Nie mogę powiedzieć, żebym nie miała wobec tej ekranizacji żadnych oczekiwań. Gdybym ich nie miała, nie byłoby mi jednak wcale łatwiej. Są bowiem elementy, w których nowy Wiedźmin od Netflixa niedomaga tak po ludzku jako film. Czy czekam na drugi sezon? Oczywiście!

Starałam się podejść do tematu oceny “Wiedźmina” w sposób możliwie jak najbardziej oderwany od książki. Najłatwiej powiedzieć bowiem, że książka była lepsza i wymienić wszystko, co twórcy serialu zrobili inaczej, albo co wyobrażałam sobie w inny sposób. Mam jednak pełną świadomość, że nie da się tak całkiem odciąć od pierwowzoru, gdy się go zna, nawet jeśli czytało się książkę wiele lat temu. Sama czytałam “Wiedźmina” jakieś dziesięć lat temu i na szczęście nie należę do osób, które po latach pamiętają wszystkie szczegóły, więc liczyłam, że uda się uniknąć rozczarowania. W końcu gorzej niż w polskim serialu z 2001 roku być nie może i oczywiście nie jest, ale nie jest też dobrze. Ot, przeciętniak, który mógłby wypaść zdecydowanie lepiej, gdyby scenarzyści i scenarzystki nie próbowali złapać zbyt wielu smoków za ogon. Ale zacznę od plusów dodatnich, żeby nie było, że tylko marudzę.

Toss a coin to your witcher

Ach, co to jest za hit! Nie wierzę, że istnieje jakakolwiek osoba, której po seansie nie wkręciłaby się ta piosenka. I o ile główna ścieżka dźwiękowa serialu wypada dość blado i nudno, tak piosenki Jaskra to sztos. Uwielbiam nowoczesne aranżacje w produkcjach o przeszłości (albo stylizowanych na znaną Ziemianom przeszłość fantasy), jestem tą osobą, według której dubstep i Niemen w “Mieście 44” zrobiły połowę roboty, więc popowy trubadur musiał mi przypaść do gustu. No ale powiedzmy sobie szczerze, to są po prostu chwytliwe piosenki. A i Jaskier niczego sobie. Jeśli znacie ten wpis, to wiecie, że moim wymarzonym bardem zawsze był Owen Wilson i oczywiście bardzo szkoda, że jest do tej roli za stary, ale ten cały Joey Batey to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów obsady. Wypadł znakomicie nie tylko w warstwie muzycznej, ale też komediowej. W ogóle duet Geralt-Jaskier i wątek ich przyjaźni wyszedł wybornie.

Rozważania o obsadzie Wiedźmina

Jeśli już jesteśmy przy temacie aktorów, to muszę przyznać, że ekipa castingu zrobiła świetną robotę. Z małymi wyjątkami (bardzo nijaka Triss Merigold, którą naprawdę trudno mi wybaczyć, ale tu mam wrażenie, że spaprała nie tylko aktorka, ale również ci, którzy pisali jej dialogi) jest po prostu koncertowo. Henry Cavill z tym swoim “hmm” gra nie tylko dobrze. On jest Geraltem i nie przeszkadza wcale to, że nie jest Geraltem książkowym, który był trochę rozmowniejszy. Zrobił coś swojego i to naprawdę jest w porządku. W ogóle casting nie poszedł w stronę szukania sobowtórów książkowych postaci i nikt tu nie ucierpiał. 

yen 1024x576 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

Yennefer (Anya Chalotra) może nie jest szczególnie podobna do tej z sagi, ale jaka to jest wspaniała rola. W porządku jest Ciri (Freya Allan), chociaż decyzja, by bohaterkę, która na początku opowieści jest dzieckiem, zagrała 18-letnia aktorka, wciąż wydaje mi się wątpliwa. 

