na środku ulicy, by poprawić majtki wciskające się w tyłek. I zrobi publicznie mnóstwo innych „obrzydliwych” rzeczy, gdyż są one ważne dla wygody i komfortu jej ciała równie mocno, co umyte zęby. Wciąż jednak daleko mi do Helen.

Zanim weszłam do internetu, nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje tyle zupełnie naturalnych rzeczy związanych z naszym ciałem, które tak obrzydza kobiety. Bierze się to i z wychowania do tego, co wypada, a co nie wypada kobiecie, czyli tego wszystkiego, co wypływa ze starego, dobrego, patriarchalnego poczucia wstydu i winy oraz modelu kobiety łagodnej i czystej jak sama Maryja, jak i z perfekcyjnych standardów piękna lansowanych przez media. Stare przysłowie pszczół mówi, że ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy sikają pod prysznicem i tych, którzy kłamią. Można je bez problemu przełożyć na kobiety.

Kobiety miewają miesiączki. Miesiączki oznaczają krew i czasem ta krew gdzieś przecieknie. Medal z ziemniaka dla tych, którym nigdy nie przeciekło. Kobiety siadają na kiblach po to by wydalić z siebie siki i kupy, a nie żelki haribo i nutellę. Kobiety mają włosy w innych miejscach niż głowa. Gdyby ich nie miały, nie byłoby czego usuwać i producenci wosków i depilatorów poszliby z torbami. Kobiety bekają i puszczają bąki. Tak samo jak mężczyźni. Gdyby nigdy tego nie robiły, wszystkie wyglądałyby jak wzdęty Jigglypuff. To wszystko jest fizjologia. Człowieczeństwo i biologia. Kobieta też jest człowiekiem. Tymczasem, jakby mało nam jeszcze było, godzimy się na mit kobiety, której cielesne rzeczy ludzkie są obce, której cielesność nie wypada. W tym micie mamy poczuć się lepsze, perfekcyjne, anielskie.

Więc tak, ja zawsze byłam jakaś popierdolona. Może dlatego spot poznańskiej Manify nie obrzydza mnie ani trochę. Wręcz przeciwnie, w moim odczuciu ani razu nie przekracza granicy dobrego smaku, a nawet jest estetyczny. Nie rozumiem kompletnie, co tak obrzydliwego widzą w nim autorki oburzonych komentarzy. Czyżby, własne „niedoskonałe” ciała? Ciała, które nauczyłyśmy się traktować jako niedoskonałe, ciała do ujarzmienia, ociosania. Ciała, którym nie wypada. I dobrze jest je ujarzmiać, upiększać, dostosowywać do naszych potrzeb, komfortu i gustów – nie o to chodzi, by tego nie robić.

Autorka oburzonego na spot Manify artykułu na Mamadu pisze wprost, że film utrwala stereotypy zaniedbanych i brzydkich feministek, obnaża kobiety z ich słabości i kompleksów. Czy naturalistyczne pokazanie ciała automatycznie oznacza ukazanie jego słabości i kompleksów? To tak jakby powiedzieć, że Lena Dunham pokazując w „Girls” swoje naturalne, dalekie od ideałów z okładek, ciało obnażała swoje kompleksy, podczas, gdy ona zwyczajnie pokazuje im fucka. Być może, jeśli widzimy ludzkie ciała słabymi, tak będziemy to odbierać. Jako ciało niegodne i brudne, bo tylko to okiełznane, perfekcyjne, z którym wychodzimy do ludzi, równać się może duszy. Tymczasem ciało istnieje także pod maską perfekcji, którą zresztą możemy nosić lub nie, która dla każdej z nas oznaczać będzie też coś innego. To ciało prywatne, do którego się nie przyznajemy, bo przecież nie wypada. Kobietom nie wypada bardziej. Kobiecie potrzeba mniej niż mężczyźnie, by zyskać miano zaniedbanej i wulgarnej. I pierwsza powie ci o tym druga kobieta, od małego musztrowana, by wiedzieć, co wypada, co nie i gdzie przebiega granica piękna i brzydoty. A tak naprawdę, gdzie przebiega granica tego co ludzkie i tego co boskie. Kobieta jest boska, ale tylko pozornie. Bo gdy przekroczy granicę obrzydliwości, nie spada do poziomu człowieka, tylko od razu zwierzęcia.
Tymczasem wszyscy sikamy pod prysznicem. Albo kłamiemy.

