Prezydent Austrii, by zmniejszyć swój ślad węglowy, jedzie na Szczyt Klimatyczny w Katowicach pociągiem. Po drodze okazuje się, że PKP nie podstawiło wagonu, w którym wykupił miejscówkę. Z kolei prezydent Polski, znany z twitterowego denializmu klimatycznego, na wspomnianym szczycie oznajmia, że węgla mamy na dwieście lat i Polska będzie się go trzymać. Eksperci uważają, że wystarczy go na lat piętnaście, może dwadzieścia, reszta jest niewydobywalna, ale kto by się nimi przejmował. I myślisz, że to jest szczyt szczytów, ale szczyt szczytów to jest wtedy, gdy okazuje się, że musisz wozić dziecko do żłobka samochodem zamiast rowerem i to jest mniejsze zło, bo taki w twoim mieście smog, jakby piec wybuchł ci w twarz czarną sadzą. I jesteś w stanie potwierdzić to organoleptycznie, bo już wiesz, że to nie jest zapach zimy, nie musisz nawet instalować specjalnej smogowej appki.

Szczyt klimatyczny w kraju, którego rząd deklaruje przywiązanie do węgla i w którym za 17 lat mają zostać zezłomowane wszystkie wiatraki, wygląda trochę absurdalnie. Tak strasznie i śmiesznie, przynajmniej takie wrażenie można odnieść czytając związane z nim newsy. Można odnieść też wrażenie, że Polska żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której istnieje dla nas obiecana Planeta B. Ale tak po prawdzie, w ten sposób żyje cały świat, jedynie czasem przypominając sobie, że coś jest na rzeczy, że klimat się zmienia i generalnie zrobiliśmy na Ziemi straszny syf.

Według części naukowców zmiany klimatu na Ziemi da się jeszcze odwrócić, zmniejszając emisję dwutlenku węgla, ale mamy na to tylko kilkanaście lat. Zdaniem innych, proces podwyższenia średnich temperatur o 3 stopnie jest już nie do zatrzymania. Oznaczałoby to katastrofę dla ludzi i przyrody. Susze, powodzie, pożary, masowe wymieranie zwierząt, wyspy które całkowicie znikną pod wodą przez podnoszący się poziom oceanów. Jak tu nie popaść w nihilizm i nie machnąć na to wszystko ręką, skoro i tak wszyscy umrzemy?

No i co my możemy z tym zrobić?

Artystka Herzyk zamieściła na swoim fanpage’u takiego mema. Krótki poradnik, jak ratować cywilizację.
Oszczędzanie wody, mniej mięsa i produktów odzwierzęcych, mniej samochodu, oszczędzanie prądu.

Ale jak to? – spytacie. I to ma wystarczyć? Nawet jeśli wszyscy ludzie na Ziemi zaczęliby się stosować do takich zasad, a wiadomo, że nie będą, to przecież wciąż istnieją przestarzałe infrastruktury i trujące fabryki. To jest zadanie dla rządów i korporacji, nie dla ciebie czy dla mnie.

Tak, ale nic o nas bez nas. I nie chodzi o to, że ograniczając jednostkowo zużycie zasobów Ziemi zabijemy swoje wyrzuty sumienia. O ile jakieś wyrzuty mamy. I nie o to, że modnie jest być eko.

To społeczeństwa wywierają naciski, nawet jeśli wydaje nam się, że nikt nie liczy się z głosem ludzi. Tak, wiem, naciski wywierają potężne lobby, ale w kupie też siła. Społeczeństwa głosują w wyborach. I głosują swoimi pieniędzmi. Społeczeństwa też muszą chcieć zmian i być gotowymi ponosić ich konsekwencje, być gotowymi zmieniać swoje nawyki. Bo wyobraźcie sobie, że nagle ludzie idą po rozum do głowy i zostaje ograniczona produkcja mięsa, albo przerzucamy się całkowicie na odnawialne źródła energii. W efekcie na rynku jest mniej mięsa, a prąd drożeje (nie twierdzę, że w takim wypadku zdrożeje, ale załóżmy, że tak jest). Możemy sobie wyobrazić masowe zamieszki w takich hipotetycznych sytuacjach i byłoby to całkiem zrozumiałe, chociaż smutne, bo masowe niepokoje to powinno wzbudzać zatrucie środowiska, w którym przyszło nam żyć. Obawiam się, że dojść do nich może, gdy będzie naprawdę za późno.

