Znowu zbadali czytelnictwo i znowu wyszło, że nie jest dobrze. Co roku to samo. Polki i Polacy nie czytają książek, a już na pewno nie mają ich w domach. 28 procent nie ma ani jednej. Prawie 80 procent ma za to internet, więc rozpoczął się festiwal bucery.

Jak najłatwiej nie być bucem? Z pozoru to proste: nie wywyższać się i nie traktować ludzi z pogardą. I wielu ludziom przychodzi to bez problemu w różnych sprawach większego kalibru, ale jakoś kompletnie zawodzą w temacie książek.

Książka posiada pozycję najważniejszego nośnika kultury. Być może dlatego, że jest jednym z najstarszych, uświęconych tradycją tysiącleci, niegdyś przepisywanym ręcznie. Być może dlatego, że trzeba poświęcić jej więcej czasu niż filmom (chociaż dużo mniej niż serialom na platformach streamingowych). Być może dlatego, że jest nie tylko sposobem opowiadania historii, ale również nośnikiem wiedzy. Brzmi poważniej niż czysta rozrywka, nawet jeśli na youtubie też są filmy o nauce. Fetysz książki ma się dobrze. Nie znam fanpage’a o tym, żeby nie uprawiać seksu z ludźmi, którzy nie słuchają muzyki albo nie oglądają filmów. Albo nie jedzą ziemniaków. Ale nieczytanie książek według niektórych dyskwalifikuje intelektualnie, więc w łóżku też.

W każdym razie, jak co roku przy okazji badań czytelnictwa, jedni hejtują drugich, że snobują się na czytanie i fetyszyzują książki (akapit wyżej sama pojechałam po czytelniczych snobach, wybaczcie), drudzy hejtują innych, że nie czytają. Ale wcale nie chcę pisać tu o hejcie.

To jest taka dyskusja, w której nie da się być obojętnym. Chyba że naprawdę jest się wykluczonym.

I tutaj wchodzi kwestia poruszona na samym początku. 28 procent ludzi nie ma w domu żadnej książki, a 7 procent posiada tylko podręczniki. Gdybyśmy żyli w południowych Stanach USA to może przynajmniej mieliby Biblię. To nie tylko wykluczenie ekonomiczne. To też, ale przede wszystkim jest to wykluczenie kulturowe. Nie nazwałabym tego wykluczeniem klasowym, bo przynajmniej posługując się klasycznym podziałem, nie ma takiej klasy, która z definicji stroniłaby od książek, chociaż pewnie da się wyodrębnić dominujące lektury (co może się okazać zadaniem niekoniecznie sprawiedliwym). Być może powinno się zastosować jakiś nowy podział. Tak naprawdę ta liczba 28 procent nic nam nie mówi. Potrzebujemy szerszych badań, w których te 28 procent mogłoby siebie opisać, wtedy można by wysnuć jakieś sensowne wnioski na temat tego wykluczenia.

Biadolenie, że tyle osób w Polsce nie posiada książek jest jakimś ponurym żartem bez tego brakującego kontekstu. W ogóle nie kupuję też teorii, że ktoś ich nie posiada, bo woli ebooki, albo wybiera biblioteki. Pewnie jest trochę takich osób, ale powoływanie się na czytniki, jeśli nie jest jakimś wyższym poziomem bucery, to z pewnością można zaliczyć je do przemawiania z samego środka bańki.

Pytanie, czy to takie straszne, że tyle osób nie posiada książek. Jeśli chodziłoby naprawdę tylko o książki, traktowane w ten paskudny fetyszystowski sposób, to można by sobie te rozważania darować. Ale brak książek w domu to może być symptom, wierzchołek góry lodowej, pod którym kryją się inne elementy wykluczenia z kultury. Kolejne pytanie brzmi, czy na miejsce tej kultury nie wchodzi inna kultura. I jaka ona jest? Czy na pewno gorsza? Przecież człowiek nie istnieje bez kultury, a żyjąc w epoce cyfrowej, mamy możliwość konsumowania własciwie podobnych rzeczy. Niekoniecznie to robimy.

