W poniedziałek wieczorem wylądowaliśmy z córką na pogotowiu. Lekarz od progu postraszył nas, że ten SOR to niekoniecznie najlepsze miejsce dla dwulatki: same sztajmy się tu kręcą i może złapać coś gorszego. Już kiedyś tu byliśmy i znów trafiliśmy na tego samego doktora. Wygadany jak ta lala. Powiedziałabym, że to miła odmiana po naszym rodzinnym, z którego trzeba wyciągać informacje jak by się było Herr Flickiem z Gestapo, ale w sumie nie. Rok temu mówił dokładnie to samo. Wtedy opowiadał o pijakach, teraz miał dla nas historię o świńskiej grypie. Wtedy przyjechaliśmy o czwartej rano ze stanem podgorączkowym, więc w sumie rozumiem człowieka, teraz dziecko rzygało po każdym posiłku. Jeśli przesadziłam z reakcją, to tylko trochę. Na domiar złego przypomniałam sobie opowieść koleżanki z pracy, której w wieku 13 lat rozlał się wyrostek, a lekarze przez trzy dni twierdzili, że boli ją brzuch, bo pewnie jest przed okresem, więc moja hipochondria, która rozdzielona na całą rodzinę wcale się nie zmniejsza, właśnie dostała dopływu świeżej krwi. W każdym razie, nasz gaduła nie tylko postraszył całym syfem świata, który można złapać na Brochowie, ale nie omieszkał też doradzić nam, abyśmy jak najprędzej zrobili sobie drugie dziecko. Rok temu radził dokładnie to samo, więc śmiechom nie było końca. Bo wiecie, gdy masz więcej dzieci, to mniej panikujesz. No nie wiem, ja bym po prostu panikowała za dwoje. I tu pojawia się pytanie: czy warto sprawić dziecku rodzeństwo? I czy w ogóle warto mieć rodzeństwo?

Oto jest pytanie

To jest bardzo istotne pytanie, na które w internetach toczą się żywotne dyskusje. Powiedziałabym, że czasem nawet prawdziwe boje. A pytanie brzmi już nie tylko „czy warto”, lecz „czy dziecko powinno mieć rodzeństwo?”. Oraz kiedy. Nie zapominajmy o pytaniu o datę powiększenia rodziny, bo różnica wieku ma kapitalne znaczenie, chociaż zdania, co do tego, jaka jest idealna, są również podzielone i często bardzo kategoryczne. Szczególnie ciekawie jest w dyskusjach toczących się wśród matek, bo tu dochodzi do największej polaryzacji opinii. Powiedzieć, że bywa na noże, to mało powiedzieć. Zawsze ktoś jest obrażony i zawsze ktoś płacze, chociaż z pozoru wydawać by się mogło, że to jest dyskusja z rodzaju “czy lepiej mieć proste, czy kręcone włosy”. Wiecie, zawsze chce się tego, czego się nie ma. Jedynacy marzyli o rodzeństwie, bracia i siostry marzyli o życiu bez braci i sióstr.

To jest spór, który nie ma rozstrzygnięcia. Tu nie ma zwycięzcy. Tu naprawdę nie ma się o co kłócić. Ale po kolei.

Po co nam to było?

No to się pośmialiśmy, więc teraz zejdźmy na ziemię. Moja przyjaciółka ma dwie córki i niedawno wyznała mi, że zastanawia się, co oni właściwie najlepszego zrobili. Starsza córka była już na tyle duża, że zaczęła sama sprzątać zabawki, dom wreszcie zaczął wyglądać jak u ludzi, a oni sobie sprowadzili do niego kolejnego bobasa. I znowu to samo! W sumie muszę ją pocieszyć, że jeszcze rok i młodsza będzie w takim wieku, jak starsza, gdy młodsza przyszła na świat, więc pewnie też zacznie sprzątać zabawki i wszystko będzie szło ku dobremu (niech tylko już więcej nie robią dzieci!). Bo tak chyba jest, że raczej idzie ku dobremu. Potem przypominam sobie, że byłam kiedyś nastolatką i pocieszam moją przyjaciółkę, załamaną ulubioną estetyką swoich dzieci, że za kilka lat pomalują pokój na czarno.

Ale do czego właściwie zmierza ta anegdota? Właściwie do niczego, jest za to dobrą anegdotą i wprowadza nas w temat: “po co właściwie rodzicom więcej niż jedno dziecko”. Sama w sumie chciałabym kiedyś jeszcze jedno i sama nie wiem, po co.

