Jest początek roku, więc jak co roku o tej porze sypną się jak z rękawa teksty o postanowieniach noworocznych. Taki must have sezonu, by za dwa tygodnie powstały kolejne artykuły o tym, dlaczego znów nam nie wyszło. A ja po raz pierwszy w życiu spisałam swoje plany w kalendarzu. Zeszłorocznym, bo nowego jeszcze nie mam. Naprawdę po raz pierwszy, z ręką na sercu to piszę. I myślę sobie, czy głośne mówienie o postanowieniach pomaga, jest ich gwoździem do trumny, czy może nie ma najmniejszego znaczenia. I stawiam na to ostatnie.

Kiedyś wychodziłam z założenia, że jeśli powiem lub napiszę otwarcie o swoich planach, będę bardziej zmobilizowana. A takiego! Zwykle nie pomagało mi to wcale a wcale w lepszym zmotywowaniu się do ich realizacji. Wiecie, tysiąc osób, które przeczyta o tym, że chcę coś zrobić, nie rozliczy mnie z tego, czy to zrobiłam. Ani dziesięć tysięcy. Sto tysięcy też by pewnie nie rozliczyło. Raz, że co ich to obchodzi. Dwa, że pewnie zapomną. Trzy, nie mają żadnych środków przymusu. Podobnie rzecz się ma z ludźmi, którym zdradzi się swoje ambitne zamiary. No chyba że zamiary są ściśle zawodowe i osobą poinformowaną jest twój szef. To może lepiej nic nie pisać i nic nie mówić? Może się przecież zdarzyć, że te tysiąc osób zapamięta sobie twoje postanowienia, zapyta o nie za jakiś czas i będzie wstyd.

Nie neguję w żadnym razie terapeutycznej roli wypowiadania różnych rzeczy na głos. Albo tych rzeczy publicznego opisywania, dzielenia się nawet trudną przeszłością. Zakładam, a nawet wierzę, że to działa. W kwestiach przyszłości zastanawiam się jednak mocno nad pewną ostrożnością, chociaż daleko mi do wiary, że można zapeszyć.

Ostatnio długo zastanawialiśmy się z mężem, kiedy jest ten czas, gdy można publicznie obwieścić światu, że spodziewasz się dziecka. Sama wydzwaniałam do rodziny, gdy tylko dostałam potwierdzenie od mojej ginekolożki, a było to w siódmym tygodniu ciąży. Czułam się świetnie. Co jednak, gdybym nie czuła się dobrze, ciągle rzygała, nie mogła się ruszać i drżała o powodzenie tej ciąży? Czy wtedy też od razu mówiłabym o niej głośno, czy trzymałabym ją w tajemnicy nawet przed bliskimi? Ludzie mówią, że do ciąży bezpiecznie przyznać się po skończonym trzecim miesiącu. Ale to tylko ludzkie gadanie. Ostatecznie nie znaleźliśmy właściwej odpowiedzi na to pytanie, bo sama kwestia jest tak krucha i nieprzewidywalna aż do samego końca, że tej odpowiedzi po prostu nie ma. To, czy powiesz o tym światu od razu, czy gdy będzie już widać brzuch, nie ma prawdopodobnie żadnego znaczenia. Co ma być to będzie, nie da się zapeszyć.

No dobra, na postanowienia noworoczne masz jednak większy wpływ niż na zachowanie twojego ciała w ciąży. Może więc głośne mówienie ma znaczenie. Może jesteś jedną z tych osób, które poinformowanie całego świata o tym, że chcesz w tym roku napisać książkę, bardziej cię zmotywuje. Być może. Rozliczać się ze swoich planów i tak będziesz sam(a).

2 thoughts on “Postanowienia, plany i zamiary. Mówić o nich, czy nie?

  1. Nauczyłem się nie mówić o swoich planach – wypowiedziane nigdy mi nie wychodziły. To jakby mózg czytał to jako: „Okej, czyli już zaimponowałeś innym samym wypowiedzeniem planów, świetnie, teraz odpocznij”. Im mniej mówię (nie tylko o planach), tym więcej osiągam. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top