Zwykle nie piszę takich rzeczy, chociaż uwielbiam czytać je u innych (Miesięczniki Pogardy Riennahery to mistrzostwo świata, lubię też podglądać podsumowania na stories @zpopk), ale czerwiec był tak obfitującym w dobro miesiącem, że postanowiłam powrócić do idei blogów jako internetowych pamiętniczków i zrobić jego podsumowanie. Kiedy znowu będzie zimno, jesień i (tfu, tfu, oby jednak nie) kolejna fala covidu, zajrzę tu i powiem: przynajmniej był czerwiec. A kto wie, może pisanie podsumowań mi się spodoba (jeśli Wam spodoba się czytanie tych moich przygód, to wtedy na pewno) i powstaną kolejne?

Czerwiec jest moim ulubionym letnim miesiącem. Nie zaczęły się jeszcze wakacje, więc nie odliczam jeszcze w smutku dni do ich końca. Wiadomo, że nie mam tak naprawdę żadnych wakacji, ale czujecie o co chodzi. Te uczucia zostają na zawsze. 

Po dwóch latach pandemii, gdy wyjścia z domu były raczej limitowane i jeden atrakcyjny wyjazdowo weekend w miesiącu wydawał się napiętym planem, poziom zapełnienia kalendarza w czerwcu przyprawił mnie o niemałe reisefieber. No dobra, nie jest tak, że dopiero teraz wróciłam do żywych, ale jednak w żarcie, że moje dziecko ma bogatsze życie towarzyskie ode mnie, było coś na rzeczy. Teraz patrzę na pustawy kalendarz lipcowy i czuję pustkę.

Być może moje dziecko ma wciąż bogatsze życie towarzyskie ode mnie. W czerwcu Lula była na trzech imprezach urodzinowych (w tym jednej bliźniaczek). Dwie dzień po dniu. Wszystkie w jednej sali zabaw. Tej samej, w której ona miała swoją imprezę w marcu. Jeśli to nie jest influencing to nie wiem, co nim jest. Wydałam majątek na prezenty. Ale matka też pożyła!

Drezno i koncert Patti Smith

Moja przyjaciółka miała 40. urodziny i postanowiliśmy zorganizować jej niespodziankowy wyjazd na koncert jej ulubionej Patti Smith. Myśleliśmy o tym koncercie już w 2021, ale wtedy został z wiadomych powodów przełożony (zresztą po raz drugi). Tym razem była okazja i nie można było odpuścić. Niespodzianka nie była może taką typową niespodzianką, bo jej mąż musiał się wygadać dużo wcześniej, żeby wzięła urlop w pracy, ale to nie szkodzi. Pojechałyśmy we trzy i nawet się nie pokłóciłyśmy (chociaż był jakiś jedne foch U. o to, że spóźniłyśmy się na statek, którego godzin odpłynięcia w ogóle nie znałyśmy, więc nie wiedziałyśmy, że będziemy spóźnione )!

Koncert Patti Smith był wspaniały. Ta kobieta ma 75 lat i jest taką petardą! Większość osób na widowni prawdopodobnie słuchała jej na długo przed moim urodzeniem, ale poznałyśmy też sympatycznych młodych Czechów. Było to na przypale, bo P. powiedziała mi, że jeden chłopak wygląda jak poeta Krzysztof Siwczyk, który grał w filmie “Wojaczek” i pokazuje mi jego zdjęcia na telefonie (chociaż dobrze pamiętam jak wyglądał Siwczyk), żeby udowodnić, że podobny. Czech to widzi i się śmieje, ponieważ wszystko rozumie, bo jak się okazało był na erasmusie w Polsce. Dużo się śmialiśmy i nie było w tym wcale cringe’u. Potem jeszcze P. powiedziała Czeszce, że jest najpiękniejsza. 

W drodze powrotnej puszczałam dziewczynom “Patolove” Zdechłego Osy po tym jak P. zdradziła, że ma playlistę o sikaniu. Było też sikanie w krzakach, bo pokonała nas kolejka do kibli w miejscu koncertu.

