Seriale opowiadają nam piękne bajki. Nawet jeśli udają, że nie i mają jakieś tam ambicje. Opowiadają na przykład często o tym, jak to się dobrze mieszka z innymi ludźmi w ładnych przestronnych mieszkankach, na które w realnym świecie nikogo z bohaterów nie byłoby stać. My dobrze o tym wiemy i twórcy też.
Ta książka boli, budzi złość i sprzeciw. Jednocześnie otwiera oczy i nie pozostawia złudzeń. Znakomity kawał dokumentu, który nikogo nie pozostawi obojętnym. W końcu niemal dla każdego dom to poniekąd słowo święte. Tak to się jakoś utarło w tym kraju.
Przyznam, że zasiadałam do lektury z dość sceptycznym nastawieniem. Prawdopodobnie sama z siebie nigdy nie kupiłabym takiego podręcznika. Co innego udział w warsztatach literackich, zawsze chętnie. Ale podręcznik? No i właśnie na warsztatach podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału dostałam „Maszynę do pisania” w zestawie startowym. Należało więc przeczytać i wyrobić sobie opinię.
Była sobie dziewczynka. Na imię jej było Amy. Zniszczył ją wielki, brutalny świat i źli ludzie, karmiący się jej niemocą. A może to ona pozwoliła im się zniszczyć?
Latem oferta kulturalna we Wrocławiu nie popada w przesadny sezon ogórkowy, a darmowych wydarzeń mamy wręcz wysyp. Musiałam więc dokonać selekcji tworząc dla Was tę listę wydarzeń sierpniowych. Oprócz kultury, dorzucam sporą garść designu. W kilku miejscach na pewno mnie spotkacie.
Kilka miesięcy temu wybrałam się z przyjaciółmi do Ikei. Gdy Paweł i Ula buszowali między półkami w poszukiwaniu kołder, ja zajęłam się pilnowaniem niespełna trzyletniej córki Pawła. Tym razem nie było to wielkie wyzwanie, bo Nina od razu usiadła przed monitorem do rysowania. I tak pykała sobie palcem po ekranie, pytając mnie co chwilę: „który teraz kolor?”, po czym bez względu na to, co odpowiedziałam, wybierała czarny (co na to psycholog?) i za każdym razem oglądała palec, żeby sprawdzić, czy się farbka odbiła. To w końcu oczywiste, że gdy zaczerpniesz koloru to masz pomalowane ręce! Papier był pierwszy. Dzieci, nawet w cyfrowej erze, wiedzą o tym doskonale.
Wiedzą o tym też artyści, którzy z papieru wydobywają całkiem niespodziewany potencjał. Oto krótki i subiektywny przegląd papierowych możliwości.
Ilustrator z Wrocławia stworzył plakat do spektaklu Teatru Lalek „Czarodziejski Flet” w niezwykle kunsztowny i pracochłonny sposób. Romanowicz zbudował w swojej pracowni tekturową makietę czarodziejskiego lasu umieszczając każdy plan na osobnej warstwie. Prawie jak 3D. Jasne, że na komputerze byłoby łatwiej. Ale nie byłoby pewnie magii. Koniecznie obejrzyjcie filmik o powstawaniu plakatu.
https://www.youtube.com/watch?v=btpeCVRslFM Trzy lata zajęło grupie twórców z londyńskiego studia State of Play skonstruowanie i zanimowanie papierowego miasta, w którym toczy się akcja gry video Lumino City. Makieta mierzy trzy metry. Z papieru i kartonu są domy, ludzie, drzewa i ogromne koło wodne. Co prawda nie wiemy, czy dobrze się w to gra, ale Lumino City wygląda tak ładnie, że cała reszta to kwestia drugorzędna.
3. Interaktywna okładka płyty https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=YCAzEh6Wyj8 Amerykański weteran hip hopu, DJ Qbert we współpracy z brytyjską firmą Novalia, specjalizującą się w łączeniu tradycyjnego druku z elektroniką, wydał płytę winylową. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie znajdujący się w pudełku z płytą papierowy mixer. Dotykając kartki łączymy się z aplikacją na smartfonie i możemy skreczować do woli. Trochę od czapy gadżet, ale ile przy tym radochy.
W przypadku takiego zabytku cywilizacji jak znaczek pocztowy, niezwykłym byłoby raczej, gdyby wykonać go z czegoś innego niż papier, ale nie odbiegajmy od tematu. Znaczki kolumbijskiej artystki Diany Beltran Herrera dosłownie wyfruwają z koperty. Wyfruwają bo znajdują się na nich ręcznie robione kolorowe ptaki. Wcześniejszy projekt Herrery to papierowe ptasie rzeźby. Nie możemy się zdecydować, co piękniejsze.
Czy wy również w dzieciństwie uwielbialiście bawić się zabawkami samodzielnie wyciętymi z papieru? No jasne, że tak, nawet jeśli ten pomalowany czerwoną kredką wóz strażacki lub Barbie miały być komunikatem dla rodziców: kupcie mi takie, tylko z plastiku, okej! I dlatego właśnie Smok Latający skradł nasze serce. Z tektury jest, pobudza kreatywność, jak młodzież zje to się nie zatruje, i nawet nie kosztuje majątku. Dziecku byśmy dali.
Takie trofea mogą dumnie zdobić ściany wielbicieli jelonków i kartonu i mówić, że to nasze, przez nas zrobione i to nie jest nasze ostatnie słowo. A nie, to był Miś. Nieważne, miś czy jeleń, papierowy unika kiczu tego na rykowisku i nie przyczynia się do spadku populacji rogacza w naszych lasach. Bardzo nam się to podoba, bo lubimy jelonki, a nie lubimy polowań. Takie poroża znaleźliśmy m.in. w foldit, littlewood i eL design.
Niby to nic nowego, papierowe sukienki widywało się już w audycjach o ekologii w sobotnie poranki z programem 5-10-15, ale przyznajcie, nie były tak dobrze skonstruowane (ciężko użyć tu słowa uszyte). Bea Szenfeld to szwedzka projektantka, w której kreacjach występuje sama Bjork. Kolekcja haute-papier z 2013 roku do noszenia raczej się nie nadaje, ale pod względem artystycznym robi na nas piorunujące wrażenie. Tak, to też jest z papieru.
Sznytka, nasermater, wzuwać, kryg, list, VHS. Słowa, których już nie używamy. Rzeczy, których już nie ma. To jest książka, która wyjaśnia, po co o nich pamiętać.