Znacie te magiczne zaklęcia? Ubrania kupowane dla szczuplejszej wersji siebie, które mają zmotywować nas do schudnięcia. Jedzenie, które ma być na święta, więc za próbę …
Żyje się tu i teraz. Mieszka też

Feminizm, popkultura i koszulki w paski
Znacie te magiczne zaklęcia? Ubrania kupowane dla szczuplejszej wersji siebie, które mają zmotywować nas do schudnięcia. Jedzenie, które ma być na święta, więc za próbę …
Dzisiaj opowiem Wam o prawdziwych problemach pierwszego świata, czyli będzie o urządzaniu wnętrz.
Ponad dwa lata temu wprowadziłam się do nowego mieszkania z silnym postanowieniem niezagracenia. W planach były białe meble, szare dodatki i minimum klamotów. Może nie minimalizm ekstremalny, o którym donosiły szokujące nagłówki magazynów lifestylowych: „sto rzeczy niezbędnych do życia na stu metrach kwadratowych”, ale chociażby maksimum umiaru na jaki mnie stać. Zwłaszcza, że z tych wspomnianych stu metrów nie miałam nawet połowy. Uhmm, tak. Łatwo powiedzieć. Dziś porozmawiamy o urządzaniu wnętrz w modelu długofalowym.
Jej dom lśni czystością, jak z reklamy cifu. Może nie jest to muzeum perfekcyjnej pani domu, ale i tak wygląda jakby sprzątano tu nie dawniej niż wczoraj. Nawet pokój jej córki, u większości ludzi świątynia chaosu, wygląda jak z pinteresta. Z tą różnicą, że jest różowy, bo tu mieszka prawdziwa mała dziewczynka. Mimo to, od progu wita nas przepraszająco: „Nie przestraszcie się bałaganu”.