Wyobraźcie sobie świat, w którym sprawcy gwałtów dostają wyroki kilku miesięcy więzienia. W zawieszeniu. Jeśli w ogóle zostają schwytani, aresztowani i oskarżeni. Wyobraźcie sobie świat, w którym za gwałt obwiniane są ofiary. Bo prowokowały ubiorem, bo piły alkohol, bo co sobie myślały, idąc tam gdzie szły. Wyobrażacie sobie? Nie musicie.

To świat, w którym żyjemy. Kiedy piszę ten tekst, przez internet w Polsce przepływa właśnie obrzydliwa fala hejtu na 13-letnią dziewczynkę brutalnie zgwałconą w Warszawie. Nie ma jej gwałciciela. Na 13-letnie dziecko. W “Dietolandzie” Sarai Walker podobny los spotyka 12-letnią Luz. Tydzień po gwałcie dziewczynka popełnia samobójstwo, niedługo później sprawcy jej tragedii wychodzą na wolność.

Nowa narracja

“Dietoland” zaczyna się mniej więcej tam, gdzie kończą się “Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”. Mildred, bohaterka oscarowego filmu, gdy zawodzi wymiar sprawiedliwości, decyduje się osobiście dokonać zemsty. “Dietoland” i “Billboardy” przynoszą odświeżającą zmianę narracji opowieści o zemście za gwałt. Pewnie kojarzycie, jak wygląda klasyczna narracja. To, bez względu na czas i miejsce, w jakich rozgrywa się akcja, narracja westernowa, której bohaterem jest zwykle cierpiący ojciec, ewentualnie mąż. Może być też zgraja podstarzałych rewolwerowców wynajętych za pieniądze przez dziewczyny z saloonu. W skrócie: centralną osobą, która wymierza sprawiedliwość, jest mężczyzna. On ma prawo się mścić. Zgwałcona kobieta w tych opowieściach jest pretekstem. W większości z nich można by za nią podstawić skradzione stado koni i wyszłoby na to samo. W tych opowieściach chodzi tylko o klasyczną zemstę, o jednostkową historię. Nikt nie pokazuje nam w nich, że przyczyną, dla której wymiar sprawiedliwości wobec gwałcicieli zawodzi, a bohaterowie filmów i książek muszą brać sprawy w swoje ręce, jest zjawisko kultury gwałtu. Nikt jej nie definiuje, nie opisuje, nie każe bohaterom z nią walczyć.

Zarówno “Trzy billboardy”, jak i “Dietoland” zupełnie inaczej opowiadają tę historię. I są przy tym szalenie zabawne, co może dziwi, a może zupełnie nie.

dietland season 1 plum nash key art 1600x720 amc 1 - Dietoland. W idealnym świecie polałaby się krew. Plus KONKURS dla Was!

Tykająca muffinka

Pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdybym nie dostała jej od wydawnictwa. Okładka, na pierwszy rzut oka wygląda bowiem, jak uszyta na miarę typoego poradnika dla odchudzających się. Do tego ten tytuł. Muszę przyznać, że podeszłam do niej z dużym sceptycyzmem, zwłaszcza gdy zaczęła do mnie zerkać z połowy obserwowanych przeze mnie kont na instagramie. Dopiero gdy wyjęłam ją z pudełka zauważyłam, że muffinka z okładki ma lont. I taka jest ta książka, jak słodka babeczka z zapalnikiem.

Oto główna bohaterka, Plum Kettle, pracownica magazynu dla nastolatek, która odpisuje na listy czytelniczek wcielając się w naczelną Kitty Montgomery, postanawia po latach stosowania nieskutecznych diet, poddać się operacji zmniejszenia żołądka. Plum uważa, że wtedy zacznie się jej prawdziwe życie. Przygotowując się do niego, od lat kupuje piękne sukienki dla swojego nowego, szczupłego ja – Alicii. Pewnego dnia zauważa, że śledzi ją dziwna dziewczyna. Podążając za swoją domniemaną stalkerką, poznaje ekscentryczne mieszkanki Domu Kaliope, paranoiczną szefową podziemnego składu kosmetyków i przypadkowo, aczkolwiek niebezpośrednio, wplątuje się w sprawę terrorystycznych ataków Jennifer.

