Powiadają, że cywilizacja chyli się ku upadkowi. Przyczyn tego rychłego upadku jest wiele. Wśród nich, gdzieś za facetami w rajtuzach i zmierzchem dobrego gustu muzycznego, znajduje się regres komunikacyjny. Odejście od niewątpliwego postępu cywilizacyjnego, jakim jest wynalazek nowoczesnego pisma i powrót do komunikacji obrazkowej. Już nie runy, nie hieroglify, lecz rysunek naskalny. Tak, moi drodzy, moje drogie. Żyjemy w epoce elektronicznego pisma jaskiniowego. Tak przynajmniej musi wydawać się przeciwnikom emotikony i emoji.
Dzień, w którym facebook dodał do lajków serca, wkurwy, śmiech i łzy, był jednym z lepszych dni w internecie. Odtąd mogliśmy już bez obaw wyrażać zainteresowanie każdym znaczącym coś dla nas postem, bez obaw o zgrzyt poznawczy, który wywoływała informacja o tym, że lubimy czyjś zgon. Odtąd możemy się po prostu zasmucić wirtualną łzą. Współczesna wersja wirtualnej świeczki [*] z początku wieku. Wpisujcie miasta.
Prawdopodobnie można by przy pomocy emoji napisać całe zdanie. Opisać całe życie. Co prawda, składałoby się teoretycznie z samych rzeczowników, ale od czego jest wyobraźnia. Nie robimy tak, bo jest jeszcze coś takiego, jak interpretacja. A z tą bywa różnie, nawet w pisanym dużą literą tekście. Lecz nie po to jest nam pismo obrazkowe, żeby tworzyć zdania. Tu mówimy do siebie czystymi pojęciami.
Nawet nie wiecie, ile w moim internetowym życiu znaczą te obrazki. Chociaż bywa to love-hate relationship. Były czasy, gdy planowałam seks z pomocą ikony <sex> na gadu-gadu. Ale też, jak wielu, przechodziłam etap zwątpienia, martwiąc się, że my się już nie rozumiemy bez smiley face. Nie rozumiemy się i z nią, więc co za różnica.
Zaiste długą przeszliśmy drogę od emotikon ukrytych w kodzie gadu-gadu do naszej, jakże obfitej emoji-współczesności. Wciąż jednak ten język emocji i obiektów wydaje mi się ubogi. Mogę nim wyrazić co najwyżej prawie wszystko.
Jednak kiedy co rano scrolluję fejsa – taka współczesna wersja porannej prasówki – czegoś mi brak. Kiedy komentuję rzeczywistość w dysputach na messengerze, czegoś mi brak. Bo wiecie, gdy tak czytam codziennie dostarczane mi wiadomości, nie lubię ich wcale, nie kocham, nie smucą mnie, nie śmieszą, ani nie wywołują efektu Wrrr. Najczęściej mam ochotę walić się z liścia w łeb, albo nawet tym łbem walić w ścianę.
Gdzie jesteś emotikono facepalmu?
Gdzie jesteś obrazku walenia głową w mur?
Świat was potrzebuje. To wy potraficie go najlepiej opisać.
To jest godny pomysł, korzystałabym. Chociaż tak naprawdę korzystam bardzo mało. I nie znoszę ludzi, którzy zamiast odpowiedzieć wysyłają uśmieszek. Jestem gadatliwa, oczekuję na interakcję, a ktoś mnie zbywa jakimś wyszczerzem psychopaty. No dzięki…
Na Skype była taka emotikonka 😀 Też mi jej czasem brakuje. Jeszcze pamiętam taki myk, że robiło się smutną buźkę i palmę, rebus dla tęskniących za facepalmem 😀
no właśnie ja skype’a ostatni raz używałam w jakimś 2011 roku i już nawet nie pamiętam, że tam były jakieś emoty 🙂
mi za to najbardziej brakuje emotki przytulenia. takiego prawdziwego, czułego, nie zarezerwowanego tylko dla par, ale potrzebnego wszystkim. zdecydowanie. chcę przytulić świat!
Było w starym, dobrym GG. Tam chyba wszystko było 🙂
https://uploads.disquscdn.com/images/dea6d88cf9819545415c9a9108ea374538000b1d2c501708d0bb2e28788b82ec.gif
ja pamiętam ze skypa walenie głową w mur. często się używało!
Na szczęście są jeszcze naklejki (na Facebooku i Messengerze), one wyrażają jeszcze więcej emocji, niż emotki.