No i jest też drugi plan i tu podoba mi się najbardziej. Moje typy? Totalnie archetypowe. Tissaia de Vries (MyAnna Buring) wypada jak istny ideał czarodziejki. To jest decyzja obsadowa, o której po kilku pierwszych sekundach wiesz, że jest słuszna. I znakomita Calanthe (Jodhi May), Lwica z Cintry. Wszystko w niej było waleczne i królewskie do tego stopnia, że następnym razem chcę widzieć tę aktorkę w roli jednej z moich ulubionych postaci historycznych, Katarzyny Sforzy, gdyby ktoś znów wziął się za film o Borgiach.

Domniemania, dopowiedzenia, miny przeciwpiechotne

Czasami twórcy serialu bardzo chcieli ekranizować możliwie najwierniej i po kolei. Okazało się, że to nie zawsze dobry wybór. Innym razem, cięli lub dopisywali i też bywało różnie. Gdybym miała z czystym sercem określić, czy wątki dopisane (tudzież mocno rozwinięte) w stosunku do oryginału w netflixowym Wiedźminie są plusem, czy minusem produkcji, miałabym nie lada kłopot. Z ogromną ciekawością oglądałam genezę Yennefer, o której z książki dowiadujemy się mimochodem i po łebkach. Szkolenie w Aretuzie to był naprawdę dobry fragment serialu (pomijając te idiotyczne węgorze), ale gdybym miała obejrzeć ją jeszcze raz, to nie chciałabym tego w tym miejscu, w którym umieścili to scenarzyści.

Wiedźmin Netflix Ciri 2 1024x576 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

I nie chodzi tylko o kontrowersyjną kwestię różnych linii czasowych, które zgrzytały mi na początku (wciąż mam wrażenie, że osoby nie znające książki mogą mieć problem z ogarnięciem jak czasowo mają się do siebie poszczególne wątki, tak mniej więcej do trzeciego-czwartego odcinka nie pojawiają się żadne tropy, po których można by się domyślić, że to nie jest jeden czas). Chodzi o pewne odarcie z tajemnicy, odkrycie wszystkich kart jednocześnie, przez co motywacje i charaktery postaci są zbyt oczywiste. W rezultacie przez jakieś trzy odcinki oglądamy Yennefer napędzaną tylko i wyłącznie pragnieniem posiadania dziecka i wydaje się to dominującą cechą postaci. W pewnym momencie cała jej postać zostaje spłycona do tej jednej motywacji, jakby scenarzyści wpuścili ją na jakąś fatalną minę. Ściągają ją z niej dopiero wraz z linijką dialogu, w którym okazuje się, że nie chodzi o dziecko, chodzi o to, że odebrano jej wybór, i następującym w kolejnym odcinku wrzuceniem bohaterki w wątki polityczno-wojenne. Mam wrażenie, że zdecydowanie za późno.

witcher2 1024x630 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

W ogóle serial ma spory problem z wyważeniem, gdzie powinno się coś dopowiedzieć, gdzie nie, gdzie ciąć, a gdzie doklejać. Ten problem widać nie tylko tam, gdzie coś dopisano, ale jeszcze bardziej tam, gdzie ekranizowano po linii książki. Są wątki, które zdecydowano się włączyć do serialu ze szkodą i dla nich i dla serialu. Jeśli mają tak wyglądać, można by sobie je spokojnie darować.

Największy zgrzyt mam z opowiadaniem o diabole. Kraniec Świata to jedno z najzabawniejszych opowiadań Sapkowskiego. W serialu zostały po nim jakieś popłuczyny i chodzi nie tylko o to, że diaboł CGI jest taki niedorobiony. Chodzi o to, że został tu pokazany tylko po to, żeby wprowadzić do historii kwestię elfów, którą można by przekazać spokojnie w jakichś dialogach. Z samego opowiadania nie zostało prawie nic, wygląda to tak, jakby ten diaboł był na siłę przyłatany. Naprawdę w takiej formie mogłoby go z powodzeniem nie być wcale.

