Robimy mnóstwo dobra dla osób uciekających przed wojną w Ukrainie. Rząd może niespecjalnie pomaga (za to przypisuje sobie zasługi oddolnie zorganizowanych obywateli) ale przynajmniej nie przeszkadza jak na granicy z Białorusią, gdzie od siedmiu miesięcy pomoc osobom umierającym w lesie jest nielegalna. Te osoby też uciekają przed wojną. Mamy granicę chwały i granicę wstydu.
Czy w obliczu wojny w Ukrainie powinniśmy o tym zapomnieć, przestać mówić? Być może część z Was zastanawia się, czy przypominając o pushbackach na granicy z Białorusią, nie umniejsza się cierpieniu Ukrainy albo polskiej pomocy dla niej. Możliwe, że cienka jest granica między przypominaniem o wstydzie a whataboutyzmem. Ale możliwe też, że jeszcze cieńsza jest między obawą przed whataboutyzmem, a przyzwoleniem na zapomnienie.
Powiedzmy sobie otwarcie: osoby, które wzywają do uciszania tematu traktowania uchodźców z tzw. białoruskiego szlaku, wcale nie kierują się troską o Ukrainę. Politycy PiS niedawno wieszający psy na Janinie Ochojskiej, która ma czelność przypominać, że Polska nie tylko pomaga, kierują się interesami swojej partii i rządu, który decydując się wprowadzić stan wyjątkowy, wyrzucając media i zmuszając organizacje pomocowe do działalności poza granicami prawa, narobił strasznego bagna i nie wyjdzie z tego z twarzą. Cała reszta kieruje się swoimi uprzedzeniami. Nie bójmy się tego słowa: rasowymi.
Mamy granicę chwały i granicę wstydu. To się nie wyklucza. Niestety.
Czytamy dziś relację Grupy Granica, która niesie pomoc na obu granicach, o zatrzymaniu ich aktywistów i aktywistek za to, że pomogli rodzinie z siódemką dzieci na polsko-białoruskim pograniczu: Te same osoby za takie same działania na rzecz uciekających przed wojną w Ukrainie jeszcze kilka dni temu nazywane były bohaterami. Niosąc pomoc na tej drugiej granicy, są potencjalnymi kryminalistami.
Ludzie piszą, że “to nie to samo”.
Tak łatwo sobie zracjonalizować, że jedne osoby uciekające przed wojną zasługują na pomoc bardziej niż inne. Bo są nam kulturowo bliżsi, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Bo nie wypada narzekać na Polskę, gdy Polska tak pięknie pomaga? Co to w ogóle za narracja? Narzekać?
Nie wolno nam zapomnieć.
Czy przypominanie przekreśla całe dobro i zaangażowanie w pomoc dla osób uchodźczych z Ukrainy? Czy w jakikolwiek sposób mu umniejsza? Umniejsza osobom pomagającym i osobom uchodźczym? Nie. To zupełnie nie o to chodzi.
To jest taki fikołek który ma zamykać usta. A nawet bardziej. Ma usprawiedliwiać milczenie i przyzwolenie. To nie jest nowy fikołek. Testowaliśmy go już w narracjach o historii, uznając mówienie o tym, że Polacy podczas wojny II światowej też zabijali Żydów za plucie w twarz sprawiedliwym wśród narodów świata. Przecież wiele osób wciąż nie wierzy w stodołę w Jedwabnym, jak więc może przyjmować do wiadomości, że w 21 wieku nasz kraj pozwala na śmierć uchodźców w lesie w tym samym czasie, gdy ratuje się ludzi z Ukrainy? No jak?
No chyba, że nie będziemy o tym słyszeć, albo sobie to zracjonalizujemy. Po co przyjeżdżają? Słyszę mnóstwo racjonalizacji, od której robi mi się niedobrze. I nie słyszę jej wcale od złych ludzi.