Teoria ruchalności

Początek “Dietolandu” czyta się trochę jak mieszankę klasycznego “babskiego” czytadła z powieścią dla nastolatek, a trochę jak Bridget Jones. Plum, tak jak Bridget, zna wartości kaloryczne wszystkich produktów spożywczych (i wymienia je w nawiasach). W przeciwieństwie jednak do książkowej Brigdet, której problemy z wagą były przy 63 kg zwyczajnie urojone (to dopiero filmowa adaptacja kazała Renne Zellweger przytyć o dobre 15 kilo więcej i uczyniła z niej kobietę z nadwagą), problem 140-kilowej Plum wymyślony nie jest. Mimo to, jej nowe znajome postanowią odwieść ją od pomysłu operacji. I ta przemiana będzie dopiero spektakularna!

Przyznam, że “Dietoland” nie porwał mnie od początku. Z każdą jednak stroną ta lukrowana, chociaż gorzka babeczka, robiła się coraz bardziej mroczna. Ale też coraz bardziej zabawna, bo w tej rewolucji wszystkie chwyty są dozwolone. To jest taka powieść feministyczna w stylu pop, w której autorka bardzo sprawnie operuje groteską, ale potrafi też bez banałów uderzać w poważne tony. Punktuje kulturę gwałtu całościowo i nie oszczędza nikogo ani niczego. Przemysł porno. Magazyny dla kobiet. Diety. Kult szczupłego ciała, które nie ma być tylko piękne – ma być, jak wyjaśnia to Marlowe, autorka “Teorii ruchalności” (fikcyjna książka w książce) ruchalne. Ruchalne ciało nie należy już do kobiety, należy do mężczyzn, którzy chcieli by ją wyruchać i kobiet, które chciałyby być takie jak ona. Te wszystkie rzeczy są tak samo zamieszane w tę kulturę jak gwałciciele, nieskuteczny wymiar sprawiedliwości i społeczeństwo, które winy szuka w ofierze. “Dietoland” tylko z pozoru dzieli się na dwie historie: tę o Jennifer i tę o grubej Plum. Ten misz masz ma o wiele więcej niż jeden wspólny mianownik. I ktokolwiek doświadczył życia jako kobieta, z dużym prawdopodobieństwem to wyczuje.

Efekt Jennifer

Jennifer – jak podpisuje się sprawczyni (sprawczynie?) ataków wymierzonych w bezkarnych gwałcicieli (i nie tylko) – nie mści się za gwałty. Ona rozprawia się z całą kulturą gwałtu. Przyznam, że przy niejednej z jej akcji miałam bardzo mieszane uczucia. Bo czytanie o takim wyrzuceniu z samolotu parszywej dwunastki gwałcicieli, nie powiem, było bardzo satysfakcjonujące. Ale porwanie brata i małego bratanka redaktorki naczelnej brytyjskiego czasopisma (wzorowanego oczywiście na The Sun), bo to by wymusić na niej zaprzestanie publikowania na stronie trzeciej zdjęć gołych panienek i zastąpienia ich zdjęciami kutasów? Albo rozstrzelanie w biały dzień na ulicy największej gwiazdy porno? To wydaje się zdecydowaną przesadą i w realnym świecie nie mogłabym nie potępić takich aktów terroru.
Ale Sarai Walker zdecydowała się jechać po bandzie. Strzelasz do złych ludzi, ale wiesz, że to nie naprawdę. Wiesz też, że właściwie to byś postrzelała, bo do jasnej cholery, jest za co. Więc może szkoda, że to nie naprawdę?

Jak stwierdza Plum, w idealnym świecie polałaby się krew. I leje się za sprawą Jennifer strumieniami. Spektakularne akty terroru wywołują mikrorewolucje. Efekt Jennifer. Kobiety wypowiadają posłuszeństwo.

Sarai Walker napisała “Dietoland” w 2015 roku. W realnym świecie krew się nie polała, ale podczas i po akcji #metoo w 2017 roku liczne ofiary przemocy seksualne zaczęły mówić głośno, o swoich doświadczeniach. Niektórzy sprawcy po tych oświadczeniach doznali ostracyzmu w swoich środowiskach. Niektórzy jednak dalej mogli śmiać się swoim ofiarom w twarz, bo tego ostracyzmu doznały ofiary. Czasem po raz kolejny. Część reakcji na oświadczenia ofiar wyglądała tak, jakby właśnie przyznały się, że to one są Jennifer.

dietoland1 - Dietoland. W idealnym świecie polałaby się krew. Plus KONKURS dla Was!

Czy to w ogóle jest terroryzm?

