O czym myślę, patrząc na listopad przez okno tramwaju. O Polsce no i w ogóle. Nawet bardziej w ogóle. Listopad jest naprawdę nieznośny w tym roku. A może to po prostu ten rok?

*

Żaden utwór literacki nie oddaje lepiej prawdy o Polakach niż „Moralność Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Wielu twórców, od Wyspiańskiego po Wajdę, próbowało zrozumieć i opisać ten kraj, ale nikt nie wycisnął tak gęstego i prawdziwego ekstraktu jak Gabriela. Gorzki to ekstrakt i wciąż nie potrafimy przyjąć go do końca na klatę. Tymczasem dulszczyzna w narodzie ma się dobrze. Więcej, ma się coraz lepiej i nawet gdy się mocno jej wypieramy, to jej odrobina żyje w każdym i każdej z nas. Wysysamy ją z mlekiem naszych matek.

*

Zastanawiam się, na której stronie podręcznika historii znajduje się rok 2016. Czy to wciąż jeszcze przyczyny, czy już skutki. O wiele mniej strasznie jest mieć nadzieję, że to już ta druga.

*

Zdominowanie postaw społecznych przez konserwatyzm to nigdy nie jest nic dobrego. Jasne, najbardziej lubimy te piosenki, które znamy, ale one tylko na pozór są bezpieczne. Zresztą, weźmy samą nazwę. Już ona sama wskazuje, że nie mamy do czynienia z czymś do końca zdrowym. Nie bez przyczyny słowo konserwatyzm brzmi podobnie do słowa konserwa. Taka konserwa turystyczna, niby całkiem niezgorzej smakuje, ale to po prostu nieświeże mięso, sztucznie utrzymywane w stanie zdatnym do spożycia przy pomocy tony chemii i spożywana w namiarze niechybnie powoduje raka.

*

Paradoksalnie, tym czego najbardziej brakuje ludziom w klimacie umiarkowanym, jest umiarkowanie.

*

Dorastałam w czasach nadziei. Doczekałam czasów beznadziei. To chyba świadczy o tym, że nadzieja, którą karmiono mnie w moich młodych latach, była zwyczajnie fałszywa. Jak Matrix, albo dobre narkotyki. New hope. No hope.

*

5 thoughts on “5 myśli na 11 listopada

  1. Nie demonizowałabym aż tak bardzo konserwatyzmu. Mimo wszystko tradycja to ważna rzecz, która daje społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa. Określa, kim byliśmy, kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy. Poza tym wszystko ma swoją przyczynę. Obyczajowy konserwatyzm stanowi poniekąd odpowiedź na modny ostatnimi laty totalny obyczajowy liberalizm, wręcz hedonizm. Mimo wszystko ludzie potrzebują ładu , porządku, wyznaczenia, że to jest nasze, to jest dobre. Czują się wtedy bezpiecznie. Zatem nie odsądzałabym konserwatystów od czci i wiary, skądś ten konserwatyzm się wziął.

    1. Tradycja tradycją, niektóre nawet lubię, ale nie lubię, gdy ludzie tradycjami, albo nawet zdaniem „tak było kiedyś/zawsze więc to musi być dobre i tak powinno być” zwyczajnie źle patrzą na wszelkie próby emancypacji grup, które w społeczeństwie traktowane są gorzej, a nawet próbują odbierać czy też ograniczać prawa już przez te grupy wywalczone. W takim sensie konserwatyzm to wstecznictwo. Dla mnie konserwatyzm bierze się po prostu ze strachu, może też czasami wygody, czy też po prostu nieznajomości niczego innego. Poniekąd to rozumiem, ale w momencie, gdy takie konserwatywne spojrzenie na świat wiąże się z próbami ograniczenia wolności innych ludzi moje zrozumienie się kończy. Bo rozumiem, że można żyć według tradycyjnych zasad i spoko, niech sobie ludzie żyją jak chcą, ale kiedy ten tradycyjny styl narzucają innym (także swoim dzieciom, które te zasady odrzucają), to już nie jest w porządku.
      I boję się tego, co się dzieje u takich konserwatywnych osób, które źle patrzą na inność, za zamkniętymi drzwiami. Bo trochę znam z życia przykładów tradycyjnych rodzin, z surowymi zasadami i kościołem co niedziela, gdzie pasy hulały po tyłkach, kontrolowało się dzieciaki czy nie prowadzą się zbyt liberalnie i do dziś między rodzicami a dorosłymi już dziećmi istnieją zadry i niezagojone rany, o których nie potrafi się rozmawiać.

  2. Im częściej czytam wiadomości, tym bardziej mam wrażenie, że ktoś popełnił błąd. Zamiast co roku puszczać „Kevin sam w domu / Nowym Jorku”, należałoby jako lekturą obowiązkową raczyć widzów filmami: „The Wall”, „Kabaret” i „V jak Vendetta”. Wszystkie trzy pokazywałyby do czego nie należy dopuścić.

  3. Próbowałam ostatnio wytłumaczyć koleżance, która jest Niemką, znaczenie pojęcia „cebulak”. Rozmawiamy po angielsku, dla utrudnienia. Chyba mi nie wyszło, a o ileż łatwiej byłoby jej przeczytać choćby Zapolską…

    Konserwy się pasteryzuje, jak dżemy, dlatego są dłużej świeże 🙂 Może bardziej trafiona byłaby analogia z konserwantami?

    Mam nadzieję, że za 20 lat dzieci będą się o obecnej sytuacji uczyć jako o czymś przejściowym, co szybko minęło. Jak grypa. Albo święta. Czego wszystkim życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top