Chciałam napisać o “Nadziei w mroku” zaraz po tym, gdy przeczytałam ją po raz pierwszy jakieś pół roku temu. Trochę się odwlekło i dobrze, bo właśnie teraz jest najlepszy czas, by po nią sięgnąć. Zwłaszcza, że wydawnictwo Karakter udostępniło ją w formie ebooka za darmo przez najbliższe dwa tygodnie. Nic tylko czytać, a ja wam powiem za chwilę, dlaczego czytać. Sama sięgam po nią drugi raz.

Rebecca Solnit jest amerykańską historyczką i aktywistką, którą być może kojarzycie jako autorkę znanego eseju “Mężczyźni objaśniają mi świat”. W 2004 roku napisała tekst o Nadziei na przekór rozpaczy tamtych czasów: w środku administracji Busha, na początku wojny w Iraku. Ten esej rozrósł się wkrótce do rozmiarów książki, której ponowne wydanie z 2015 roku, z dopisanymi rozdziałami, wydał w Polsce Karakter.

Zacznijmy od tego czym jest nadzieja. Nadzieja nie jest wiarą w to, że wszystko będzie dobrze. To przekonanie, że przyszłość jest nieprzenikniona i niepewna i w tym tkwi właśnie szansa na to, że możemy mieć na nią wpływ. Nadzieja jest kołem zamachowym działania. Ona jest działaniem. Kroplami, które drążą skałę. Na przeciwnym biegunie leży beznadziejna rozpacz. Historia nieraz udowodniła, że rację mają ci, którzy mieli nadzieję i działali w kierunku zmian. Dzięki temu m.in. zniesione zostało niewolnictwo, kobiety uzyskały prawa, homoseksualność przestała być przestępstwem. Niekiedy działania na rzecz tych zmian zajęły długie dekady. Często iskrą zapalną były zdarzenia lub słowa, które początkowo wydawały się zupełnie bez znaczenia.

Zbiór esejów Solnit jest opowieścią o zwycięstwach. Często takich, o których zupełnie nie słyszeliśmy. Czasem mowa o znanych ruchach, jak Zapatyści w Meksyku czy Occupy Wall Street, czasem o lokalnych grupach aktywistów, czy rdzennej ludności, którym udaje się zablokować szkodliwe dla środowiska regionu inwestycje. Wszystkie działy się tu i teraz, za naszego życia, w ciągu kilku ostatnich dekad. W mroku, poza główną sceną politycznych działań, oddolnie. Wiele z nich zmieniło świat na lepsze, niektóre być może dopiero zmienią. Zdecydowanie za mało mówimy o zwycięstwach, jeśli nie są wielkie i ostateczne. Nie słyszymy o nich, zapominamy, myślimy, że zmiana dokonała się sama.

Moja znajoma, Marta Lempart, zawsze powtarza, że “samo się nie zrobi”. Trzeba o tym naprawdę często przypominać, bo ludzie mają skłonność do myślenia, że “robi się samo”, przy jednoczesnym rozpaczaniu, jak to jest beznadziejnie i jak to nie da się nic zmienić. Zbiór esejów Solnit jest m.in. o tym, jak to się dzieje, że świat się zmienia. I jak często ludzie myślą, że zmiany dokonują się same z siebie. Jak często też nie pamiętają po latach, że byli przeciwnikami tych zmian, za oczywiste przyjmując, że “tak już jest”. Niechętnie przyznają, że kiedyś myśleli inaczej (“większość ludzi nie chce pamiętać, jacy byli dawniej – przesiąknięci homofobią czy rasizmem”). Zmiana staje się normalnością (“Idee początkowo uważane za skandaliczne, śmieszne czy skrajne stopniowo uznawane są przez ludzi za coś w co, jak teraz sądzą, wierzyli od zawsze.”) Postęp oczywistością. Proces, który do tego doprowadził, zdecydowanie zbyt często spychany jest w zapomnienie. Zbiorowe zapomnienie to często celowe, polityczne działanie i wielki wróg nadziei.

“Nasi wrogowie pragną, byśmy uwierzyły i uwierzyli, że sytuacja jest beznadziejna, że nie mamy żadnej władzy, żadnych podstaw do działania, że nie możemy wygrać.”

“Nadzieja w mroku” to swoisty podręcznik aktywizmu, a może nawet bardziej książka-terapia przeciwko aktywistycznemu wypaleniu. Czytając tę książkę po raz pierwszy, odbierałam ją bardzo osobiście. Przed oczami stawały mi wspomnienia z własnych aktywistycznych doświadczeń, odnajdywałam w niej liczne tropy naszej nadziei, ale też wiele mechanizmów rozpaczy, którą dane mi było obserwować. Ani przez moment nie pomyślałam jednak o utworze Rebeki Solnit, jak o dziele zupełnie hermetycznym. Bo z tych wszystkich przytaczanych przez nią opowieści każdy i każda z nas wyciągnąć może nie tylko lekcję postaw obywatelskich, ale też naukę, jak czytać historię i naszą współczesność, która na naszych oczach staje się tą historią.

