Mam 7 czy 8 notesów. Zawsze zostawiam pierwszą kartkę niezapisaną. Nie cierpię zeszytów w kratkę. Plus kilka innych fanaberii.
O papierze i piśmie ręcznym, czyli wyznania notesoholiczki

Sztuka tracenia czasu
Mam 7 czy 8 notesów. Zawsze zostawiam pierwszą kartkę niezapisaną. Nie cierpię zeszytów w kratkę. Plus kilka innych fanaberii.
Raz na jakiś czas w okolicach weekendu wpadnę do Was z różnymi ładnymi rzeczami do druku, co Wy na to? Takimi na przykład plakatami, które można sobie powiesić w kuchni.
I inne dziewczęta to taki mój cykl specjalny. Serial, felieton, jak chcecie. Dialogi fikcyjne, a czasem spisane ze słuchu. Wszelkie podobieństwo postaci i zdarzeń jest całkowicie zamierzone. Będzie tu wpadał raz w miesiącu.
Kilka miesięcy temu wybrałam się z przyjaciółmi do Ikei. Gdy Paweł i Ula buszowali między półkami w poszukiwaniu kołder, ja zajęłam się pilnowaniem niespełna trzyletniej córki Pawła. Tym razem nie było to wielkie wyzwanie, bo Nina od razu usiadła przed monitorem do rysowania. I tak pykała sobie palcem po ekranie, pytając mnie co chwilę: „który teraz kolor?”, po czym bez względu na to, co odpowiedziałam, wybierała czarny (co na to psycholog?) i za każdym razem oglądała palec, żeby sprawdzić, czy się farbka odbiła. To w końcu oczywiste, że gdy zaczerpniesz koloru to masz pomalowane ręce! Papier był pierwszy. Dzieci, nawet w cyfrowej erze, wiedzą o tym doskonale.
Wiedzą o tym też artyści, którzy z papieru wydobywają całkiem niespodziewany potencjał. Oto krótki i subiektywny przegląd papierowych możliwości.
Ilustrator z Wrocławia stworzył plakat do spektaklu Teatru Lalek „Czarodziejski Flet” w niezwykle kunsztowny i pracochłonny sposób. Romanowicz zbudował w swojej pracowni tekturową makietę czarodziejskiego lasu umieszczając każdy plan na osobnej warstwie. Prawie jak 3D. Jasne, że na komputerze byłoby łatwiej. Ale nie byłoby pewnie magii. Koniecznie obejrzyjcie filmik o powstawaniu plakatu.
https://www.youtube.com/watch?v=btpeCVRslFM
Trzy lata zajęło grupie twórców z londyńskiego studia State of Play skonstruowanie i zanimowanie papierowego miasta, w którym toczy się akcja gry video Lumino City. Makieta mierzy trzy metry. Z papieru i kartonu są domy, ludzie, drzewa i ogromne koło wodne. Co prawda nie wiemy, czy dobrze się w to gra, ale Lumino City wygląda tak ładnie, że cała reszta to kwestia drugorzędna.
3. Interaktywna okładka płyty
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=YCAzEh6Wyj8
Amerykański weteran hip hopu, DJ Qbert we współpracy z brytyjską firmą Novalia, specjalizującą się w łączeniu tradycyjnego druku z elektroniką, wydał płytę winylową. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie znajdujący się w pudełku z płytą papierowy mixer. Dotykając kartki łączymy się z aplikacją na smartfonie i możemy skreczować do woli. Trochę od czapy gadżet, ale ile przy tym radochy.
W przypadku takiego zabytku cywilizacji jak znaczek pocztowy, niezwykłym byłoby raczej, gdyby wykonać go z czegoś innego niż papier, ale nie odbiegajmy od tematu. Znaczki kolumbijskiej artystki Diany Beltran Herrera dosłownie wyfruwają z koperty. Wyfruwają bo znajdują się na nich ręcznie robione kolorowe ptaki. Wcześniejszy projekt Herrery to papierowe ptasie rzeźby. Nie możemy się zdecydować, co piękniejsze.
Czy wy również w dzieciństwie uwielbialiście bawić się zabawkami samodzielnie wyciętymi z papieru? No jasne, że tak, nawet jeśli ten pomalowany czerwoną kredką wóz strażacki lub Barbie miały być komunikatem dla rodziców: kupcie mi takie, tylko z plastiku, okej! I dlatego właśnie Smok Latający skradł nasze serce. Z tektury jest, pobudza kreatywność, jak młodzież zje to się nie zatruje, i nawet nie kosztuje majątku. Dziecku byśmy dali.
6. Papierowy jeleń chroni faunę polskiego lasu
Takie trofea mogą dumnie zdobić ściany wielbicieli jelonków i kartonu i mówić, że to nasze, przez nas zrobione i to nie jest nasze ostatnie słowo. A nie, to był Miś. Nieważne, miś czy jeleń, papierowy unika kiczu tego na rykowisku i nie przyczynia się do spadku populacji rogacza w naszych lasach. Bardzo nam się to podoba, bo lubimy jelonki, a nie lubimy polowań. Takie poroża znaleźliśmy m.in. w foldit, littlewood i eL design.
Niby to nic nowego, papierowe sukienki widywało się już w audycjach o ekologii w sobotnie poranki z programem 5-10-15, ale przyznajcie, nie były tak dobrze skonstruowane (ciężko użyć tu słowa uszyte). Bea Szenfeld to szwedzka projektantka, w której kreacjach występuje sama Bjork. Kolekcja haute-papier z 2013 roku do noszenia raczej się nie nadaje, ale pod względem artystycznym robi na nas piorunujące wrażenie. Tak, to też jest z papieru.
A jeśli mało wam jeszcze papieru, popatrzcie na ten blog o papierowych cudach i zajrzyjcie na Papierowy Dizajn.
Sznytka, nasermater, wzuwać, kryg, list, VHS. Słowa, których już nie używamy. Rzeczy, których już nie ma. To jest książka, która wyjaśnia, po co o nich pamiętać.
Różni ludzie przebąkują o jej wielkim powrocie. Nie należy w to zanadto wierzyć. Kto, gdzie i dlaczego próbuje wskrzeszać najbardziej irytujący nośnik w historii?
W tym miesiącu oddajemy hołd nośnikom kultury. Tym kultowym i nostalgicznym. Tym namacalnym i nietrwałym. Tym trwałym, bo w końcu „rękopisy nie płoną”. I z potencjałem.
Na początku każdego miesiąca bierzemy sobie za przewodnika rzecz kultury. Przyznajemy, że każda rzecz może się nią stać. Patronuje nam ona przez cały miesiąc, ale szczególnie się do niej nie przywiązujemy.
Być może znasz mnie z bloga Manki Project: dzień dobry, przepraszam cię, że kazałam czekać na siebie tak długo. Być może jeszcze mnie nie znasz: kłaniam się, cześć i czołem!
Od momentu pierwszej myśli o Rzeczovniku upłynęło mi jakieś dziewięć miesięcy. Gdybym miała więc znów przesunąć start, byłoby to strasznie przenoszone dziecko. Wystarczy, że mnie matka przenosiła o dwa tygodnie.