Znacie te filmy o drużynach sportowych złożonych z samych nieudaczników? Uroczych, z wielkim sercem do gry, ale jednak patałachów, którzy przedziwnym zbiegiem okoliczności dostają szansę na odmianę swojego losu? Marzą o udziale w jakimś turnieju, w którym można wygrać hajs, którego potrzebują w związku z obyczajowym wątkiem scenariusza, albo o awansie do lepszej ligi. Pomaga im zwykle zdegradowany trener alkoholik o przebrzmiałej sławie. Nie zawsze chodzi o sport, to może być zespół muzyczny lub jakakolwiek inna drużyna. Otóż ja takie filmy uwielbiam, chociaż nie przytoczę z głowy żadnego tytułu. I chociaż normalnie nie prowadzę w głowie filmowej narracji na temat swojego życia, bo życie tak nie działa, to w rozgrywkach ligi Pub Quiz czuję się jak bohaterka filmu z tak lubianego przeze mnie gatunku. Dziś opowiem Wam o Pub Quizie, bo czemu nie!

Powiedzmy sobie uczciwie: moja drużyna to nie są jakieś tam najgorsze patałachy. Jesteśmy całkiem nieźli. Na firmamencie wrocławkiego Pub Quizu świecimy jak całkiem mocne latarki, często zajmując miejsca pierwsze, bardzo rzadko lądując poza podium. Ale żadne z nas gwiazdy. Nie posiadamy megalomańskiego fanpage’a jak niektórzy (chociaż czasem myślę, czy by nie założyć: mam totalnie pomysł jak go prowadzić i może nawet mielibyśmy jakieś lajki od znajomych!), nie mamy dwudziestu członków obeznanych w każdej dziedzinie wiedzy no i jesteśmy beznadziejni z geografii. 

Czasem udaje się nam coś wielkiego. Jak wtedy gdy wygraliśmy w zaskakujący sposób ponad 300 złotych jednej nocy (zwykle nagrody pieniężne to jakieś 50-100 zł, kwota zależy od liczby uczestników danego wieczoru, owej nocy było zaś 28 drużyn), albo gdy zdobyliśmy magiczną liczbę 40 punktów w quizie (maksymalnie można zdobyć 45, bo tyle jest pytań, zdarzało się nam zdobywać ponad 40 puntów, ale odkąd zaczęliśmy grać ligę w lutym ciągnęło się za nami jakieś fatum i nie mogliśmy przekroczyć magicznej czterdziestki). Czasem wracamy do domów podłamani, bo zajęliśmy drugie miejsce przegrywając głupim pytaniem w dogrywce i zamiast zgarnąć hajs musieliśmy znowu pić autorskie drinki barmana z naszej szczurlandii, jak czule nazywamy klub, w którym gramy oficjalnie ligę. Albo gdy zdobywamy jakieś marne 30 puntów, które oddalają nas od finału (nasz najgorszy wynik, jeśli dobrze pamiętam, wynosił 29 punktów, co najśmieszniejsze: zajeliśmy wtedy pierwsze miejsce). Czasem się kłócimy, bywa że miewamy nawet na siebie focha. Czasami podejrzliwie spoglądamy na inne drużyny, czy nie wychodzą do kibla sprawdzać odpowiedzi w telefonach.

To wszystko jest bardzo filmowe. Zapisaliśmy się do rozgrywek Ogólnopolskiej Ligi Pub Quiz, których finał zaplanowany jest na koniec czerwca, ale o ten finał, do którego wchodzi 20 drużyn musimy się bić i łatwo nie będzie. Zostały nam dwa tygodnie rozgrywek. W tej chwili jesteśmy na 21 miejscu. Co za emocje!

Pub Quiz. Co to takiego

Pub Quiz powstał w UK w latach 70. XX wieku. Chodziło o to, by przyciągnąć ludzi do pubów i klubów w mniej imprezowe dni. W Polsce Pub Quizy istnieją od 2010 roku i w tej chwili odbywają się w ponad 30 miastach. Tak przynajmniej piszą na oficjalnej stronie. Co roku można zapisać się do rozgrywek ligowych, co zobowiązuje do zagrania w jednym wybranym lokalu przynajmniej 15 quizów w czasie trwania ligi (wyniki można poprawiać, można też kilka razy zagrać w innym miejscu). I jeśli drużyna znajdzie się wśród 20 najlepszych w swojej kategorii (drużyny do 6 osób oraz kategoria “open”) jedzie na wielki finał dla najlepszych drużyn w kraju (w tym roku w Bydgoszczy).