10 thoughts on “Wszystkie obrzydliwe rzeczy, które robią dziewczyny, kiedy nikt nie widzi

  1. Ada, potrzeby fizjologiczne i siadanie całą pupą na ubikacji to naturalne sprawy, które robią zarówno dziewczyny i chłopaki. Pamiętam, jak na szkolnej wycieczce kumple brzydzili się, że usiadłem na kiblu, jak robiłem kupę w naszej wspólnej łazience. Jakby sami wydalali haribo i nutellę ! xD

  2. Wiadomo, że każdy sika, a każda kobieta miesiączkuje – ale w jakim celu pokazywać to w spocie i to aż tak dobitnie? Kiedyś to były mimo wszystko sprawy intymne, a teraz w środku dnia w reklamach mówi się o infekcjach intymnych pochwy. Nie są już intymne, jeśli dyskutuje się o nich w telewizji.

  3. Spodobał mi się ten spot i to bardzo, mimo, że z Manifą się nie utożsamiam. Bo pokazane jest to, co jest prawdziwe. I ja z koleżankami na studiach przerabiałyśmy wszystkie obrzydliwe tematy: kupy, beków, bąków, okresu, dildosów itd., z których cały czas się śmiejemy (przypominam sobie teraz kolegę, dla którego dziewczyna chyba nigdy nie beka i nie purta.. Oh well..). Oczywiście kobieta ma biegać po łące pełnej kwiatów, zbudowana jak grecka sportsmenka ( z odpowiednim wyposażeniem na górze i z tyłu), mieć lśniące włosy, idealną cerę,a sprawy fizjologiczne nie istnieją. Dlatego tym bardziej się cieszę, że powstają takie strony jak choćby entertheroom.pl, gwiazdy jak Alicia Keys, która zrezygnowała z makijażu(nie wiem na ile w tym prawdy a ile chwytu marketingowego; ja sama często chodzę no make up, z paroma bliznami po trądziku i mam to w dupie, bo wreszcie się cieszę ładną jak na mnie cerą, na którą sama zapracowałam). Czas wreszcie pokazać, że kobieta to nie ideał z filmów i z seriali, ale prawdziwa, silna babka, nie zawsze idealna 🙂

  4. Mnie też ten spot nie obrzydza 😉 z czego wynika oburzenie innych kobiet w sieci? Myślę, że częściowo odpowiedzi na to udziela książka „Supermenki. O seksie, władzy i pogoni za perfekcją” (Debora L. Spar) – polecam, przeczytałam w 2 dni. Kobiety same napędzają panujący w społeczeństwach, a niemożliwy do osiągnięcia obraz kobiety idealnej we wszystkim. Pozdrowienia 🙂

    1. Bo nie od dziś wiadomo, że kobiety niestety są najlepszymi strażniczkami patriarchatu i niestety żeby w końcu zniszczyć to gówno, najpierw musimy sobie je uświadomić i zwalczyć w sobie, bo to w nas tkwi bardzo głęboko (ale nie walczyć z innymi kobietami, bo tym też robimy sobie krzywdę i ta kobieca rywalizacja zamiast wsparcia i solidarności to też jeden z filarów, na których trzyma się system).

  5. Ale ja naprawdę nigdy nie sikałam pod prysznicem!
    A w spocie nie mogłam, choćbym próbowała, nawet na siłę się dopatrzeć jakichś obrzydliwości. Też jestem popierdolona najwyraźniej.

  6. Dobra po pierwsze – czemu ta dziewczyna w spocie siada prosto na muszli, a nie na desce?!
    Po drugie – to nie są rzeczy obrzydliwe, bardzo naturalne, ale też nie najpiękniejsze. Poza tym to, co nie przeszkadza nam w nas (jasne, że wolałabym nie obgryzać skórek czy zdrapywać lakieru z paznokci), ale czasami się nie da inaczej), ale u innych wolimy na to nie patrzeć. Tak jak nowy teledysk Zalewskiego do „Jak dobrze” – jest ładne ciało, akupunktura, a nie mam zupełnie ochoty na to patrzeć.

    W kościele to nie pamiętam, ale na studiach stare aule miały cudowne ławki, w których pięknie ryło się paznokciami czy rzeźbiło długopisami pomiędzy słojami.

    1. Ale kto powiedział, że należy pokazywać tylko rzeczy najpiękniejsze? Problem w tym, że media, popkultura przyzwyczaiły nas do obcowania z brzydotą w wydaniu męskim, ta kobieca to wielkie tabu. Bo jasne, że okres ładny nie jest. Co gorsza tabu są też rzeczy, które z brzydotą nie mają nic wspólnego, jak np. karmienie piersią w miejscach publicznych, na które ludzie oburzają się (również kobiety) jakby to było dajmy na to publiczne sikanie, jednocześnie nie mając nic przeciwko kobiecym piersiom na przydrożnych bilboardach z reklamą tartaku.

      1. Właśnie ta perfekycjnosc i anielskość to jest najnudniejsze, co może być. Jak można coś takiego lubić? Toż to Mary Sue. Piękno kobiecego ciała polega na tym, że jest cielesne, ludzkie, śmierdzące. Jaki żałosny byłby Świat, w którym by tak nie było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top