Nie ma bez niej dnia. Jeśli wydaje mi się, że dawno nie było żadnej inby, to naprawdopodobniej coś mnie omija. Spokojnie, z pewnością niedługo ktoś ze znajomych skomentuje coś niby bez kontekstu, w próźni. Nie będę rozumiała, o co chodzi, ale domyślę się, że kontekstem jest inba, o której jakimś cudem jeszcze nie słyszałam. Powoli dojdę po nitce do kłębka.

W niej wykuwają się postawy i idee, chociaż częściej to jednak hejty, nieporozumienia i zażenowanie. Inba w social mediach lewicowej banieczki. Spróbujmy się jej przyjrzeć. Czym jest i dlaczego nie ma końca?

Walki o najsłuszniejszą słuszność. Ideową czystość. Postępowość. Inba o to, że na lewicy ciągle jest jakaś inba, co świadczyć ma o słabości lewicy. Metainba. Inba inb.

Śledzenie lewicowych inb jest jak oglądanie najlepszego programu rozrywkowego. 

Prawdopodobnie mam bardzo niezdrowe podejście do internetowych kłótni. Możecie zacząć o mnie źle myśleć za raz, dwa, trzy… Lubię czytać, jak się kłócą. Nigdy w tych kłótniach nie uczestniczę, o nie! To nie na moje nerwy i wiem, że dyskusje w social mediach do nikąd nie prowadzą. Nikt nikogo nie słucha, nikt nie zmienia zdania, nikt nie zaczyna zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście powinien iść dalej w zaparte, bo gada bzdury. Wchodzisz w te dyskusje, żeby przedstawić swoje racje, stanąć w czyjejś obronie, zderzyć się z murem, napisać to samo tylko inaczej jeszcze sto pięćdziesiąt razy, wyjść z poczuciem moralnego zwycięstwa. Ech, zderzyć się z całą masą toksycznych zachowań i być może osobiście również wykazać się toksycznym zachowaniem. No bez sensu.

Można też stać z boku. Ekscytować się walką, stojąc po jakiejś stronie. Zresztą nie da się ekscytować i nie stać po żadnej, jesteś lewicową dziewczyną/chłopakiem/enbikiem i nigdy nie stoisz okrakiem. Nie czytasz przecież inb, jak nie masz zdania. Nie po to są.

Kibicujesz komentującym, których zdanie podzielasz, kiwasz głową z uznaniem, czytając jak udaje im się zaorać przeciwnika. Przewracasz oczami nad wszystkimi bzdurnymi argumentami strony, z którą się nie zgadzasz.

To jak bójka za szkołą. Tylko lepiej. To jak bójka za szkołą, w której bierze udział ten chłopak, co ci się podoba.

(To jest to porównanie, o które nikt nie prosił, a wszyscy potrzebowali!)

Myślę, że nic nie opisze lepiej mojej relacji z każdą kolejną lewicową inbą, niż trzy poniższe gify:

Każda jedna inba:

d5legfs - Wpis o każdej jednej inbie na leftbooku

Ja:

ezgif 2 62b2a2098dd8 - Wpis o każdej jednej inbie na leftbooku

Również ja:

bjpole - Wpis o każdej jednej inbie na leftbooku

Wiecie już więc, że mój związek z inbą na lewicy jest bardzo toksyczny. Przecież tu niejednokrotnie chodzi o prawa człowieka. To jest na poważnie. Nie, że tylko spektakl, że sport. Po co mi ten dystans, ten prześmiewczy ton? Czy to w jakiś sposób pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego inba na lewicy nigdy się nie kończy, zmieniają się tylko tematy. Przepraszam, rotują się.

To jest wszystko ładnie pięknie, sport i rozrywka, póki temat nie dotyczy ciebie osobiście. Co innego, gdy dyskutujemy teoretycznie, czy Balcerowicz musi odejść, co innego, kiedy na przykład należysz do mniejszości, o którą rozbija się jakiś zryty konflikt albo coś niefajnego odpierdala się w organizacji, do której należysz, albo ktoś twierdzi, że się odpierala.

To zupełnie inny ciężar inby.

Często wychodzi się z niej pokiereszowanym, nawet gdy nie jest się jej głównym bohaterem. To są bitwy bez zwycięzców. To są bitwy, w których toksyczne zachowania wypływają ze wszystkich stron nawet jeśli prawda nie leży pośrodku (a wiadomo, że nie leży).

Jakie ciemne moce stoją za ciągłą inbą na lewicy? Czy to nie przypadkiem zwykły konflikt pokoleń millenialsów i gen Z, z których gen Z nigdy nie wątpi w słuszność żadnych swoich twierdzeń, bo jak masz 19 lat wiesz wszystko najlepiej, poza tym yolo, a millenialsi mają jakiś dziwny etos wykuty w 2007? Być może. Inba na lewicy jest stara jest stara jak lewica, nie wymyśliliśmy jej na feftbooku. Otoczka social media nadała jej jednak intensywności kryzysów wybuchających w weekendy. Na leftbooku zawsze jest sobota. 

Czasem wychodzi się z inby z nową wiedzą, czasem lepszym człowiekiem. Czasem gorszym. Ale nie powiedziałabym, że inba jest z natury zła. Nie jest może klasycznym, kulturalnym dyskursem. Jest dyskursem bardzo niekulturalnym i wysysającym energię. Bezpośrednio z inby nie wynika nic konstruktywnego, obozy się jeszcze głębiej okopują, ale w lewicowej inbie, chociaż jest tak bardzo tożsama z banieczką, jak w lusterku odbijają się przemiany społeczne ostatnich lat. Młodzież ponoć coraz bardziej lewicowa.

Kocham to zjawisko i jednocześnie szczerze go nienawidzę. Wątpię, żeby było kołem zamachowym zmian, nawet kółeczkiem, ale…

…podajcie mi popcorn.

grippingperkyass small - Wpis o każdej jednej inbie na leftbooku

Chciałabym napisać kiedyś poważny tekst o inbie. To nie jest ten tekst. Zaznaczam, żeby mi tu przypadkiem inby zaraz nie było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top