Gdyby tak całkiem szczerze odpowiedzieć na to pytanie, sięgając do źródeł własnych lęków i tego, co mamy ewolucyjnie zapisane z tyłu głowy, musiałabym powiedzieć, że ze strachu. Bo co, jeśli jedno nam w jakiś sposób umrze? Zawsze będziemy mieć drugie. Albo i dziesiąte. Żadne pocieszenie. Ale co jest z tyłu głowy, już tam zostanie. Zanim wynaleziono szczepionki, działało, co nie? To są takie rzeczy, o których pisząc, przechodzi cię dreszcz, ale jeśli masz szczerze napisać, dlaczego myślisz o więcej niż jednym dziecku, argumentu ze strefy mroku nie możesz pominąć.

To nie jest bajka

No dobra, dobrze też mieć więcej dzieci, żeby mogły się ze sobą bawić i wtedy ty nie musisz. Proszę, zabijcie mnie, nie jestem jedną z tych matek, które jakoś wyjątkowo kochają dziecięce zabawy. Tak piętnaście minut radochy, potem chcę robić rzeczy, które robią dorośli. Na myśl o rychłym pojawieniu się trampoliny mam ciary i chyba w końcu zacznę ćwiczyć rozwalone po porodzie mięśnie Kegla. Ale z tą wspólną zabawą to nie jest przecież wcale bajka. W końcu musisz pilnować, żeby się te dzieci nawzajem nie pozabijały! Na przykład, gdy mój najmłodszy brat miał trzy lata, tak bardzo nie mógł doczekać się, aż starszy brat zwolni huśtawkę, że walnął go w głowę kombinerkami. Zabawne, że wciąż mam te kombinerki. Ale serio, nie zostawiajcie takich narzędzi w zasięgu wzroku dzieci.

Aktualnie pilnuję, żeby moje dziecko nie pozabijało się z kotem. I powiem Wam, że to ciężka robota. Wszyscy pytają, czy koty nie są agresywne w stosunku do małej. Ocho! Lepiej niech zapytają, jak bronię koteczki przed dzieckiem!

Nie panikuj

Są jeszcze jakieś powody, dla których rodzice powinni decydować się na drugie dziecko, skoro nawet 500 plus ma być już niebawem na jedno. A tak, będą mniej panikować. Macie na to jakieś badania? W sumie to ja nie wiem, czy w ogóle chciałabym mniej panikować. Co prawda raz przywiozłam na pogotowie dziecko z temperaturą 37,5 ale to było dawno. Od tego czasu nabrałam rodzicielskiego rozsądku i już chyba prędzej powiem o sobie matka-olewka niż matka-przesadka.

Może więc przejdźmy do o wiele ważniejszego punktu tej dyskusji. Punktu, w którym wypowiedzieć może się każdy, nie tylko rodzice.

Czy warto mieć rodzeństwo?

Kiedy byłam w wieku mojej córki, od dwóch miesięcy miałam już młodszego brata. Nie pamiętam jak to było żyć bez niego, nie potrafię więc porównać jak to jest być a nie być jedynaczką. Mogę za to sporo powiedzieć o tym, jak to jest mieć rodzeństwo, zwłaszcza że niecałe dwa lata później rodzice uszczęśliwili mnie kolejnym bratem. Miał być dziewczynką i miał mieć na imię Asia, więc to szczęście to było wtedy dla mnie takie sobie, ale wiecie o co chodzi.

Po co więc mieć brata albo siostrę? Po latach doświadczeń na tym polu mogłabym wypisać kilkanaście lub kilkadziesiąt punktów z takiej listy, ale ograniczę się do jednego plusa i jednego minusa. W sumie to nie muszą być plusy ani minusy, to mogą być neutrale.

Rodzeństwo jest na przykład po to, żeby pożyczać od ciebie pieniądze. I czasami nigdy ich nie oddawać.

Jest też od tego, żeby pamiętać te wszystkie rzeczy z dzieciństwa, o których ty nie pamiętasz, albo pamiętasz je gorzej, albo inaczej. I gdy złożycie te wspomnienia do kupy, wtedy dopiero będziecie mogli ulepić prawdziwy obraz tamtych dni.