Wciąż jednak roztrząsamy tę sprawę z pozycji wyższości. W sumie nie wiemy do kogo przemawiamy (bo przemawiamy, tak to jest z mówieniem z góry). Mam nadzieję, że następnym razem Biblioteka Narodowa zapyta swoich respondentów o coś więcej niż to, jakiej są płci i ile mają lat. To pewnie nie zmieni nic w tonie wypowiedzi w internecie, ale może coś nam rozjaśni.

fot: Photo by Jonathan Borba on Unsplash

8 thoughts on “Posiadanie książek

  1. „że ktoś ich nie posiada, bo woli ebooki,”
    Ale, ale, czym się różni posiadanie ebooka, od posiadania książki papierowej?
    Chodzi o czytanie czy o zapach papieru?

    1. No wiesz, sa ludzie, ktorzy wyobrazaja sobie, że posiadać można tylko rzeczy fizyczne, np. Jak ksiazka to an nosniku fizycznym papierowym, jak płyta to an nośniku fizycznym cd, więc dla nich takie wytłumaczenie będzie logiczne. Chociaż te teksty o ebookach to czytałam w wykonaniu ludzi, ktorzy akurat tak nie myśla raczej, co jest trochę dziwne

  2. Są już nawet badania, że samo otaczanie się książkami pozytywnie wpływa na rozwój dzieci w domu. Ja nie mogę przestać kupować książek, nie umiem po prostu, choć przeczytam je może za 3 lata, to zbieram to wszystko co uważam, że będzie dla mnie ważne i co będę chciała przeczytać. Jeżeli jest coś brzydkie lub nie do końca super, by mieć na półce, ale warto to przeczytać, to kupuję e-book.

    1. ja też nie umiem nie kupować książek, kupuję kompulsywnie 🙂 nawet się nie łudzę, że przeczytam kiedys wszystkie, które mam. Nie o to w tym chodzi 😀

  3. W badaniach Biblioteki Narodowej często pojawiają się wyjaśnienia i dodatkowe pytanie do wielu danych, tylko trzeba poczekać na pełny raport. Czytam go co roku, liczba gospodarstw domowych bez książek stale rośnie. Z pełnych wersji raportu z ostatnich lat wynikało też, że są studenci, którzy nie przeczytali w ciągu roku żadnej książki i są specjaliści i kierownicy firm, którzy nie czytają dłuższych tekstów. Więc problem nieczytania jest naprawdę znacznie szerszy i poważniejszy niż dyskusja o tym, czy lepiej przeczytać głupią książkę czy obejrzeć mądry film. Więc cenię Twój głos rozsądku w tej sprawie ?

    1. wielka szkoda, że kiedy pojawia się ten pełny raport, nikt już szeroko o nim nie pisze, bo procenty poszły w świat 🙁 tak sobie myślę, czy nie warto byłoby poczekać z ich wrzucaniem do mediów na ten pełny raport. Tylko kolejne pytanie; czy gdyby media dostawały info prasowe z pełnym raportem, w ogóle interesowałby by je publikowanie czegokolwiek poza procentami, które brzmią sensacyjnie i nakręcają buzz w necie i proste wnioski? niestety śmiem wątpić

    1. Pewnie niewiele osób czyta cały raport, bo i tak zawsze była jego skrócona forma z „najważniejszymi” liczbami. Tyle, że nie są ważne liczby, a ich interpretacja i tendencje. Mam wrażenie, że w relacjach medialnych stworzyła się fałszywa alternatywa pod tytułem: chyba lepiej obejrzeć filmografię Wajdy niż czytać „50 twarzy Greya”, bo przecież te 60 ileś procent nie ma czasu na książki, bo zajmuje się analizowaniem wielkiego kina (bez czytania o nim). Dwa lata temu zrobiłam na swoim blogu wpis z moimi wnioskami z tego raportu, bo ten temat jest mi bliski, wklejam link: https://goodidea.life/warto-sie-martwic-tym-ze-wiekszosc-polakow-czyta/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top