Drezno jest bardzo ładne. Byłam drugi raz, pierwszy raz cokolwiek zwiedziłam. Postanowiłyśmy wrócić tu z córkami, bo na pewno spodoba im się muzeum porcelany (są super psy i koty). 

Warszawa i koncert IAMX

Ten plan był więcej niż dobry. Wywieźć Lulę do babci w Boże Ciało i pojechać z mężem na długi weekend. Przy okazji tego, że i tak wybierałam się na koncert IAMX, którego jestem hardkorową fanką, chociaż na ostatnim występie byłam 15 lat temu (głupia ja). Plan powiódł się znakomicie, chociaż było kilka logistycznych zagwozdek, ale wszyscy zadowoleni, dziecko nie chciało wracać. 

Koncert był cudny. Chris występował bez zespołu, sam ogarniał całą maszynerię i dawał z siebie wszystko. Czy już wspominałam, że jestem wielką fanką? Poznałam w końcu Kingę i Little Mo, które znam z Patreona i Insta. Zapomniałam wpisać się do księgi gości, chociaż krążyłam koło niej zastanawiając się, co kupić w koncertowym sklepiku. Dalej mam za mało koncertów we krwi!

Następnego dnia spotkaliśmy się z dawno niewiedzianym kolegą Piotrem. Płynęliśmy tramwajem wodnym przez Wisłę, zwiedzaliśmy lasy Saskiej Kępy, zaatakowało nas stado chrząszczy, były pieski i wino na Bulwarach (zestaw nadwiślański za 19,90 zł). 

Finał Ligi Pub Quiz

To jest historia jak z filmu sportowego, tylko brakuje mocnego wątku obyczajowego. Ale tło: zmagania pechowej drużyny o miejsce w finale, porażka, wtem! dzika karta, wtem! szóste miejsce w ogólnokrajowym finale, jak najbardziej godne.

Walczyliśmy o finał do końca. Zabrakło nam kilku punktów, ale dzięki temu, że rozegraliśmy wszystkie Quizy, jakie tylko nam przyszługiwały, dostaliśmy Dziką Kartę do Bydgoszczy. Bydgoszcz przywitała nas strajkiem MPK. Był też pęd na łeb na szyję, bo pociąg spóźnił się 30 minut. Część drużyny, która przyjechała autem już czekała. 

Finał był naprawde fajnie zorganizowany. No może poza cateringiem, który przypłaciłam natychiastowym zatruciem pokarmowym (innym makaron też skręcił kiszki). Spotkaliśmy prowadzących pub quizy z Wrocławia, wszystkim, których znaliśmy, więc było trochę jak w domu. Szczegółowy przebieg rozgrywki opisałam w poście na naszym fanpage’u. Mamy teraz fanpage, bo czemu nie. Poczuliśmy krew i za rok znów zapisujemy się do ligi.

Remont

It’s official. Skończyliśmy remont nowego mieszkania. No nie całkiem. Tej części, za którą odpowiadał Pan Paweł. Nie ma jeszcze mebli w kuchni. Właściwie to w ogóle nie ma mebli. Było dużo niespodzianek. Możesz przeczytać cały internet o remontach w starych kamienicach, ale to nic nie da. Było dużo wkurwu i płaczu. I kombinowania. Właściwie skończył się hajs. Może po wakacjach uda się przeprowadzić. Może za rok będę w stanie opowiadać o remoncie na spokojnie.

Na koniec Blog

Na początku czerwca miałam wielki entuzjazm i masę pomysłów na teksty blogowe. Pomysły wciąż mam zapisane, ale działo się życie i zupełnie zapomniałam o tym, że miałam pisać. Opublikowałam jeden tekst, za to mega ważny o ADHD. Po tym wpisie i wpisach na insta odezwały się do mnie osoby, które podejrzewają, że one same albo ktoś bliski też może to mieć. Jedna jest już w trakcie diagnozy. Jeśli to nie jest dobry influencing, to nie wiem, co nim jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top