Chciałam napisać o “Nadziei w mroku” zaraz po tym, gdy przeczytałam ją po raz pierwszy jakieś pół roku temu. Trochę się odwlekło i dobrze, bo …
Nadzieja w mroku. Książka na dziś

Sztuka tracenia czasu
Chciałam napisać o “Nadziei w mroku” zaraz po tym, gdy przeczytałam ją po raz pierwszy jakieś pół roku temu. Trochę się odwlekło i dobrze, bo …
Jeśli miałabym w jednym słowie powiedzieć o czym jest “Portret kobiety w ogniu”, powiedziałabym, że jest właśnie o tajemnicy. Ale nie ma ona nic wspólnego z patriarchalnym mitem o tym, że kobieta to tajemnica.
Nie mogę powiedzieć, żebym nie miała wobec tej ekranizacji żadnych oczekiwań. Gdybym ich nie miała nie byłoby mi jednak wcale łatwiej. Są bowiem elementy, w których nowy Wiedźmin od Netflixa niedomaga tak po ludzku jako film. Czy czekam na drugi sezon? Oczywiście!
a “Marriage Story” czekałam jak na żaden inny film w tym roku, mając ogromne oczekiwania, zwłaszcza że za jego reżyserię odpowiada Noah Baumbach, twórca świetnej “Frances Ha”. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? O mamo! Z nawiązką.
Już dawno nie zdarzyło mi się czytać jednej książki przez cały miesiąc, a tak właśnie było w przypadku nowej powieści Zadie Smith. I to bynajmniej nie o jej spore rozmiary tu chodzi.
Zanim zabrałam się za czytanie reportażu Marty Abramowicz, po raz kolejny sięgnęłam po „Zakonnicę” Denisa Diderota. Chciałam sprawdzić jak i czy w ogóle zmieniła się sytuacja sióstr zakonnych od XVIII wieku, w którym to dzieje się akcja powieści. I tak jak przeczuwałam, nie zmieniło się prawie nic poza tym, że dziś z zakonu da się odejść, nie posuwając się do niebezpiecznych ucieczek pod osłoną nocy.
Jest tylko dwóch współczesnych reżyserów filmowych, których dzieła raz za razem mną poniewierają, a wywołane przez nie emocje zadają mi niemal fizyczny ból. Jeden z nich to Lars von Thrier, co do którego mam zawsze pewność, że właśnie mną bezczelnie manipuluje. Drugi to Alejandro González Iñárritu, który nie ma w sobie nic z hochsztaplera, a jednak robi mi dokładnie to samo. Zrobił to znowu swoją „Zjawą” (The Renevant), w której co prawda są filmowe sztuczki, mające sprawić, że historia obchodzi nas bardziej i bardziej w nią wierzymy, ale to wcale nie one decydują o ostatecznym sukcesie.
Nie da się napisać o „Spectre” w oderwaniu od poprzednich części Bonda z Craigiem. Najnowszy film, chociaż stylistycznie różni się od reszty nowej serii, oddając swoisty hołd/nieco wyśmiewając konwencję klasycznych przygód agenta 007, spina cały cykl klamrą. Klamra to trochę logiczna, a trochę niedorzeczna, bo jeśli chcemy odwoływać się do bondowskiej klasyki, elementu niedorzeczności nie da się uniknąć. Wszystko jednak w ostatecznym rozrachunku wygląda na z góry zaplanowane i przemyślane. Jesteśmy uratowani!
Biorę na warsztat przewodnik. Mówili, że inny niż wszystkie. Co z tego wyniknie?
Była sobie dziewczynka. Na imię jej było Amy. Zniszczył ją wielki, brutalny świat i źli ludzie, karmiący się jej niemocą. A może to ona pozwoliła im się zniszczyć?