witcher1 1024x683 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

W kontrze do maksymalnie zredukowanego Krańca Świata mamy nadmiernie rozbudowaną Kwestię Ceny, czyli opowiadanie o Jeżu i Pavetcie. Jest to oczywiście bardzo ważny fragment historii, bo dowiadujemy się z niego, dlaczego Geralt i Ciri związani są przeznaczeniem. Ale na koniunkcję sfer! Czy to musiało być tak rozwleczone i nudne? W tym odcinku moje wrażenie, że oglądam czeską pohadkę albo odcinek Fantaghiro było zdecydowanie najsilniejsze. Wszystkie te sceny na dworze Calanthe wypadłyby dużo lepiej, gdyby było ich zwyczajnie mniej. Wiem, że są osoby zachwycone tym odcinkiem, ja przysypiałam. 

witcher main 1024x576 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

Co wybrzmiało, a co mniej

Jeśli czytaliście Wiedźmina bez zaciemniaczy (bo to chyba trzeba jakieś klapki mieć, żeby tego nie widzieć), to pewnie zgadzacie się z opinią, że to bardzo feministyczna książka, będąca otwartą krytyką rasizmu i ksenofobii, do tego zwracająca co rusz uwagę na kwestie degradacji środowiska. Fantasy to jest przecież tylko kostium dla opowieści o naszym świecie. Wiedźmin jest bardzo kostiumowy. 

No więc jak serial wywiązuje się z oddania tego ducha? Zdecydowanie dobrze wychodzi im feminizm i to nie taki grubo ciosany, deklaratywny, że girl power czy coś w tym stylu. Jest tu mnóstwo małych, niemal subtelnych rzeczy, które pokazują nam pozycję kobiety w świecie przedstawionym i niesprawiedliwość nierówności płci. No i jest wątek Yennefer, na który mogę trochę narzekać za to przedłużające się sprowadzenie bohaterki do kwestii odebrania jej możliwości rozmnażania, który ostatecznie wybrnął z mielizny i otworzył taką całkiem zniuansowaną kwestię wyboru i jego ceny.

rarespecies2 1024x576 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa
– Dlaczego Yen w tym odcinku pogina podczas wyprawy do smoka w płaszczu z futrzanym obszyciem, a Zerrikanki biegają w krótkim rękawku?
– Jest czarodziejką, ma klimatyzację.

Yennefer mówi, że odebrano jej możliwość wyboru, pozbawiając jej płodności w zamian za dostosowanie jej ciała do kanonu piękna. Yennefer się na to zgodziła, świadomie. Dlaczego więc teraz narzeka? I tu wchodzą niuanse sytuacji życiowej kobiety. Wyborów, które są podyktowane koniecznością dostosowania się do wymogów patriarchalnego świata. Wyborów, które są niby świadome, ale z perspektywy czasu przecież wcale takie nie są, bo za tą naszą świadomością stoją dość mroczne (chociaż niekoniecznie magiczne) siły. Mamy prawo ich żałować, bo są efektem naszego uwikłania. To był zdecydowanie mój ulubiony fragment całego wątku Yen, bo cała ta interpretacja rozgrywa się w pewnym niedopowiedzeniu.

Jeśli chodzi o sprawę krytyki rasizmu, pierwszy sezon dopiero kwestię sygnalizuje. Mamy więc wspomnienie o czystkach etnicznych na elfach, czy elfa ukrywającego swoją tożsamość pod czapką. Mamy mocną scenę zabójstwa ludzkiej kobiety przez krasnoluda, który był przez nią wcześniej poniżany. Rozwija się to całkiem ciekawie.

wiedźmin netflix bohaterowie 1024x469 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

Mam za to spory żal do twórców za to, że kompletnie olali kwestie środowiskowe, które w książkowym Wiedźminie były niemniej ważne. No Las Brokiloński aż się prosił. Odcinek o smoku, zatytułowany zresztą „Rzadkie gatunki”, temat liznął ledwo, do tego stopnia, że ten z sensów opowieści może zupełnie umknąć w gmatwaninie wątków. W ogóle Wiedźmin w przededniu 2020 roku jest jeszcze bliższy naszej rzeczywistości, chociaż wiadomo z elfami i potworami, niż w latach 90., gdy powstawał. W serialu to nie jest takie dobitne, mam nadzieję, że się rozkręci w kolejnych sezonach.

