Ciężarówki i klocki Lego zrobią z ciebie feministkę, a Barbie przykuje łańcuchem do garów? Może tak, a może nie.

Na niedawnym 3 Dolnośląskim Kongresie Kobiet brałam udział w warsztatach międzypokoleniowych na temat feminizmu i jego postrzegania. Jedno z zagadnień, o których dyskutowałyśmy w grupach brzmiało: “kiedy zostaje się feministką?”. Uważam, że jako małe dzieci wszystkie jesteśmy feministkami, a nasze równościowe postrzeganie ludzi jest w nas zabijane przez patriarchalne społeczeństwo, o czym pisałam kiedyś w tekście “Kiedy przestajemy być feministkami?”. Tym zdaniem zresztą odpowiedziałam na zadane pytanie i trochę zrobiłam dziewczynom mindfucka przekierowując rozmowę na takie tory, ale ten tekst nie będzie o tym. Rozmawiając o tym, jak to we wczesnym dzieciństwie nie wiedziałyśmy jeszcze, że jako dziewczyny powinnyśmy się czuć słabsze i gorsze, zeszłyśmy na temat dziecięcych zabaw. I co się okazało? Że dziewczyny miały lalki, ale się nimi nie bawiły. Nawet tymi cennymi w latach transformacji Barbie. Że bawiły się resorakami i narzędziami, chodziły po drzewach, a jeśli już sięgały po lalki, to nie po to by bawić się w dom, lecz urządzać między nimi bitwy na miarę potyczek Kristle i Alexis z Dynastii. Słuchałam tego i siedziałam cicho bo, no cóż, ja bawiłam się lalkami. Lubiłam to. Grały w moim serialu inspirowanym telenowelą “W labiryncie”. I też wyrosłam na feministkę.

Pisałam już kiedyś, że nie ma nic złego w kolorze różowym. Nie ma też nic złego w lalkach. Skoro, kierując się równością, nie zabraniamy chłopcom bawić się nimi i mamy gdzieś gadanie, że to niemęskie, dlaczego mamy zabraniać tego dziewczynkom? Nikt nie zabrania, powiecie, no dobrze. Część rodziców dorosła już do tego, by uznać, że chłopiec bawiący się zabawkowymi kuchenkami i odkurzaczami jest okej. Ale są też mamy, które deklarują, że takich zabawek nie kupią córkom. I ja je poniekąd rozumiem, bo przecież chcemy wychowywać pewne siebie, ambitne dziewczynki. Tylko, czy typowo dziewczęce zabawki koniecznie zrobią z nich kury domowe? I czy bycie kurą domową to coś wstydliwego?

Możemy sobie powiedzieć, że to tylko zabawki. Oczywiście, to tylko zabawki. Same w sobie są neutralne, same w sobie nie są złe. Zły bywa często kontekst, w jakim je umieszczamy my, dorośli. Z tymi uznawanymi za typowo dziewczęce problem jest taki, że w pewnym sensie myśli się o nich jako tych gorszych. Dziewczynka bawiąca się jak chłopak jest taką buntowniczką i w ogóle, bijemy jej brawo, bo przełamuje stereotypy, tak jak chłopiec bawiący się w dom. I okej. Dziecięce zabawy są w dużym stopniu odbiciem świata dorosłych. Czasem mniej, czasem bardziej dosłownym przełożeniem naszych zachowań. A co się dzieje, gdy sami próbujemy przełożyć ten nasz dorosły świat na dziecięce zabawy? Czy nie jest czasem tak, że w zabawie w dom, w sklep, w opiekę nad lalką-dzieckiem widzimy odbicie gorzej płatnej pracy kobiet oraz tej pracy całkiem nieodpłatnej, tych wszystkich rzeczy, które robią kobiety, a społeczeństwo ich nie docenia, uważa je za mniej ważne? A przecież chcemy dla naszych dziewczynek tego, co najlepsze. Może w tym sęk.

Kto więc wyrasta z dziewczynki, która nie chce bawić się lalkami? Czasem wyrasta feministka. A czasem jedna z tych niedojrzałych kobiet, które twierdzą, że “nie są takie, jak inne dziewczyny” i gardzą innymi kobietami. Z dziewczynek, które bawią się lalkami też wyrastają i jedne i drugie. Z tych dziewczyn, które “nie są jak inne” czasami też wyrastają feministki. Czasem też feminizm błędnie postrzega się jako to “bycie inną niż wszystkie”, co zwykle sprowadza się do “bycia bardziej jak facet”. A przecież nie o to w nim chodzi. Tak jak i nie chodzi o to, by nienawidzić mężczyzn. Jest trochę tak, że walcząc ze stereotypami, gardzimy, zupełnie niesłusznie, uznawanymi za stereotypowe rolami i zachowaniami, które same w sobie nie są złe. Są złe wtedy, gdy zostają nam narzucone, gdy nie mamy innej alternatywy. Kiedy są kwestią wyboru, mogą stać się zupełnie neutralne. Oto przecież chodzi w równości, prawda? O możliwość wyboru. I to takiego wyboru, w którym można (ale nie trzeba) zaznaczyć jednocześnie więcej niż jedną opcję.

4 thoughts on “W co się bawić, by wyrosnąć na feministkę

  1. Kurczę, właśnie złapałam się na tym, że czasem się wstydzę (!) tego, że bawiłam się lalkami.

  2. Mnie rodzice skutecznie chronili przed barbir i innymi plastikowymi wykwitami. Za to klocki lego były zawsze. No i mała Jadwinia marzyła o byciu księżniczką i kochała różowy. Z resztą nadal marzy i kocha. : ) Schematu, jak napisałaś nie ma!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top