Dotarło to do mnie dopiero wczoraj. 14374 dni na Ziemi, przez które chłonęłam przeźroczysty przekaz religii i popkultury i nic nie zauważyłam! Musimy porozmawiać o mesjaszach.

Wczoraj obejrzałam tę nową „Diunę”. Przesadnie długi pilot pierwszego sezonu serialu, ale bardzo ładny film. Chociaż może nie zachwycił mnie wizualnie aż tak, jak w recenzjach pisali, że zachwyci. No chyba, że mówimy o loczkach Timothée’ego Chalameta: jego grzywka w burzy piaskowej musiała mieć wiele linijek w didaskaliach i osobny budżet. Wybaczcie tę mało ambitną mikrorecenzję. Jestem diunową ignorantką, do wczoraj nie miałam pojęcia, o co chodzi w tym uniwersum, ale ten tekst nie jest o tym konkretnym tekście kultury, nie rozbieram go na czynniki pierwsze. Jest o opowieści starej jak świat, tej samej co zawsze. O tym jak bardzo idiotycznym i szkodliwym motywem fabularnym jest oczekiwanie na mesjaszy. Robimy tym sobie straszne kuku. Ale jakże dobrze to się sprzedaje!

Od Biblii (i wszystkich wcześniejszych opowieści, z których w Biblii zżynali) po Narnię, Gwiezdne Wojny, Ciri z Wiedźmina i Matrix. Wybraniec, Mesjasz, ten, ta, ci którzy i które mają ratować, mają zbawić.

W „Diunie” żeński zakon, będący czymś w rodzaju loży czarodziejek, od setek lat czeka. No dobrze, oddajmy im nieco sprawiedliwości: nie czekają tak całkiem bezczynnie, próbując przyczynić się jednak do powołania do życia istoty skupiającej tyle mocy, by pokonać zło i naprawić poryty świat. W przeciwieństwie do większości podobnych opowieści jest tu jakaś aktywność, ale to wciąż czekanie na zbawcę, który się pojawi albo i nie (mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, wypiłam w czasie tych 2 i pół godziny filmu kilka kieliszków domowego wina rocznik 2020). No więc oglądam scenę rozmowy matki Paula Atrydy z tą główną wiedźmą, którą gra Charlotte Rampling. I wtedy mnie trafia!

Kobiety! Czy zamiast marnować czas i energię czekając na wybrańca, nie mogłybyście się po prostu zorganizować i podziałać w bardziej skuteczny sposób? No nie wiem, takie rzeczy jak podburzanie ludu, uzmysłowienie tysiącom jednostek ich sprawczości, która może doprowadzić do rewolucyjnych zmian, jakaś polityka, sojusze, albo inne wymagające nieco organizacji i knowań pomysły na przejmowanie władzy nad światem dostępne w warunkach świata przedstawionego, które są może bardziej skomplikowane, ale chyba jednak pewniejsze niż czekanie na mesjasza, bo ten zjawi się, albo i nie.

[To uczucie, gdy przeczytałaś w lekturze szkolnej jakiś fragment, który totalnie kłóci się z logiką twojego świata, ale nie możesz powiedzieć pani od polskiego, że bohaterowie są jacyś głupi i mogliby prościej i inaczej, bo powie, że nic nie zrozumiałaś i dostaniesz pałę.]

Tak, bohaterki tej sceny żyją w feudalnym kosmosie, a to jest historia o księciu z pięknymi loczkami, ale nie chodzi mi tu o „Diunę.” Wkurzam się na oklepany motyw mesjańskich wybitnym jednostek zawsze i wszędzie. Jest fajny w (pop)kulturze, ale w przełożeniu na życie społeczne oznacza:

  • pieprzony kult jednostki
  • rezygnację ze społecznego poczucia sprawczości

Historie o mesjaszach tylko w nas te przekonania umacniają. Nie oznacza to, że są z gruntu złe i należy wszystkie oparte o ten motyw dzieła kultury odrzucić. Oznacza to tylko, że mesjasz jest problematyczny i możemy sobie po prostu pogadać, że taki jest.

W rzeczywistości aż tak bardzo nie czekamy na mesjaszy jak w literaturze i filmie. Nie tak dosłownie (no chyba, że jesteśmy tymi libkami, którzy na serio wierzyli w moc powrotu Tuska). Często żyjemy jednak w przekonaniu, że pewnych spraw nie da się załatwić bez udziału wybitnych, wpływowych jednostek. Trwamy w apatii zapominając o tym, że wybitne jednostki nie znaczą nic, gdy działają samotnie, bez wsparcia tłumu i osób z cienia, a te wpływowe robią coś konkretnego zwykle dopiero wtedy, gdy poczują społeczną presję.

Poleganie na mesjaszach to społeczny marazm i ryzyko zaufania fałszywym mesjaszom. Dzieła kultury przekonują nas jednak, że bez udziału zbawów nie uda się pokonać zła. Jest to na tyle karkołomna teoria, że aby ją uwiarygodnić w tych wszystkich historiach, zło musi być na tyle potężne, że stoją za nim jakieś ponadludzkie czary. Inaczej historia nie ma prawa się kleić, bo ludzkie zło to żadna magia. 

Ze wszystkich mesjańskich opowieści, najbardziej klei się jeszcze ta o Jezusie. Trzeba pokonać śmierć, w grę wchodzi obietnica życia po śmierci, trudno weryfikowalna na Ziemi (nic dziwnego, że Żydzi odrzucili Jezusa, za nic nie wpisywał się w mesjasza, który pogonić by miał Rzymian). Jest tak magicznie, że w regułach działania tej warstwy świata przedstawionego, tylko pojawienie się Mesjasza, który załatwia tę konkretną sprawę (zbawia ludzkość i idziemy do nieba) ma sens. Może niekoniecznie wszyscy na to czekali, ale okej.

Wszystkie inne dzieła kultury z motywem mesjańskim nie kleją się już tak dobrze. Dałoby się bowiem sprawę załatwić prościej, wspólnymi siłami, bez czekania na postaci z legend. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak zwierzęta z Narnii organizują się i puszczają zamek Białej Czarownicy z dymem ciemną nocą, gdy śpi i nie może zamienić ich w kamień, zamiast czekać aż Aslan łaskawie ruszy swój wielki koci tyłek zza morza, a Łucja Pevensie schowa się w starej szafie. Jestem w stanie wyobrazić sobie prostsze rozwiązania, polegające na organizacji i wspólnym działaniu bez pomocy mesjańskich supermocy w większości takich historii. Oczywiście byłyby to inne historie. Takie mniej bajkowe. Trochę mniej problematyczne i pewnie psujące całą zabawę, ale myślę, że jesteśmy na tym etapie historii, że się już nie da opowiadać w ten sposób nic na serio. Może po prostu nie piszmy już tylu historii o mesjaszach i wybrańcach, albo częściej je dekonstruujmy. To dopiero będzie zabawa!

1 thought on “Problem z każdym jednym mesjaszem

  1. Nie zabrałam się jeszcze za „Diunę”, mimo że ostatnio było głośno o tym filmie, ale Twoje spostrzeżenia również dorzuciły cegiełkę do tego, abym to w końcu zrobiła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top