Wydaje się oczywistym że w całym zrywie na rzecz UA tym bardziej powinniśmy przypominać o tamtej granicy, wspierać pomoc jak tylko się da. No bo jak tam można?! Dlaczego to nie jest oczywiste, nie potrafię sobie tego zracjonalizować. Niektórzy jednak potrafią. Mają w tym interes. Abo uciszają sumienia. Albo po prostu wychodzi z nich głęboko zakorzeniony rasizm. I nie tylko rasizm. Bo także seksizm.
To co innego?
Przykładowa racjonalizacja, od której robi się niedobrze na wielu poziomach, a jednak pada z ust dobrych, niby zatroskanych ludzi:
“Z Ukrainy jadą kobiety z dziećmi. A tam młode, zdrowe chłopaki.”
Cóż, po tygodniach w zimnym lesie już nie takie zdrowe. Powinni się bić, walczyć o wolność, nie uciekać. Całe szczęście Ukraina zarządziła mobilizację, bo co by ludzie mówili o młodych, zdrowych chłopakach, gdyby stamtąd przyjechało ich więcej. Może nie mówiliby aż tak źle, jak o tych z podlaskich lasów, w końcu to biali chłopcy. Przynajmniej by niedehumanizowali. Nie aż tak.
Znacie tę zasadę: najpierw kobiety i dzieci. Ewolucyjnie ma ona sens. Dla przetrwania gatunku potrzebujemy dzieci, a dzieci potrzebują matek. Matka to domyślna opiekunka, ale tu już mniej ewolucji i natury (pomijając pierwsze miesiące karmienia, jeśli założymy, że mówimy o całej historii ludzkości, a nie tej od wynalezienia mleka modyfikowanego) więcej kultury, a dokładniej patriarchatu.
Polscy chłopcy zasłaniają się dziś tą zasadą, żeby bronić się przed obcymi chłopcami. Którzy zabiorą im pracę, albo socjal bo przecież nieroby (zdecydujcie się!), zabiorą lub zgwałcą “nasze” kobiety. Niektórzy powiedzą to jawniej, głośniej, głupiej, inni przebąkną, niby w rozsądnych, wyważonych słowach. Jedno i drugie: toksyczna męskość na pełnej. Polskie dziewczyny napiszą na instagramie, że bliższe są im siostry Słowianki. I wydaje im się, że to okej tak napisać. Więc cicho sza o tych, co w lesie.
Nikt.
Nikt nie powinien umierać z zimna w lesie, nikt nie powinien być przerzucany kilkanaście razy przez płot na granicy.
Nikt nie zaprzecza, że szlak białoruski to robota Łukaszenki i putina by zdestabilizować granice, ale czy to w jaki sposób trafili tam ci ludzie z krajów ogarniętych konfliktami ma znaczenie, gdy grozi im śmierć? Gdy nasz rząd przyczynia się do ich śmierci (wprowadzając stan wyjątkowy na Podlasiu we wrześniu 2021 i stosując pushbacki jeśli nie stał się z automatu wspólnikiem Łukaszenki, to co najmniej gra w jego grę na jego zasadach), nie tylko nie wpuszczając ich, ale zwyczajnie utrudniając działalność organizacjom pomocowym, czyniąc ich pomoc nielegalną. Czy muszę odpowiadać w ogóle na to pytanie?
Tak.
Tak, można przejmować się wojną, wspierać Ukraińców, pomagać im i jednocześnie popierać pomoc dla uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. To się nie wyklucza, to nie umniejsza tamtej pomocy, nie odciąga od niej uwagi, nie jest żerowaniem na tragedii ukraińskiej. Nie jest sraniem w gniazdo, jak piszą niezbyt mądre instagramerki. Wręcz przeciwnie, to porządki w gnieździe. Nasze gniazdo ma wystarczająco nasrane. Jest mi aż głupio, że to piszę, bo to powinno być oczywiste. Ale widać nie jest.