Kiedy ostatni raz czułaś, że żyjesz? Ale tak naprawdę czułaś, że żyjesz z tą właśnie myślą nie tylko z tyłu głowy, ale prawie że na ustach. Bo ja kilka dni temu biegnąc w rzęsistym deszczu. Jak Indianin z Apocalypto uciekający przed jaguarem, chociaż nie było tam żadnego jaguara, nawet komarów nie było, bo deszcz. Ale tak naprawdę nie muszę biegać, by to poczuć i nie potrzebuję deszczu. Potrzebuję tylko mojego ciała.

Poród. Wtedy czułam, że żyję i to jak cholera. Ale to nie był moment, w którym przychodzą takie refleksje. Wtedy jest ból i robota do odwalenia. Nie ma jednak chyba drugiej takiej chwili, w której czułabym to mocniej. To przedziwne, pierwotne uczucie mocy. Uczucie bycia częścią natury. Bycia w swoim ciele i swoim ciałem.

Jest taki mit, według którego kobieta jest związana mocniej z naturą. Kobieta jest naturą. Człowiek bał się natury, jej nieprzewidywalności i nieokiełznania. Kobieta, będąc tak bardzo swoim ciałem, dla mężczyzny była z naturą tożsama. Stąd kult pierwotnych, potężnych bogiń. Potem człowiek podporządkował sobie przyrodę i mężczyzna przestał się bać i natury i kobiety. Poniekąd przestał. Wtedy też wszystko popsuło się w równości stosunków damsko-męskich, jeśli przyjmiemy, że ta kiedykolwiek istniała. Ale kobieta w dalszym ciągu była swoim ciałem. To nasze przekleństwo.

Ale tylko w tym ciele, tylko blisko natury, czuję że żyję. Mam to specyficzne uczucie mocy. Nawet jeżeli czasem oznacza ból. Lubię moje miesiączki. Są cyklem, kręgiem życia, są oczyszczeniem. Są upierdliwe, ale myślę o nich, jak o czystej naturze. Wtedy czuję, że żyję.

Biegnę więc w deszczu, jak Indianin z Apocalypto. Jestem mokra od stóp do głów, tak bardzo mokra, że aż marzną mi ręce. Dookoła mam tylko las. Mogłabym zamieszkać w lesie, gdyby nie to, że tak mocno kocham miasto. Lubię wracać piechotą do domu, pijana nocą, pijana dosłownie i mniej dosłownie upojona nocną porą. Nocą letnią, która rządzi się swoimi prawami. Wtedy też czuję, że żyję. Inaczej, ale wciąż całym swoim ciałem.

2 thoughts on “Kiedy czujesz, że żyjesz

    1. Też uwielbiam wczesne pobudki. Kiedyś tego nienawidziłam, potrafiłam spać do 10, ale z wiekiem przestawił mi się zegar biologiczny 🙂 Chociaż są chwile, gdy dałabym się pokroić za kazdą dodatkową minutę snu. Ostatnio na przykład gdy moja córka budzi się o 5.30 i postanawia do nas nawijać w swoim niezrozumiałym języku i dodatkowo kopać nas, bo to jest takie fajne, że odkryła że nogi mogą służyć do kopania 🙂
      A jakie fajne jest zwiedzanie miast w letnie poranki, gdy nie ma na nich jeszcze żywego ducha, a jest już wystarczająco ciepło i jasno na szwendanie. Most Karola w Pradze o 6 rano, cały dla nas (bo później to już tylko cały dla mas) – wtedy to dopiero czułam, że żyję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top