Iga Świątek wygrała French Open. Komentatorzy sportowi zachwycają się, że grała jak mężczyzna. Jest 2020 rok, jak długo jeszcze będziemy musiały tego słuchać?
Wiem, retoryczne pytanie, bo odpowiedź nasuwa się sama. Tak długo, jak nasze społeczeństwo będzie przypisywać “męskości” wartość nadrzędną. A jeśli to, co męskie ma większą wartość, automatycznie to, co kobiece ma wartość mniejszą. Proste, tak zbudowany jest ten świat. Tylko, że chyba od dawna mamy tego dość, prawda?
Dopiero co obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Dziewczynek, święto ustanowione osiem lat temu przez ONZ w celu zwrócenia uwagi na to jak nierówności ze względu na płeć wpływają na życie dziewcząt na całym świecie. No i w taki dzień, gdy myślimy sobie o tym, jak dziewczynki miewają pod górę i zastanawiamy się, jak je wzmacniać, wchodzę do internetu i czytam te, pożal się boże, komplementy.
Bijesz się jak baba, grasz jak dziewczyna
To są teksty, które rzuca się chłopakom, żeby im umniejszyć, żeby ich obrazić i dać do zrozumienia, że czegoś im brakuje. Dziewczynom też się tak mówi i dziewczyny zwykle nie widzą w tych słowach nic dziwnego. Słyszały je przecież nie raz. Ale to nie jest tak, że nic się nie zmienia. Te zdania, mające świadczyć o słabości, próbuje się odczarować. Pewnie znacie te kampanie z super dziewczynami uprawiającymi różne sporty i hasłem “walcz jak dziewczyna/graj jak dziewczyna”, które nie ma deprecjonować lecz wzmacniać.
Cóż, polscy dziennikarze sportowi pewnie ich nie znają, więc gadają co im ślina na język przyniesie, czyli to, co mają wgrane w głowy od czterdziestu lat. Mówienie, że dziewczyna zagrała jak facet i tak jest mniej żenujące, niż gdy zamiast skupiać się na grze, komplementują urodę. Im nic już nie pomoże, a jednak gdy to czytam, to trafia mnie szlag.
Bo wszyscy mamy gdzieś z tyłu głowy to myślenie.
Nawet jeśli się z nim nie zgadzamy, towarzyszy nam ono od lat. Nie chodzi tylko o sport. Chodzi o powszechne przypisywanie temu, co męskie (często stereotypowo), albo temu, co z kojarzy się z mężczyznami, wyższej wartości. To jedna z podstaw trwania patriarchatu, a jej skutki odczuwamy w większości dziedzin życia. Przejawia się to na przykład w tym, że praca opiekuńcza (wykonywana odpłatnie i nieodpłatnie w większości przez kobiety) uznawana jest za mało istotną i jest źle opłacana lub w ogóle nie opłacana, chociaż bez niej byśmy zginęli. Przejawia się to też w tym, że już małe dziewczynki mają ogromny problem z poczuciem własnej wartości.
Czytam właśnie książkę Caroline Criado Perez. “Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn” i znalazłam tam taki fragment:
“Amerykańscy badacze odkryli niedawno, że kiedy dziewczynki w wieku pięciu lat rozpoczynają naukę w szkole, równie często jak pięcioletni chłopcy myślą, że kobiety bywają „bardzo, bardzo mądre”. Gdy jednak kończą sześć lat, coś ulega zmianie. Ogarnia je zwątpienie w możliwości swojej płci. I to do tego stopnia, że zaczynają się ograniczać”
Autorka tę dziwną zmianę wiąże z syndromem geniusza, czyli z faktem, że już od wczesnych etapów edukacji dzieci są oswajane z obrazem kogoś mądrego stereotypowo przypisanym do postaci mężczyzny.
“Małe dziewczynki uczą się w szkołach, że określenie „geniusz” ich nie dotyczy – pisze Criado Perez. – “Nic dziwnego zatem, że gdy wypełniają na studiach ankiety ewaluacyjne, mają już wpojone postrzeganie swoich nauczycielek jako gorzej przygotowanych do zawodu.”
Mężczyźni są bohaterami społecznej wyobraźni.
To oni uosabiają mądrość, siłę i sukces. Kobiety mają być przede wszystkim piękne. Jeśli chcą czegoś więcej, muszą przebić się do męskiego świata i grać według jego reguł. To się niby już zmieniło, ale nie do końca. I widać to w języku. Język wciąż opisuje taki świat. Język też wciąż go utwierdza.
Wiemy, że to brzydko mówić komuś w negatywnym kontekście, że gra jak dziewczyna. Ale chyba nie do końca jeszcze wiemy, że mówienie o kimś, że gra jak facet też nie jest w porządku. No więc nie jest. Bo wiecie jaki tu mamy komunikat? Ano taki, że jeśli jesteś dziewczyną, to z założenia jesteś gorsza i dopiero, gdy ktoś powie ci, że robisz coś tak jak faceci, wtedy dorównujesz im i jesteś coś warta. Nawet jeśli większość męskiej populacji nigdy nie dorówna tobie, bo dajmy na to, jesteś Igą Świątek.
I tu jest pies pogrzebany. Narzekamy, że dziewczyny mają niskie poczucie własnej wartości. Ale jak mają mieć wyższe, jeśli od małego, nieustannie natykają się na takie komunikaty?
Tak naprawdę to się tyczy wszystkich branż – kiedy publikowałam opowiadania w internecie i komuś się podobały, zazwyczaj głównym komplementem było „nie przypuszczałbym, że to pisała dziewczyna”. Poza tym też właśnie czytam „Niewidzialne kobiety” i rośnie we mnie wkurw na świat.
I wiesz co mnie w tym wszystkim najbardziej zaskakuje i boli, że kobiety też to robią. Też mówią innym kobietom, że zrobiły coś dobrze, bo po męsku. Jak i deprecjonują mężczyzn kobiecymi odnośnikami. A potem narzekają na patriarchat i jak on je ogranicza, a przecież same do tego przykładają rękę.
Ja ostatnio usłyszałam, jak jedna kobieta z mojego bliskiego otoczenia mówi o drugiej: „Ona udowadnia, że da się być ładną i rozumieć fizykę”. Wściekam się na nią na samą myśl, ale może to nie tylko ona jest winna, a odpowiedzialność ponosi również (lub przede wszystkim) społeczeństwo, które nauczyło ją tak myśleć :/
Wspaniały tekst!
Myślałam o tym już od jakiegoś czasu i żałuję, że nie umiałam ubrać tego w słowa tak dobrze, jak Ty o zrobiłaś.