BoJack Horseman skradł moje serce, chociaż nie była to miłość od pierwszego odcinka. Jak dobrze, że nie zraziłam się początkowym brakiem absolutnego zachwytu. Po obejrzeniu wszystkich dotychczas nakręconych sezonów, z czystym sumieniem przyznaję, że to najlepsza kreskówka dla dorosłych jaką w życiu widziałam. Ludzie mówią, że to taka końska, animowana wersja „Californication”. Nie wiem, nie widziałam ani jednego odcinka serialu o Hanku Moodym. Ale nawet jeśli to prawda, w żaden sposób nie zmienia to mojej miłości. Dziś piszę Wam, za co kocham BoJacka Horsemana i już nie mogę doczekać się 14 września i premiery piątego sezonu.

bojack bohaterowie - Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

Jak zwierzęta!

W świecie BoJacka ewolucja przebiegła nieco inaczej. I tak mamy ludzi gatunku ludzkiego i ludzi wszystkich innych gatunków zwierzęcych. I jakie to jest najfantastyczniejsze! Zwłaszcza wtedy, gdy postaci, które przez większość czasu zachowują się zwyczajnie po ludzku, nagle robią coś zupełnie jak zwierzęta. Różowa kotka, agentka gwiazd, bawi się drapakiem, który stoi na jej biurku, pies-aktor śpi w łóżku, które ma kształt legowiska i nie może powstrzymać się od pogonienia listonosza. A koń rży. Jeśli nie istniałyby żadne inne powody, by kochać ten serial, kochałabym całym sercem już za samo to.

Chyba skądś go znam

BoJack Horseman to trochę już zapomniany aktor, który w latach 80. i 90. był gwiazdą serialu o koniu opiekującym się trójką sierot. Dwadzieścia lat później pije zdecydowanie zbyt dużo alkoholu, odcina kupony od dawnej kariery, a jego obecna kariera stoi w miejscu. Jest cyniczny, rani ludzi, rani siebie, ale jak na konia przystało, ma końskie serce. Chociaż biograficznie nic się nie zgadza, charakterologicznie bardzo przypomina mi mojego byłego szefa, którego bardzo lubię. I wszystkim znajomym mówię, że chociaż nic się nie zgadza, to jest to serial o nim. A jak się odnajduje w filmowych postaciach znajome gęby, to się kocha.

b diane - Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

Femi-wątki

Chociaż głównym bohaterem BoJacka jest koń, który w swojej burzliwej biografii mógł pretendować do roli prawdziwego ogiera (czyli taki facet, który niekoniecznie przejmował się uczuciami swoich kobiet, ale historie jego związków z kobietami, nie tylko miłosnych, są bardzo skomplikowane) to jest to naprawdę głęboko feministyczny serial.

Jest na przykład odcinek o aborcji. To jest taki odcinek, który puszczałabym na warsztatach pokazujących, jak mówić na ten temat. Opowiada o tym, że to nie musi być trudna decyzja, że może wiązać się z ulgą, że nie musi oznaczać traumy. Ale jak opowiada! Jest tam taka scena, gdy bohaterka czeka na swój zabieg w poczekalni kliniki, a siedząca obok niej w kolejce nastolatka ogląda teledysk Sextiny Aquafiny (to gwiazdka pop, sexy waleń), która śpiewa, że chce strzelać do płodów. Bohaterka mówi: „ej, nie sądzisz, że to już za wiele, takie rzeczy nie służą sprawie” (pod kliniką trwa właśnie protest zygotarian), a dziewczyna na to: „ale to jest zabawne! I nie sądzisz chyba, że ona śpiewa to na poważnie? Czy zawsze musimy mówić o tym tak serio? Ja dzięki tej piosence czuję się mniej samotna.”

Jest też odcinek o akcji w rodzaju „metoo”, który powstał na kilka lat przed „metoo”. Ten odcinek doskonale pokazuje metody zamiatania spraw molestowania seksualnego pod hollywoodzki dywan.

Jest też absolutnie poruszający odcinek o poronieniu. I nawet w tym odcinku jest mnóstwo humoru, który ani na chwilę nie sprawia, że mamy wrażenie, jakby ktoś wyśmiewał się z bardzo wrażliwych kwestii. Albo rozgrywający się podczas II wojnie światowej odcinek o babci BoJacka, której zabrania się okazywania emocji (tak, te kobiece emocje, które należy trzymać na wodzy) i przeżywania żałoby do tego stopnia, że ostatecznie zostaje ona poddana lobotomii (podejrzewam, że inspiracją była tu słynna, smutna historia aktorki Frances Farmer).

bojack rodzina - Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

Cóż to są za postaci!

