Największym zagrożeniem dla dziennikarstwa nie są blogerzy, spadające nakłady ani nawet click baity. Największym zagrożeniem są dziennikarze, którzy nie zadają pytań. Czy to z lenistwa, czy z braku kompetencji, czy w ramach autocenzury.

Zdaje się, że nie na darmo wykupiłam cyfrową prenumeratę Wyborczej. Mam z tego realną korzyść, a mianowicie dzięki subskrypcji mam się na co wyzłośliwiać. Oczywiście piszę to pół serio, to zupełny przypadek, że teksty, które posłużą mi za przykłady pochodzą akurat z Gazety. Po prostu ze względu na zasięg, w Gazecie problem jest najłatwiej zauważalny, ale dotyczy większości popularnych mediów.

Kilka miesięcy temu w tekście “Co nie jest OK? OK to nie jest nacjonalizm” pisałam o fatalnym reportażu na temat członkiń polskich organizacji narodowych, jaki ukazał się w Dużym Formacie. Moim, i nie tylko moim, największym zarzutem wobec autorki, nie jest sam fakt pisania o tych osobach, lecz sposób, w jaki o nich pisze. Słowem: robienie ruchom narodowym laurki. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, by laurkę zastąpić czystym hejtem. Chodzi o to, by bohaterkom artykułu zadać właściwe pytania. Jasne, że niewygodne, ale w przypadku, gdy piszemy o nacjonalizmie, a nie o grze w zbijaka, zwyczajnie cisnące się na usta. Pytania o nienawiść, o przekonanie o wyższości własnej rasy i o to, czy naprawdę nie widzą, ile zawdzięczają feministkom. I oczywiście, że dziennikarz powinien umieć słuchać, ale “słuchać” umie też dyktafon. Mamy też już boty, które potrafią klecić całkiem niezłe artykuły ze słów kluczowych. Więc może podziękujemy reporterom, którzy nie umieją pytać.

Drugi przykład to słynny wywiad Wysokich Obcasów z Dominiką Kulczyk. To jest bardzo piękna rozmowa, bardzo wzniosła i uskrzydlająca. Można poczuć się po jej lekturze naprawdę dobrze, gdy nie pomyśli się o pominiętych w niej kontekstach. To wywiad, w którym dostajemy wyłącznie pozytywny obraz działalności bogatej filantropki w biednych krajach i kompletne milczenie na temat działalności jej firmy w Nigerii, o której dewastującym wpływie na środowisko tego kraju (co przekłada się na poziom życia jego mieszkańców) wiadomo nie od dziś. Niezadanych pytań jest więcej. Adam Leszczyński szczegółowo opisał je w Krytyce Politycznej w tekście “Cztery pytania, których „Wysokie Obcasy” nie zadały Dominice Kulczyk” – więc po prostu odeślę Was do tego artykułu. I znów, nie chodzi o to, żeby robić źle bohaterce naszego wywiadu. Nie chodzi o to, by ją urazić, czy atakować. Chodzi o to, by rozmawiać z nią odpowiedzialnie i z odpowiednią wiedzą. Laurkę zrobić jest najłatwiej, tak samo jak łatwo jest zmieszać z błotem. Jedno i drugie nie jest odpowiedzialnym dziennikarstwem.

Trudne pytania to nie są pytania nieeleganckie. To są po prostu pytania, które cisną się na usta, które zadawać trzeba w imię prawdy i odpowiedzialności społecznej. To jest oczywiście pewna sztuka, bo to nie to samo, co zadawanie pytań głupich i sensacyjnych, pytań pod publiczkę, które nie mają nic wspólnego z tematem rozmowy i nie służą niczemu poza podgrzaniem atmosfery. Takich pytań z tabloidów.

Bo to jest tak, że z jednej strony mamy w mediach tę cholerną tabloidyzację. Hejt, sensację i nagonkę. Z drugiej dziennikarstwo rodem z telewizji śniadaniowej, czyli laurki i wzajemne lizanie dupy. A rzetelne dziennikarstwo to nie jest ani jedno ani drugie. I wszystko było w miarę w porządku, póki śniadaniówkowość była w śniadaniówkach, a tabloidalność w tabloidach. Ale już nie jest, bo wiemy przecież, że to co łatwe sprzedaje się najlepiej. No i jest najłatwiejsze. Więc możemy płakać nad końcem dziennikarstwa. Możemy też zastanowić się nad tym, z czego wynika ta chorobliwa wręcz nieumiejętność zadawania pytań. Czy to tylko pójście na łatwiznę, czyste lenistwo? Czy to brak kompetencji? Czy może to już autocenzura.

4 thoughts on “Koniec dziennikarstwa

  1. Zgadzam się, niestety, z diagnozą. Dorzucę jeszcze kilka cyferek, żeby było dobitniej. Zaufanie do zawodu dziennikarza według cyklicznych badań CBOS: 1995 = 60%, 2006 = 49%, 2016 = 20%. To się nazywa równia pochyła. I sami – czyli media – jesteśmy sobie winni.

    1. To 60% z 95 brzmi dziś jak jakiś kosmos! I zgadzam się z Tobą jak najbardziej, że to nasza, mediów, wina (wciąż się utożsamiam z tym zawodem).

  2. Pamiętam tej artykuł z DF o kobietach z organizacji narodowych. Gdyby wyciąć z tego tekstu nazwy tych organizacji można by powiedzieć, że jest to artykuł o fajnych dziewczynach, które pomagają innym osobom i generalnie to warto się z nimi zaprzyjaźnić. Wywiad z panią Dominiką też czytałam i też mi coś tam nie grało, nawet skrobnęłam coś na ten temat na swoim blogu. No ale cóż uśmiechamy się do organizacji narodowych, ocieplamy ich wizerunek, bo jak dojdą do władzy to w GW mamy dużo miejsca na reklamy spółek skarbu państwa. Bo teraz jest cienko.

    1. Jest coś na rzeczy. Naczelna WO wylatuje z pracy za okładkę Aborcyjnym Dream Teamem (autorka artykułu też), zastępuje ją redaktorka, która okładkę krytykowała. A nad ocieplanie wizerunku narodowców nie ma nawet najmniejszej refleksji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top