Jak szukać i gdzie szukać źródeł nadziei? Znajdują się one daleko poza centrum politycznych zdarzeń, które uznajemy za centrum wszechświata. Być może znajdują się w nas.

Teraz jest właśnie czas, by czytać tę książkę i nie dać się rozpaczy. Nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądał świat po pandemii. Nie wiemy, co dokładnie może przynieść postępująca katastrofa klimatyczna. Ale teraz jest ten czas, gdy widać, jak potrafimy organizować się oddolnie w czasie kryzysu, jak potrafimy sobie pomagać. Czujemy opór na myśl o pomysłach władz, które wykorzystując kryzysową sytuację, mogą okazać się tragiczne w skutkach dla praw obywatelskich. Prawdopodobnie żyjemy w przełomowych czasach. Potrzeba nam wlewu nadziei. Więc tak, to jest ten czas, żeby przeczytać Solnit, poszukać źródeł nadziei i działać, na tyle, na ile każdy i każda potrafi. Albo przynajmniej nie sabotować działań innych.

To nie jest bardzo wymagająca lektura. Nie trąci akademizmem i szczególnie moralizatorskim tonem. Podnosi na duchu, ale nie pozostawia złudzeń: nic o nas bez nas, samo się nie zrobi. Rozprawia się z demoniczną, pesymistyczną wersją historii, nie udając jednak, że świat to bajka. Rozprawia się też z jej wersją europo- i amerykańsko-centryczną. Mogłabym zarzucić tej książce trochę zbyt wiele powtórzeń. Ale… tym razem w ogóle mi to nie przeszkadza.

Przez dwa tygodnie wydawnictwo Karakter udostępnia „Nadzieję w mroku” za darmo w formie ebooka. Możecie pobrać go tutaj.

Na koniec zostawiam was z garścią cytatów:

“Zwycięstwa czasem przemykają niezauważone. O wiele łatwiej nam rozpoznać porażkę.”

“Piszemy historię własnymi stopami, własną obecnością i zabieranym przez nas zbiorowo głosem, naszymi zbiorowymi wizjami. Niemniej z oczywistych powodów wszystko, czym karmią nas ogólnodostępne środki przekazu, sugeruje, że opór stawiany przez ludzi jest czymś żałosnym, bezcelowym, a niekiedy wręcz przestępstwem, o ile nie jest oglądany z oddali, nie należy do zamierzchłej przeszłości, a najlepiej jedno i drugie. Oto siły, które wolałyby nie budzić tego olbrzyma.”

“Ci, którzy powątpiewają w wagę tego typu zajść, powinni docenić przerażenie, jakie wywołują one wśród władz i elit. Ich strach bierze się stąd, że zdają sobie one sprawę, że władza ludu jest na tyle realna, by obalać reżimy i zmieniać warunki umowy społecznej. I często to czyni. Niekiedy nasi wrogowie wiedzą to, w co wierzyć nie potrafią nasi przyjaciele.

“Zawsze jest za wcześnie, by wycofać się w domowe zacisze”

“owszem, możemy zmienić świat, gdyż nieraz już nam się to wcześniej udało.”

1 thought on “Nadzieja w mroku. Książka na dziś

  1. Przeczytam z ciekawości (ebook już pobrany!), ale mam pewne obawy w związku z tematem aktywizmu. Z jednej strony zgadzam się, że od narzekania nic się w naszym życiu nie zmieni i trzeba ruszyć tyłek z krzesła, jak nam coś nie pasuje, a z drugiej nie do końca przemawia do mnie wizja uporczywej, rewolucyjnej, globalnej walki. W sensie – zamieć swoje podwórko, zmieniaj swój świat, żyj po swojemu i w ten sposób włączaj się w walkę o wartości, przy czym nie każdy musi być wojującym obywatelem, który ucieka z domowego zacisza, żeby ratować świat. Małe kroki, autentyczność i nadzieja. Takie małe zwycięstwa, małe, życiowe działania do mnie przemawiają bardziej, niż krwawe rewolucje i krzyczące parady. Najpierw jednostka, potem zbiorowość. Najpierw obawa o swoje otoczenie, a potem o losy świata. Może właśnie tak zdobywa się nadzieję, tworząc coś dobrego wokół siebie, ciesząc się tym?
    Ale może wstrzymam się z komentarzami i refleksjami do czasu, kiedy książkę przeczytam i poznam zdanie autorki na temat zmiany, nadziei, obywatelstwa i świata!
    W ogóle ciekawa sprawa, że nazwiska tłumaczy zajmują tyle miejsca na okładce. Szanuję, trzeba doceniać ich pracę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top