Walker porusza się po śliskim gruncie opowiadając zarówno o otyłości, jak i wkładając do rąk kobiet narzędzia, którymi posługują się terroryści. I przyznać muszę, że z tej pierwszej opowieści nie do końca wychodzi obronną ręką. Oczywiście wielbię tę historię za tak bezkompromisowe rozwiązanie kwestii ciałopozytywności, ale brak najmniejszej nawet wzmianki o tym, że otyłość może mieć katastrofalne skutki dla zdrowia, trochę mnie jednak zmierził.

Za to z ewentualnymi zarzutami o gloryfikację terroryzmu, Walker rozprawiła się wręcz mistrzowsko w jednym krótkim dialogu prezenterek radiowych. To pokrętne rozumowanie, ale jakże mu nie przyklasnąć!

” – Zastanawiałam się nad tym, co mówiłaś wcześniej, Nedro, i zgadzam się z tobą. Nie uważam tego za terroryzm ani za kobiecy terroryzm. Wiesz co to moim zdaniem jest?
– Umieram z ciekawości – odparła Nedra Feldstein-Dalaney.
– Myślę, że to odpowiedź na terroryzm. Dziewczynkom od najmłodszych lat wpaja się strach przed “złymi mężczyznami”, którzy mogą nas skrzywdzić. Żyjemy w obawie przed tym, że owi źli mężczyźni nas zgwałcą, pobiją, nawet zamordują, ale problem w tym, że nie ma sposobu, żeby odróżnić tych złych od tych dobrych, więc trzeba się wystrzegać wszystkich. Powtarza nam się, żebyśmy nie wychodziły same wieczorami, nie ubierały się w taki czy inny sposób, nie rozmawiały z nieznajomymi, nie prowokowały mężczyzn, okazując im zainteresowanie. Chodzimy na zajęcia z samoobrony, chowamy się za zamkniętymi drzwiami, nosimy ze sobą gaz pieprzowy i gwizdki alarmowe. Czy to nie jest forma terroryzmu?
– Nola, na litość boską! Przez ciebie wyrzucą nas z radia.”

Podziemie

“Dietoland” promowany jest hasłem “Podziemy krąg w wersji kobiecej” i jak nie cierpię takich porównań, to tutaj nie będę się czepiać, bo naprawdę coś jest na rzeczy. Jasne, nie jest to powieść tak wybitna, jak dzieło Palahniuka, ale jedno wam powiem. Po latach zupełnie nie kupuję rewolucji w stylu Tylera Durdena. Nie wiem po co ona jest, nie wiem jaki ma sens. Rewolucja, którą bardziej lub mniej aktywnie robią bohaterki “Dietolandu” to coś bardzo namacalnego. To desperacka odpowiedź na gówniany świat, w którym żyjemy. To coś, co powinnyśmy zacząć robić (może już robimy?) natychmiast. Może niekoniecznie aktami terroru, ale jednak, coś z tą chorą kulturą gwałtu trzeba zrobić.

A Teraz Konkurs!!!

Mam dla Was Konkurs, w którym do wygrania są DWIE KSIĄŻKI „Dietoland” od wydawnictwa W.A.B. Żeby wziąć w nim udział, wystarczy że w komentarzu pod tym wpisem odpowiecie ciekawie na pytanie:

Jaka wyglądałaby twoja rewolucja?

Czyli: co o chciał(a)byś walczyć, co zmienić? głośno czy potajemnie? a może ta rewolucja już się odbyła?

Wszystkie chwyty dozwolone, bo to rewolucja w wyobraźni… więc nie bójcie się użyć wyobraźni! Na Wasze odpowiedzi będę czekać przez tydzień, czyli do północy w środę trzeciego października. Zwycięzców/zwyciężczynie, które udzielą najfajniejszych (moim skromnym zdaniem) odpowiedzi, ogłoszę w zaktualizowanym wpisie (czyli tutaj) do końca przyszłego tygodnia.

Konkurs zakończony.

 

WYNIKI KONKURSU

Zwycięzcami konkursu zostają Blankali oraz Bartek. Odezwijcie się proszę do mnie, by podać adresy do wysyłki.

Gratuluję! 🙂

10 thoughts on “Dietoland. W idealnym świecie polałaby się krew. Plus KONKURS dla Was!