Każdy quiz to 45 pytań z przeróżnych kategorii. Niektóre to łatwizna, niektóre zaś istna rzeźnia, a ich twórcy powinni się za nie smażyć w piekle. Uznaniowość niektórych odpowiedzi bywa kontrowersyjna, czasami idziemy się wykłócać z prowadzącymi. Wygrać można niezbyt wielkie pieniądze albo nagrody na barze od klubu (czyli z reguły alkohol). Wygraliśmy już morze alkoholu, wolimy hajs.

Dzieje naszej drużyny

Wszystko zaczęło się w październiku 2020 roku pod koniec letniego okienka covidowego, tuż przed lockdownem, który znów pozamykał knajpy i uziemił nas na długie jesienno-zimowe miesiące bez towarzystwa przyjaciół. Ale jest jeszcze kilka tygodni przed szczytem drugiej fali i knajpy trzymają się otwarte na oścież ostatkiem sił, chociaż trzeba zachować dystans i wpuszczają tylko połowę sali. I wtedy pisze do mnie Justyna, moja koleżanka i sąsiadka, czy nie poszłabym z nią i jej starym na Pub Quiz. Nie miałam pojęcia co to. W międzyczasie dołączyła do nas jeszcze dwójka starych znajomych i tak powstał Trójkąt Bermudzki. Nazwa może nie tak zabawna jak “Zawsze drudzy” (moja osobista top nazwa), czy “Góra Kretynów” (nasi nemezis, nie wiem, czy wiedzą), ale przynajmniej od razu wiadomo z jakiej dzielni jesteśmy. A szacun na dzielni trzeba mieć. 

Od tamtego czasu skład wielokrotnie się zmieniał, osoby dochodziły i odchodziły, zdarzały się zastępstwa i występy gościnne. W tej chwili mamy silny trzon 7-8-osobowy, w porywach do 10 plus kilka osób, na które liczymy trochę mniej, ale zdarza się, że zaszczycą obecnością. Do drużyny można dostać się tylko po znajomości. Chodzi o dobrą zabawę z przyjaciółmi, chociaż nie udawajmy, że punkty nie są ważne. Fajniej wygrywać niż nie.

Był pomysł, żeby zmienić nazwę na “Szczury z Ar-baru” (to ten klub, w którym gramy ligę), ale upadł. 

Mamy maskotkę, która nazywa się Heinrich Agamemnon Camilla IV i wygląda jak hipopotam ze skrzydłami smoka.

Prawdopodobnie naszym okrzykiem bojowym jest “Za Camillę!”. To bardzo hermentyczne.

Lubimy kategorie multimedialne z muzyką lat 90., bo jesteśmy starymi ludźmi. Nie lubimy kategorii filmowych z youtuberami. Z tego samego powodu.

Jak dobrze mieć hobby

Kiedy byłam mała brałam udział w szkolnych quizach i zawsze wymiatałam w “państwa miasta”. Zapamiętuję wiele faktów zupełnie bezwiednie, chociaż teraz to już nie ten łeb co kiedyś (to się w ogóle nie kłóci z tym, że nigdy nie pamiętam kiedy i o której mam wizytę u lekarza i jestem bardzo wdzięczna za systemy sms’owych przypominajek, zupełnie inna jakość życia). To bardzo randomowe fakty, a ciągi skojarzeń, które prowadzą do tego, że sobie je przypominam bywają przedziwne. Najlepiej zapamiętuję zaś daty. Powiedz mi datę swoich urodzin i możesz się spodziewać życzeń, jeśli oczywiście chcesz. Długie ciągi cyfr po prostu mają osobną szufladkę w moim mózgu. Znałam na pamięć numer mojej poprzedniej karty bankomatowej, bo ciągle ją gdzieś wpisywałam. 

Nigdy nie sądziłam, że moje pokłady wiedzy bezużytecznej i talent do dat na coś się kiedyś przydadzą. A jednak. Mogłabym iść do “Jednego z dziesięciu”, mąż mnie przez lata namawiał, ale się jednak boję ewentualnej kompromitacji. Co innego jednak zabawa w klubie. Zawsze byłam party girl. Więc Pub Quiz to totalnie moja rzecz. Aktywność offline, trening mózgu, dobra zabawa z przyjaciółmi. Idealne hobby, którego potrzebowałam, chociaż nie miała o tym pojęcia.

Wspaniale mieć hobby. Cudownie jednak byłoby pojechać na ten finał do Bydgoszczy. Zarobiliśmy już na bilety PKP, więc spinamy tyłki. Życzcie nam dobrze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top