Za luźne szaty, z których wyłażą szwy

I tu dochodzę do punktu, w którym podejrzewam, że głównym źródłem scenariuszowych problemów Wiedźmina jest to, że twórcy chcieli mieć wszystko. Pragnęli możliwie jak najwierniejszej ekranizacji, która opowie o wszystkim, nawet tym nieopowiedzianym i to już w pierwszym sezonie. Pewnie zadanie byłoby prostsze, gdyby Sapkowski nie zaczął pisać o Geralcie z Rivii w formie luźno powiązanych ze sobą opowiadań, a dopiero potem stworzył sagę. Showrunnerka netflixowej produkcji, Lauren S. Hissrich, podjęła decyzję, by pierwszy sezon oprzeć na opowiadaniach z tomów “Miecz przeznaczenia” i “Ostatnie życzenie” wyciskając z nich najwięcej, jak się da. Być może dałoby się uniknąć pewnej dozy scenariuszowego chaosu, gdyby chciała wycisnąć trochę mniej.

tissaia 1024x526 - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

Tak, opowiadania są super, ale są powiązane ze sobą luźno. Serial o Wiedźminie rozpędza się od początku w kierunku spójnej narracji, którą da się tak naprawdę osiągnąć dopiero wchodząc w sagę. To nie miał być procedural typu „Kryminalne Zagadki Miami” z potworem tygodnia, a momentami trochę tak wygląda. Jest chaos, bo luźno związane ze sobą opowieści udają, że są spójną całością. Gdyby iść tylko w kierunku spójności, trzeba by było zrezygnować z ekranizowania opowiadań, poza dwoma, które mają bezpośredni związek z dalszą historią z sagi. Teraz się powymądrzam i powiem, że sama bym tak zrobiła, a opowiadania przerzuciłabym do odcinków Christmas Special. No albo albo.

Ale szkoda opowiadań, twórcy chcieli wszystkiego. Czasami mniej znaczy więcej.

jaskier - Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

Czego oczekuję po drugim sezonie?

Mogłabym jeszcze dużo marudzić, ale faktem jest, że i tak będę czekać na drugi sezon. Oglądało mi się bowiem “Wiedźmina” bardzo dobrze, mimo że co chwilę zaczynałam na coś narzekać. Z tego wszystkiego złamałam swoją zasadę “zapomnij, zanim obejrzysz” i właśnie odświeżam sobie książkę.

Po małym rozczarowaniu sezonem pierwszym, moje oczekiwania względem dwójki nie będą już tak wysokie, obiecuję. Myślę, że wraz z wejściem w narrację z sagi będzie lepiej, chaos scenariuszowy i widoczne szwy nie będą już tak widoczne. To w sumie nie są jakieś wielkie wymagania, więc do zobaczenia Wiedźminie.

1 thought on “Co jest tak, a co nie tak z Wiedźminem od Netflixa

  1. Ja tak jak po pierwszym odcinku jeszcze nie byłam pewna, tak od drugiego – zachwycona, to pierwszy serial od dawna, który mam ochotę obejrzeć drugi raz. Co oczywiście nie znaczy, że nie zauważam jego wad, nie wybaczę twórcom zepsucia bitwy pod Sodden i odarcia jej z jakiejkolwiek magii 😉 Ale na pewno udało się stworzyć bohaterów, których widzowie pokochali. Widać też po wszelkich wywiadach, że Lauren Hissrich zamiast się obrażać na to, że komuś coś się nie podobało i pokrętnie tłumaczyć błędy (vide Zack Snyder ;)), z pokorą przyjmuje wszelką krytykę i obiecuje, że wyciągnie wnioski. Jak to wyjdzie, zobaczymy w drugim sezonie. Chyba Netflix nie do końca spodziewał się aż takiego sukcesu, więc może teraz dosypie orenów 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top