  1. Ja bym chciała takiej rewolucji, w której regularnych idiotów izolowano by od reszty społeczeństwa. Uważasz, że molestowanie i gwałty są ok? Won. Uważasz, że masz prawo obrażać innych ludzi, bić żonę, wyklinać dziecko? Won. Jesteś nierobem, masz IQ wysokości temperatury pokojowej, a w środkach komunikacji miejskiej zawsze wali od Ciebie potem? Won.

    Świat byłby piękny bez idiotów. I ile miejsca zrobiłoby się na ulicach!

  2. To taki modny temat – to, że body positivity to zjawisko stosunkowo nowe i dopiero wprowadzane na salony, na których wciąż obowiązuje kult fitnessu, uprzedmiotowienie i seksualizacja ciał. Z tym chciałabym się rozprawić – żeby nikt nikomu nie zaglądał ani w talerz, ani w dekolt. Żeby człowiek rozmawiał z człowiekiem, a nie juror z lalką. Żeby body positivity faktycznie obowiązywało, a nie było tylko fenomenem dla hipsterów.

  3. Właśnie zaczyna się sezon grzewczy=smog. Mieszkam na wsi, przy lesie i nie mogę otworzyć okna tak śmierdzi ( ponoć tylko węgiel). Więc może ZREZYGNUJMY Z PIECÓW NA BYLE CO. Korzystajmy tylko z odnawialnych źródeł energii . Może tak od jutra?

  4. Walczyć to można z każdym – z politykiem, sąsiadem, z psem sąsiada, z tłuszczem, z pogoda, szefem a nawet korozją na aucie.
    Drażliwym dla mnie tematem jest kwitnący przemysł farmaceutyczny. Patryk Vega otwiera oczy w swoich kontrowersyjnych filmach – ale nie on był inspiracją. Ten Wielki Biznes do czego nas prowadzi??? Wpieprzamy magnez, witamy c,b, a. Nastąpiła moda na suplementację, jakby organizm sam nie mógł sobie wytworzyć niedoborów….. Apteki rosną jak grzyby po deszczu, biznes kwitnie a wraz z nim to ogromne ryzyko dla pacjentów.

    Ale tak jak mówiłam. Można walczyć nawet z korozją na aucie.

  5. Walczyć to można z każdym – z politykiem, sąsiadem, z psem sąsiada, z tłuszczem, z pogoda, szefem a nawet korozją na aucie.
    Drażliwym dla mnie tematem jest kwitnący przemysł farmaceutyczny. Patryk Vega otwiera oczy w swoich kontrowersyjnych filmach – ale nie on był inspiracją. Ten Wielki Biznes do czego nas prowadzi??? Wpieprzamy magnez, witamy c,b, a. Nastąpiła moda na suplementację, jakby organizm sam nie mógł sobie wytworzyć niedoborów….. Apteki rosną jak grzyby po deszczu, biznes kwitnie a wraz z nim to ogromne ryzyko dla pacjentów.

    Ale tak jak mówiłam. Można walczyć nawet z korozją na aucie.

  6. Te najbardziej radykalne pomysły nie nadają się do publikacji 😉 Ale dobra, ostatnio parę razy zdarzyło mi się obejrzeć w TV jakąś publicystykę. I nóż w kieszeni otwiera się tradycyjnie, kiedy słucha się tych banialuk, bredni i lania wody. Niezależnie od barw, sztandarów, przekonań i wieku.
    I tak sobie wtedy myślę – ciekawe, co by mówili, gdyby z każdej obietnicy NAPRAWDĘ takich cwaniaków rozliczać. Obiecałeś X a na koniec kadencji nie ma? To wyskakujesz siostro/bracie z własnej kasy na realizację, albo podwijasz rękawy i dziergasz osobiście. Obiecane ma być zrobione. A dopóki nie będzie – oficjalny ban na politykę. Ciekawe, jak by to zmieniło narrację :)))
    No i marzy mi się, żeby w każym telewizyjnym studio siedział za kulisami klown. Kiedy jakaś mądrala popycha pierdoły, kłamie albo jest po prostu niekulturalna, klown wychodzi zza kulis, skipem B podbiega do delikwentki/delikwenta i sprzedaje jej/mu soczystego plaskacza. W ramach parytetów może być klown i klownica 🙂
    Nie wiem czy to zmieni poziom dyskusji w TV, ale powinno podnieść oglądalność.

    1. Gratuluję wygranej! Ten skip B totalnie mnie rozczulił 😀 Napisz do mnie proszę wiadomość z adresem do wysyłki książki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top