Każdy odcinek trwa mniej niż 25 minut, a jednak udaje się w tych pojedynczych odcikach zmieścić tak wiele, udaje się poruszyć tyle strun i pokazać tyle treści, że niektórzy twórcy długometrażowych aktorskich fabuł mogliby się uczyć. To też serial z doskonale nakreślonymi portretami psychologicznymi. I to nie tylko na pierwszym planie (BoJack, Diane, Princess Carolyn), ale też wśród postaci, które pojawiają się sporadycznie (jak Beatrice, matka BoJacka: ostatni odcinek czwartego sezonu, którego jest główną bohaterką emocjonalnie rozłożył mnie na łopatki). Naprawdę niewiele tu jednoznacznych, płytkich czy stereotypowych bohaterów. A sam serial, chociaż rozgrywa się w Hollywood (później Hollywoo – gdy D w romantycznym geście zostaje na zawsze wykradzione ze wzgórza), bardzo mocno dotyka prawdziwego życia, zupełnie oderwanego od blichtru fabryki snów.

Poprawność nie zabija satyry

Mam absolutnie dość mówienia, że największym wrogiem sztuki i satyry jest poprawność polityczna. Mnóstwo kreskówek dla dorosłych wciąż trzyma się tej zasady, jakbyśmy żyli w latach 90. BoJack udowadnia, że można z szacunkiem opowiadać o prawach kobiet albo o mniejszościach i nie ma w tym żadnej sztuczności, ani specjalnego wysiłku. No i w niczym nie szkodzi to humorowi.

Nawet jeśli przedstawiając epizodyczną grupę bohaterów w postaci ośmiu homoseksualnych ojców adopcyjnych jednej z bohaterek każdego z nich opisuje jakąś stereotypową cechą (jeden jest tancerzem, inny ogląda tylko europejskie filmy, jeszcze inny… jest kaczką, no jest kaczką), robi to w serdeczny i daleki od jakiegokolwiek wyśmiewania sposób. Ostatecznie ich główną wspólną cechą jest to, że są kochającymi tatusiami dla Hollyhock. I wiecie co? Sceny z ich udziałem są naprawdę zabawne, mimo że nikt tu nikogo nie obraża. Można? Można.

Poza tym to serial, który celnie ukazuje przemiany społeczne. Obserwujemy jak zmieniła się np. sytuacja kobiet w porównaniu do lat 40. (babcia BoJacka, której zrobiono lobotomię, bo odważyła się „histerycznie” przeżywać śmierć syna) i 60. (matka BoJacka, której jedynym zadaniem ma być wyjście za mąż), czy sytuacja osób homoseksualnych (w latach 90. Herb traci pracę przy serialu, który sam stworzył, gdy wychodzi na jaw, że jest gejem). Twórcy BoJacka pokazują nam jednak, że wciąż wiele jest do zrobienia.

b todd - Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

Cóż to był za coming-out!

BoJack Horseman to też serial, w którym pojawia się jeden z chyba najciekawszych coming outów w historii popkultury. Mianowicie odkrycie przez Todda (który od lat mieszka na kanapie BoJacka, gdyż kiedyś na niej zasnął i tak już został), że jest aseksualny. Droga do odnalezienia swojej orientacji, a później jej akceptacji jest niezwykle ciekawa. Todd to jedna z bardziej absurdalnych i odjechanych postaci w serialu, ale sposób w jaki rozgrywane są jego potyczki z własną seksualności, ma w sobie dużo powagi, niepewności, nawet smutku, ale też akceptacji. I to jest naprawdę super! Nie wiem, jak wy, ale nie widziałam wcześniej żadnego filmu, który by pokazywał coming out osoby aseksualnej. Nie jest to oczywiście jakaś szczególnie kontrowersyjna orientacja. Mówienie o niej zdaje się niby bezpieczne, ale rzadko się o niej mówi, dlatego też wątek Todda jest niezwykle świeży i ważny. Zwłaszcza, że słowo „aseksualny/a” pojawia się w naszym języku z reguły jako obelga.

bojakc patti - Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

I najważniejsze: humor

Wymieniłam tu mnóstwo poważnych tonów i smutnych strun, w które uderza BoJack. Ale pewnie w życiu nie kochałabym go tak bardzo i nie obejrzałabym wszystkich sezonów, gdyby do tego wszystkiego nie był też doskonałą, pełną absurdalnego humoru komedią. Jak się w świecie ludzkim umieści jako ludzi zwierzęta, ale pozwoli im się też trochę być zwierzętami, to sukces komediowy jest gwarantowany. Z takimi postaciami, w animowanej formie, można też sobie pozwolić na więcej. BoJack jest śmieszny, nawet gdy opowiada o śmierci, o depresji, o alkoholizmie, o rozpadzie rodziny, o krzywdach przenoszonych z pokolenia na pokolenie, nawet o wojnie. Jednocześnie jest w tym smutny i to w bardzo dojmujący, zupełnie niesentymentalny sposób. Balans jest świetny i w tym chyba tkwi tajemnica doskonałej komedii.

1 thought on “Depresyjny koń celebryta, czyli za co kocham BoJacka Horsemana

  1. Bardzo się cieszę na nowy sezon. To jeden z moich ulubionych seriali w ogóle, a przy okazji, jak dowodzą badania na znajomych, najlepszy serial na sesję, który łączy ludzi o przeróżnych gustach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top