Wojna

I to jest cholernie piękne. A te pieniądze to niekiedy sami im odpuszczacie. Albo i nie, wtedy to jest wojna. Zresztą w rodzeństwie zawsze jest pewnego rodzaju wojna. A nawet jak jej nie ma, to są chwile, gdy się myśli, jakby to było pięknie nie mieć rodzeństwa. Czasem tak sobie z mężem myślimy na głos, gdy któreś z naszych braci lub sióstr zrobi coś głupiego. On to w ogóle ma milion braci i sióstr, prawdziwych i nieprawdziwych, bo ma rodzinę patchworkową. Uwielbiam o nich opowiadać, bo w tych powiązaniach połapać się równie trudno, jak w opowieściach mojej matki o nieznanych mi ludziach z sąsiedniej wioski. Wszyscy się gubią albo zasypiają. W każdym razie, nasze rodzeństwo pewnie myśli tak samo.

Czy to się w ogóle powinno porównywać?

I tutaj dla równowagi powinna nastąpić litania plusów i minusów jedynactwa, ale zdradzę Wam sekret. Piszę ten tekst sama i, pomijając pierwsze 22 miesiące życia, nigdy nie byłam jedynaczką, nie dam więc rady tego zrobić.

To są doświadczenia, których nie da się mieć jednocześnie, jednoosobowo. Nie da się tego porównać. Nie tak całkiem. Jasne, można być jedynaczką przez pierwsze dziesięć, piętnaście czy dwadzieścia lat życia, a potem nagle dostać dużo młodsze rodzeństwo. Można też to rodzeństwo stracić. Ale wtedy albo doświadczenie jedynactwa jest inne, albo inaczej doświadcza się posiadania rodzeństwa niż w sytuacji, gdy dzieli Was tylko kilka lat. Trudno porównuje się doświadczenia, których się nie ma.I chodzi tu o doświadczenia całego życia, bo na przestrzeni lat nasz relacje z rodzeństwem wyglądają przecież inaczej. Musiałabym przeżyć dwa równoległe życia, w których w jednym mam braci, a w drugim nie, żeby wiedzieć, jaka to różnica. A życie jest jedno.

 Photo by Annie Spratt on Unsplash 

4 thoughts on “Czy warto mieć rodzeństwo?

  1. Przez pierwsze 10/15 lat życia powiedziałabym, że nie warto, bo wielokrotnie mówiłam, że chcę świętego spokoju i bycia jedynaczką. Po kolejnych dziesięciu latach stwierdzam, że warto, nawet choćby tylko po to, żeby nie zostać kiedyś samemu na świecie (często o tym myślę) 😉 Ciekawi mnie bardziej, czy lepiej być starszym, czy młodszym, to jest dopiero zagwozdka

  2. Myślę, że dokładnie tak samo jest z tymi wszystkimi dyskusjami o tym, czy w ogóle warto mieć dzieci. Nikt nie jest i nie będzie w stanie porównać dwóch stanów wynikających z tej decyzji. Jasne, zanim spłodzisz dziecko, przez pewien czas jesteś bezdzietny lub bezdzietna, jednak nie możesz porównać tych dwóch doświadczeń w tym samym momencie życia. Nie wiesz, jak będziesz się czuć ze swoim wyborem za 10, 20 lub 40 lat i jak byś się czuł/czuła, gdyby twoje życie potoczyło się inaczej. Są ludzie, którym dzieci przyniosły niewyobrażalną ilość szczęścia i są tacy, którzy przeżyli przez nie tyle samo rozczarowania. Podobnie jest z bezdzietnością: nie wiesz, czy taka życiowa decyzja cię uszczęśliwi, czy kiedyś jej pożałujesz. Wybieramy to, co wydaje nam się dobre tu i teraz i możemy tylko czekać na to, co przyniesie nam przyszłość. Ale nigdy się nie przekonamy, czy nasza decyzja była lepsza, czy gorsza od alternatywy.

  3. Ze swojej strony polecam bliźniaki. Posiadam własną siostrę bliźniaczkę i jest to taka karta pułapka na całe życie. Na wszystkich nudnych weselach opowiadacie babciom, która jest starsza i o ile minut. Regularnie szokujecie znajomych, przyprowadzając na spotkanie swojego klona. Znajomi piszą do was dramatycznie, że widzieli cię w Krakowie, mimo że mieszkasz w Poznaniu, i od kiedy umiesz się teleportować. Wspomnienie „mam rodzeństwo” jest zazwyczaj komentowane „aha”, wspomnienie o siostrze bliźniaczce prowadzi do calej litanii pytań: a jest podobne? a dwujajowa? a czemu studiuje w innym mieście? Posiadanie bliźniaczki nagle usprawiedliwia pytanie cię o twoje życie płodowe, czego szczerze nie rozumiem. Na pewno nie jest nudno. Po 22 latach mogę polecić.

    1. nie pogardziłabym siostrą bliźniaczką, ale za nic w świecie nie chciałabym bliźniaków urodzić 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top