Franka wstydziła się za miliony, oglądając Szansę na Sukces, ale jeszcze bardziej wstydziła się swojego wieku. Gdy więc Magdalena, siedząc na tym niemieckim drzewie wiśniowym, z wiadrem przytroczonym do biodra najładniejszym paskiem w garderobie, wyjawiła wszystkim tym ludziom, którzy nie powinni mieć dla żadnej z nich najmniejszego znaczenia, fakt, że Franka jest starsza od reszty o dwa lata, to musiało się skończyć pójściem na noże.
A potem musiały jeszcze wrócić razem do domu. A wcześniej już nie było dobrze, bo był jakiś koleś niezgody i inne niesnaski. Ale najgorsze to było na tym drzewie. Wracały więc niemal nie odzywając się do siebie, a wracały autostopem, więc trzeba było coś mówić, bo kierowca chciał gadać, chociaż Niemiec.
I pytał: co studiujecie dziewczyny?
I Franka odpowiadała: Bio-lodżi
I on nie rozumiał nic a nic.
Więc Magdalena z pewną wyższością i satysfakcją wtrąciła: Bo ty źle akcentujesz. Mówi się Bio-lo-dżi!
A on wciąż nic.
Więc Franka przypomniała sobie niemiecki: Biologi.
I zrozumiał wtedy.
I droga zrobiła się jeszcze bardziej nieznośna. Bo Franka wciąż miała dwadzieścia cztery lata, a Magdalena też nie umiała Bajolodżi wymawiać.
Ale przynajmniej kierowca się nie masturbował. Bo jak kiedyś Franka sama jechała autostopem z Wrocławia, to trafiła na takiego co się nie krępował i walił konia przy niej nie spuszczając wzroku z drogi, a może z lusterka. Ona na na tylnym siedzeniu, na szczęście. Kto inny może wpadłby w panikę, zaczął krzyczeć. Ale Franka takich rzeczy nie robi. Franka mówi po prostu, żeby ją wysadził i on ją wysadza. Franka ma w życiu farta, bo rozumu to jeszcze nie ma, jak my wszystkie.
Albo innym razem wracamy wszystkie z Woodstocku, na którym spędzamy jeden dzień i mamy już dość, bo okazuje się, że jesteśmy na niego za stare. Mamy 21 lat (znaczy Franka więcej, bo już wiecie przecież, że zamaruderowała na studiach i jest od nas dwa lata starsza). I wracamy na raty i w mniejszych grupach, bo kto weźmie na stopa cztery osoby. Więc ja z Magdą, a Franka z Jackiem. I my się nie śpieszymy wcale. Nie znamy terenu, ale mamy mapę rozrysowaną przez Frankę i nawet transparenty z nazwami miejscowości nam zrobiła. Jedziemy na pace, jedziemy na przyczepie z bramkami na boisko, jedziemy z panem, który częstuje nas cukierkami, a czasem wcale nie jedziemy, bo mamy przerwę i pijemy piwo na poboczu. Dziurawy asfalt, szpaler drzew, zapach wyciekłej benzyny, zapach niekończącego się lasu. Moje stopy całe w plastrach, bo chodziłam w Franki sandałach. Droga jest wszystkim, co mamy. Jest naszą beztroską.
I inne dziewczęta to taki mój cykl specjalny. Serial, felieton, jak chcecie. Dialogi fikcyjne, a czasem spisane ze słuchu. Wszelkie podobieństwo postaci i zdarzeń jest całkowicie zamierzone. Wpada tu raz w miesiącu.
Ja jestem trochę jak ta Franka co się swojego wieku wstydziła. Kilka złych życiowych wyborów i depresja sprawiły że rzuciłam pierwsze studia i obecnie na roku jestem najstarsza. Trochę mnie to uwierało. Dziś, w połowie trzeciego roku, już znacznie mniej. Ja zawsze miałam jakiś problem ze swoim wiekiem, nawet gdy miałam lat 10. Wtedy czułam się za stara względem rówieśników. Mój wiek pozwoliłby mi już nawet na skończenie magisterki, a ja dopiero licencjat piszę. No cóż, tak się potoczyło 🙂
Myślę, że winne kompleksom związanym z wiekiem są też te chore wmagania, wyobrażenia, którym próbujemy sprostać: trzeba skończyć studia w terminie, znaleźć „prawdziwą” pracę zanim się skończy 25 lat, wyjść za mąż przed trzydziestką i najlepiej przed trzydziestką wyrobić się z dzieckiem (ale nie za wcześnie, bo będą mówić, że za młoda), awansować na kierownicze stanowisko do czterdziestki, bo jak nie to przegrało się życie. Tyle bullshitów. Kiedyś bardzo się tym przejmowałam, dopiero po 30. mi przeszło 🙂 Życie toczy się różnymi tempem i nie ma jednego słusznego, nie ma co się na to nabierać, bo się tylko człowiek frustruje niepotrzebnie.
To są gdzieś jakieś kierunki studiów, na których większością są ludzie z tego rocznika co trzeba? Zaczęłam studia gdy wszyscy rzucili się brać drugie kierunki póki były darmowe, więc większość mojego roku stanowili ludzie starsi o rok, dwa, cztery lata, którzy gdzieś tam już coś zaczęli, przerwali lub ciągną 4 kierunki naraz. Żyłam w przekonaniu, że to standard.
A tak na pocieszenie: moja przyjaciółka poznana w pierwszym roku studiów jest ode mnie starsza o 4 lata – pierwsze studia rzuciła, z drugich zrobiła licencjat po czym zaczęła kolejne licencjackie, gdy teraz dotarła do magisterskich jej młodszy od niej o rok były zrobił doktorat. Tadaaam!
są 🙂 kulturoznawstwo międzynarodowe na UJ na przykład 😉 chociaż w pierwszym semestrze było trochę starszych ode mnie, potem ludzie zaczęli się wykruszać. I tak się złożyło że na 20 osób na roku chyba 14 to rocznik „ten właściwy”. Trochę jest rok starszych, i ja i jeszcze jedna koleżanka młodsza ode mnie o rok. Ale to raczej jest ewenement, na moim pierwszym rzuconym kierunku z właściwego rocznika chyba było 5 osób. Szczerze mówiąc, gdybym teraz, z tą wiedzą, miała wybierać życie po maturze to nie poszłabym na studia od razu :p Poszłam na studia bo nie znałam innej drogi. I zawsze gdy ktoś młodszy mi mówi, że nie wie gdzie chce studiować mówię o sobie, że gdybym wybierała po raz drugi to zrobiłabym sobie rok przerwy albo nawet i dwa. Studia nie uciekną.