Ciągle natrafiam na teksty o jakichś dziełach kultury, w których autorzy/autorki lub osoby recenzujące twórczość zapewniają, że rzecz o przeszłości została napisana bez nostalgii. Ba, sama czasem tak zapewniam, a jeśli nawet nie zaznaczam wyraźnie, to lubię tak sobie myśleć. Ale właściwie czemu nie nostalgia?
Nostalgia jest tania, kiczowata i tworzy mylne wrażenie, że „kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów”, prawda? Chyba nie chcemy wywoływać tanich uczuć w odbiorcach? To droga na skróty, chwyt poniżej pasa, niepotrzebna romantyzacja przeszłości, być może nawet zakłamanie. Chcemy głębiej, prawdziwiej, ambitniej. Sama unikam nostalgii jak ognia, a przynajmniej się staram. Czy jednak naprawdę to takie tanie i złe wywoływać tęsknotę za minionym? Czy to źle czuć tę tęsknotę? Myślę, że jest to zjawisko poza dobrem i złem. Jest to po prostu zjawisko z gatunku nieuniknionych.
Czytam sobie hasło „nostalgia” na wikipedii i wszystko się zgadza: „Przez blisko kilkaset lat nostalgię uznawano za chorobę psychiczną”]. […]Ostatnio jednak psycholodzy z Uniwersytetu w Southampton stwierdzili, że nostalgia oddziałuje na ludzi kojąco i poprawia stan ich zdrowia. Okazało się, że tęsknota występuje u ludzi wszystkich kultur i w każdym wieku.”
Parę dni temu koleżanka przysłała mi zdjęcie z imprezy z 2012 roku, które przypomniał jej google photos. Była to legendarna domówka, po której jeden z gości, mieszkający jakieś 200 metrów dalej, wracał do domu przez autostradę A4. Jacy byliśmy piękni i młodzi i jakie mieliśmy mocne głowy i żołądki. Nagle wróciło tyle wspomnień. Nie wracam zbyt często myślami do tego okresu w życiu, sama nie wiem dlaczego. Jest doskonale udokumentowany rozmowami na messengerze i zdjęciami, które wtedy robiło się lustrzanką, na którą wydało się wszystkie oszczędności jeśli się jakieś posiadało albo pierwszymi jako takimi smartfonami. A nawet specjalną grupą na fejsie do umawiania się na imprezy, w której nazwie widnieje „mrok” i „zniszczenie”. Z tej dokumentacji wynika, że było nie mniej intensywnie jak na studiach kilka lat wcześniej. Te mam też dobrze udokumentowane aparatem typu małpka, ale brakuje zapisów tekstowych. To jest w ogóle wspaniałe we współczesności, że możemy tak fantastycznie się dokumentować. Tylko pozornie to wszystko są cyfrowe śmieci.
Tęsknię za tą intensywnością. Teraz też nie jest nudno, ale jest jednak inaczej. Nie uważam, że to źle tęsknić. Tęsknota nie przekreśla wartości obecnego życia. Tęsknota to po prostu nieuniknione uczucie. Jasne, że gdy przesłania nam całe życie i nie pozwala normalnie funkcjonować w teraźniejszości to zdaje się, że mamy problem, ale pojedyncze ukłucia w sercu na dźwięk piosenki, na widok starego zdjęcia, po przeczytaniu czegoś o przeszłości potrafią być cudowne. Nawet jeśli trochę smutne.
Lubię na przykład profile na ista o zjawiskach z przeszłości, próbujące w dość chaotycznej i rozproszonej formie postów oddać ducha czasów i stworzyć ich syntezę, albo dać okazję do tworzenia tej syntezy odbiorcy. Ich sukces opiera się na nostalgii, ale nostalgia to przecież tylko wabik, punkt zaczepienia, początek. Pod nią jest dużo więcej. Od niej zaczyna się opowieść. To się wcale nie wyklucza. Dziesięć lat temu weszłam na przykład na fanpage „Duchologii” po stare zdjęcia z lat 90., które wywoływały we mnie nostalgię (oraz z polecenia kolegi, który jest kuzynem Olgi Drendy), zostałam po dużo dużo więcej.
Jakiś czas temu prezentowałam projekt scenariusza filmowego w konkursie (nie udało się niestety przejść drugiego etapu) i na koniec jedna osoba spytała mnie, jakie uczucie chciałabym wywołać w widzach. Akcja dzieje się w czasach mojego dzieciństwa i ostatnią rzecz, jaką chciałabym wywołać jest nostalgia. Przecież ja gardzę nostalgią! Ale właściwie czemu nie? Czy mam tak do końca wpływ na to, czy ktoś odbierając moją opowieść o przeszłości poczuje się nostalgicznie? Czy jestem w stanie do końca uniknąć efektu taniego nostalgicznego chwytu. Być może, ale zdaje się, że nie. I co z tego? Czasem przychodzi się z powodu nostalgii, a zostaje po więcej. Oczywiście dobrze byłoby jakby to coś więcej istniało, ale czy trzeba od razu potępiać w czambuł teksty, w których nic poza nią nie ma? Czasami ludzie chcą po prostu poczuć to ukłucie w sercu i już.