Społeczeństwa powinny mieć świadomość, że trzeba coś z tym fantem zrobić. A z tą świadomością to jest różnie, szczególnie widać to, gdy nadchodzi sezon grzewczy i dusimy się w smogu. Bo stare piece w kamienicach, do których wymiany miasta powinny się dołożyć, to jedno, a świadomość ludzi, którzy palą śmieciami, to drugie. Jasne, jest jeszcze kasa, a raczej jej brak, ale nie da się nie mówić o braku świadomości. Tymczasem sianie świadomości w czasach, gdy tak często widzimy odwrót od nauki i racjonalizmu, łatwe nie jest. Na razie radzimy sobie kupując maseczki antysmogowe i oczyszczacze powietrza do domów. To znaczy, radzi sobie ten kogo na takie fanaberie stać i jeszcze ma świadomość, że coś z tym powietrzem nie tak (a wciąż widuję ludzi, którzy w najgorszym smogu spacerują z małymi dziećmi w wózkach). To jest taka zabawa dla klasy średniej, która i tak nie rozwiązuje problemu.

Ostatecznie każdy i każda z nas też wpływa na klimat używając samochodu, zużywając prąd i wodę, jedząc takie czy inne jedzenie, którego produkcja oznacza konkretne emisje gazów cieplarnianych (mięso, moi mili). Oczywiście nie mamy większego wpływu na to, z jakiego źródła pochodzi nasz prąd, zwłaszcza że w naszych realiach w ogromnej większości pochodzi z węgla. Ale to nie jest tak, że nie możemy nic zrobić. Nie robiąc nic, na pewno nie pomagamy.

Zima nie nadejdzie, nadejdzie lato

Pamiętacie Grę o Tron? George R.R. Martin przyznaje, że jego “Saga Lodu i Ognia” to metafora zmian klimatycznych. Jeśli jest jeszcze coś, dla czego warto ten serial oglądać, to ta metafora.

https://www.youtube.com/watch?v=3WovqbNA2w8

Tak jak Lannisterowie, Starkowie i cała reszta walczymy o masę istotnych rzeczy ale przy okazji zupełnie lekceważymy największe niebezpieczeństwo. W Westeros to nadchodząca wraz z zombiakami zima, na Ziemi to zmiany klimatyczne, w których lód jest w defensywie, ale to wcale nie jest fajne. Przy okazji tych zmian miliony ludzi są zmuszone opuścić swoje domy. Tylko w 2014 roku było ich aż 19 milionów. Według szacunków ONZ, do 2020 roku aż 50 milionów osób będzie musiało opuścić ziemie, na których żyją, ponieważ zamienią się one w pustynie. To tak zwani wygnańcy klimatyczni, o których niewiele się mówi i którym państwa nie chcą przyznawać statusu uchodźców, ponieważ Konwencja dotycząca statusu uchodźców powstała w 1951., a wtedy nikt nie wyobrażał sobie, do czego doprowadzą zmiany klimatyczne, bo tych zmian jeszcze nie było.

Zupełnie jak dzicy w Grze o Tron. Ich też nikt nie chce w Westeros, zupełnie jak w Polsce nie chce się uchodźców. Tak, dziś mówimy głównie o ludziach uciekających przed wojną, ale tych uciekających przed suszą może być wkrótce dużo więcej. A susza będzie się posuwała na północ. I co, dalej ludzie będą protestować przeciwko przyjmowaniu uchodźców (jak na memie Herzyk)? A co, jeśli za 50, czy 100 lat, sami będziemy musieli uciekać? Tylko dokąd? Nie ma Planety B. Ale kogo to obchodzi, kiedy mamy mnóstwo ważniejszych spraw, a za kilkadziesiąt lat i tak będziemy martwi. Chociaż martwi to możemy być od powietrza, którym oddychamy dziś. Bo to się dzieje dziś.

Trochę zaczęliśmy się tym przejmować, ale tylko trochę, bo smog dotarł do Warszawy, więc o nim wreszcie trąbią w mediach, jak o sprawie ogólnopolskiej (bo wiadomo, że zatrute powietrze na Śląsku zawsze było, a w Krakowie to zionie smok). Ale ten nasz smog to jest tylko jedna widzialna dla nas rzecz, o której zapomnimy latem. Latem będziemy cieszyć się z upałów. A wcale nie ma się z czego cieszyć.

1 thought on “Sorry, taki mamy klimat. Czy ty i ja możemy coś z tym zrobić?

  1. Genialny tekst, też jestem wielką fanką GOT, zwłaszcza tego przekazu między wierszami! 🙂 I masz całkowitą racją, to mali, zwykli ludzie, małymi nawykami zmieniają świat. Jeśli chcemy, żeby było lepiej, powinniśmy zacząć od samych siebie. Niby banał, a tak rzadko o tym pamiętamy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top