Znacie te magiczne zaklęcia? Ubrania kupowane dla szczuplejszej wersji siebie, które mają zmotywować nas do schudnięcia. Jedzenie, które ma być na święta, więc za próbę skosztowania go przed terminem można dostać po łapach i nieważne, że po świętach zostanie i tak się zepsuje. Rzeczy, które zrobimy, gdy już będziemy piękni i bogaci. No więc tak się nie żyje. Na początek nowego roku przybywam z banałem nad banałami: żyje się dziś. Przypominam, bo sama często o tym zapominam.

Weźmy takie mieszkanie na przykład. W zeszłym roku, po trzech latach na chacie, zamontowaliśmy w końcu kinkiet w łazience. I lampę na antresoli. I jeszcze ten kinkiet nie robi większej różnicy, ale oświetlenie na antre, gdzie śpimy – kolosalne. Powiem tylko, że wcześniej oświetlaliśmy sobie tę przestrzeń lampką dziecięcą w kształcie loda, zasilaną na baterie paluszki. A jak baterie się wyczerpały, to komórką. Ile można było tak żyć? Otóż długo. Może i do usranej śmierci. W końcu mało brakowało, abyśmy tych udoskonaleń na naszej chacie wcale nie poczynili, a to z tego powodu, że w perspektywie dwóch-trzech lat i tak planujemy zmienić mieszkanie na większe.

Teraz toczymy więc ze sobą małe boje, czy inwestowanie w aktualnie zajmowane miejsce ma sens. Na ten przykład remonterzy spieprzyli nam trochę kuchnię. To znaczy szafki są nie do końca takie, jak chcieliśmy. W sumie można by wymienić blaty, a skoro blaty, to może i fronty. No i przydałoby się te szafki podwyższyć, bo nam się rzeczy nie mieszczą (kiedyś wszystkie nasze leki znajdowały się w puszcze po Rafaello, odkąd dziecko zaczęło chodzić do żłobka, apteczka zajęła całą szafkę). Albo pokój dziecięcy. Od niemal dwóch lat w ciągłej przebudowie. Póki co usuwam z niego nadprogramowe, dorosłe meble, których zawartość, jak się okazało, spokojnie dało się przenieść do szafy typu PAX, bez szkody dla nikogo. I chciałabym zacząć dodawanie.

Ale czy jest sens kupować dziecięce biurko i podwyższać szafy kuchenne, skoro za dwa-trzy lata i tak się wyprowadzamy? Może lepiej odłożyć wszelkie inwestycje, nawet te, które podniosłyby nam wyraźnie komfort użytkowania. Może idealnie ułożymy sobie wszystko na nowej chacie?

Przynajmniej nie mieszkamy w totalnej prowizorce, ale w takiej umiarkowanej zdecydowanie tak.

Żyjemy w stanie permanentnej niedoróbki i nie myślę tu już tylko o sobie. To się sprawdza w przypadku sporej części społeczeństwa. Zawsze jest coś do zrobienia, mamy ogromną potrzebę zmian, ale ciągle czekamy na odpowiedni czas. Czas, gdy zmienię mieszkanie najprawdopodobniej nadejdzie. Czas, gdy schudnę do za małej sukienki, nie nadejdzie prawdopodobnie nigdy. W jednym i drugim przypadku dobrze byłoby mieć coś na teraz. To znaczy nie kupuję takich sukienek.

Mało rzeczy irytuje mnie tak bardzo, jak życie w zawieszeniu, a jednak nie jestem od niego wolna. Ludzie lubią odkładać rożne decyzje na inny czas, a czasami ten czas nie nadchodzi nigdy. Albo nadchodzi później niż myśleli. Jasne, że czasami to zdecydowanie ma sens. Myślę, że tak jest z decyzją o posiadaniu dziecka i pewnie jeszcze kilka przykładów się znajdzie. Ale w zdecydowanej liczbie przypadków to zwyczajna strata czasu.

Jeśli możesz pozwolić sobie, by żyć (oraz mieszkać) lepiej teraz, to zwyczajnie sobie pozwól i na nic nie czekaj. To brzmi jak chamski coaching, albo co gorsza carpe diem, którymi otwarcie gardzę, ale co masz do stracenia? No oprócz hajsów i swojskiego widoku prowizorki.

1 thought on “Żyje się tu i teraz. Mieszka też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top