1. Nigdy nie byłam na pasterce.
  2. W moim domu nigdy nie było karpia w wannie. Ba, w ogóle nie było karpia na wigilii, bo moja matka nie lubi. Jestem za to bardzo wdzięczna.
  3. W ogóle to przez całe dzieciństwo zastanawiałam się, gdzie kąpali się ci wszyscy ludzie, którzy trzymają karpia w wannie w ten czas przed świętami. Odpowiedź prawdopodobnie brzmiała: nigdzie.
  4. W tym roku moja matka zaproponowała, żeby wigilia była u mnie. Zgodziłam się pod warunkiem, że przywiezie jedzenie. I nie to, że mam zamiar nic nie robić, ale chodzi też o to, żeby żadna z nas się nie narobiła. Pierogi i uszka zamówiłam (ale co to był za zakup! rzutem na taśmę, bo zapomnieliśmy o terminie odbioru), wege pasztet upieczony, sałatka zrobiona. Rano jeszcze przypomniałam, że ma torebki z barszczem spakować. Musi być dobrze!
  5. Kupiłam sobie po raz pierwszy czerwoną sukienkę na święta  i jest najpiękniejsza, ale nie jestem do końca przekonana do strojenia się w wigilię przed ludźmi, z którymi najczęściej przebywam, gdy wszyscy siedzimy w dresach.
  6. Po raz pierwszy od trzech lat mamy choinkę. Tylko dlatego, że w tym roku wigilia u nas. No więc poprzednim razem byliśmy dobrze przygotowani do jej kupna. Wiedzieliśmy, że ma być jodła, bo się nie sypie. I wybieraliśmy ją dobrą chwilę, żeby była najlepsza. Dwa dni postała w domu, bo koty wspinały się na nią i chciały sikać do donicy, po czym wylądowała na balkonie. Teraz kupiliśmy choinkę na ostatnią chwilę, po ciemku i nawet nie zwróciliśmy uwagi na to, że bierzemy świerk. Igły lecą jak dzikie i kłuje cholerstwo do krwi tak, że ledwo udało mi się ją ubrać. Za to koty dają jej spokój. Po czerwonej plamce, którą znalazłam wczoraj na podłodze, chyba wiem już dlaczego.
  7. Ale jak pięknie ją ubrałam! No jestem z siebie naprawdę dumna. Cotton ballsy jako światełka i bombki w jednym, to przecież genialne. Szary papier pakowy, by zasłonić brzydką donicę. Czerwona gwiazda z cekinów, która była kiedyś wieczkiem pudełka, w którym moja koleżanka z pracy dostała jakąś przesyłkę od marketerów gdzie w 2011 roku. Drewniane zawieszki z jakiegoś korpo secret santa i jeszcze jedne z gratisów z Yves Rocher. Suszone plasterki pomarańczy, ususzone dobre dziesięć lat temu. No i bomki z pomponów przytargane przez dziecko ze żłobka. Prawie zero waste.
  8. W przyszłym roku jednak na pewno zdecyduję się na choinkę z wypożyczalni.
  9. Nie obchodzę świąt w sposób religijny, jednak zawsze uważałam, że opowieść o Marii i Jezusku to jedna z najlepszych fabuł w historii ludzkości. No może poza zwiastowaniem. Wciąż się zastanawiam, czy scena z aniołem miała charakter konsensualny: czy ona się zgodziła, bo naprawdę tego chciała, czy jednak została postawiona przed faktem dokonanym i  nie miała żadnego wyboru.
  10. Jestem wyjątkowo podatna na urok centrów handlowych w okolicach świąt. Muszę sobie powtarzać jak mantrę, że to wszystko marketing i nie potrzebuję niczego. Na przykład tej opaski z rogami renifera, która już jest przeceniona na 4,99.
  11. Uważam, że oglądanie filmów świątecznych to prawdziwe sado-maso. No może poza “Love actually”. Ale już dawno go nie widziałam, więc może jego też. W ogóle filmy, a reklamy świąteczne to już w ogóle, zawsze pokazują nam jakąś lepszą, wyidealizowaną wersję świąt, która prawdopodobnie nie istnieje w prawdziwym świecie. I ja na przykład zawsze byłam zawiedziona, że moje święta tak nie wyglądają. Ale wiecie co? Chyba bym jednak nie chciała, żeby tak wyglądały. To musi być bardzo stresujące. Bardziej niż dzielenie się opłatkiem. W ogóle nie lubię dzielenia się opłatkiem.
  12. Skrycie marzę o tym, żeby kiedyś naprawdę wyjechać gdzieś daleko na święta. Ale tak jak teraz, też jest dobrze.

 

Jakkolwiek spędzacie te święta. Obchodząc je lub nie. W domu lub nie w domu. Religijnie lub nie. Z rodziną, z przyjaciółmi, lub nie. Niech będą dobre. Bawcie się dobrze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top