Dziś dzień dziecka i moja córka wróciła do przedszkola. Przy wejściu mierzenie temperatury, rodzice stoją w kolejce. Przez dwa miesiące pytana, czy tęskni, odpowiadała, że tak, ale dzisiaj rano rozpłakała się i powiedziała, że nie chce iść, bo będzie tęsknić za mamą. Wiedziałam, że tak będzie.

Myślicie, że opiszą kiedyś syndrom dzieci pokolenia Covid 19? Z traumą od zbyt długiego przebywania w towarzystwie rodziców, którzy muszą jednocześnie pracować i się nimi opiekować, prowadzić domową szkołę i pilnować tego, żeby nie złapać wirusa? Zastanawiam się ciągle, jakie będą długofalowe skutki czasu zarazy w psychice dzieci. Może na wyrost się przejmuję wirusem. Może koronawirus to tylko preludium, bo lepiej nie będzie. Kryzys ekonomiczny, kryzys społeczny, katastrofa klimatyczna.

Ale wracając do sedna, moje dziecko kompletnie zdziczało. Zdecydowanie przedawkowało bajki (nie chce już oglądać Psiego Patrolu, za który przez ostatni rok dałaby się pokroić, to chyba o czymś świadczy), a my mieliśmy straszne wyrzuty, że nudzi się z nami, gdy nie mamy dla niej czasu, bo musimy pracować. Przez dwa miesiące nie miała kontaktu z nikim poza nami, oczywiście z żadnymi dziećmi. Dopiero niedawno zaczęliśmy się spotykać z niektórymi znajomymi. Tylko rodzice i koty, nic dziwnego, że przez pół dnia potrafi mówić o sobie, że jest kotkiem. Miała w tym czasie trzecie urodziny. Jeszcze w marcu, na samym początku. Z rodziną na skypie i tortem podrzuconym na wycieraczkę. Przez te trzy miesiące w domu oduczyła się dziennych drzemek, za to nauczyła się bardzo dobrze zdania “nie lubię cię” no i wreszcie nauczyła się porządnie myć ręce, bo koronawirus. To z pewnością będzie pokolenie, które będzie ogarniać higienę, jak żadne przed nimi.

Pamiętam, że jeszcze przed pandemią często czułam się źle z tym, że spędzamy ze sobą tak mało czasu (osiem godzin w pracy i w przedszkolu) że chciałabym mieć jej więcej. W pewnym momencie poczułam więc, że właściwie to spełniło się moje życzenie. Miałyśmy siebie więcej i absolutnie nie mogę powiedzieć, żebym była z tym nieszczęśliwa. Wręcz przeciwnie. W pewien sposób jestem wdzięczna za ten czas, ale okoliczności towarzyszące sprawiają, że wcale się z tego nie cieszę. Właściwie myślałam, że będzie mi smutno, gdy ona wróci do przedszkola, ale nie jest. Staram się też poskromić trochę mój wirusowy strach, który przez ostatnie tygodnie bywał paraliżujący. Być może jestem po prostu zmęczona strachem, może przez to nic już nie czuję. 

Te kilka miesięcy społecznej izolacji wywróciło świat dzieci i dorosłych do góry nogami. Wielu z nas odzwyczaiło się przecież od przebywania z dziećmi 24 godziny na dobę odkąd wiele lat temu wysłaliśmy je na najwcześniejsze etapy edukacji. Pewnie niektórzy odkryli kogo tak naprawdę mają w domu. Gdyby tak zebrać te przeróżne doświadczenia, wyszedłby nam pewnie arcyciekawy pamiętnik, znak czasów. Powiem wam, że marzy mi się zrobienie takiego reportażu, wywiadów, może podcastu, jak radziliśmy sobie z dziećmi i jak one radziły sobie z nami, gdy z powodu pandemii nie mieliśmy od siebie chwili wytchnienia. To przecież nie była i nie jest normalna sytuacja. Wszyscy staliśmy się w pewnym sensie dzikimi dziećmi.

1 thought on “Dzikie dzieci

  1. Ja przyznaję, że nie wiem, co mam teraz robić i jak bardzo powinnam być ostrożna. Wiem, że wirus jeszcze sobie nie poszedł – najwyraźniej nie dotarły do niego wieści o tym, że polskiemu rządowi udało się go pokonać. Widzę na ulicach, że ludzie już kompletnie olali wszelkie zalecenia związane z bezpieczeństwem i mnie to przeraża. W ten weekend wraz z mężem jedziemy spotkać się z rodziną po raz pierwszy od lutego. Znajomi też chcieliby się z nami zobaczyć, a ja zwyczajnie nie wiem, czy to oni mają rację i jestem przewrażliwiona, czy należy jeszcze się z tym wstrzymać…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top