Taka sytuacja. Jadę autobusem. Ze mną wycieczka. Przede mną dwóch januszy agrobiznesu opowiada kawały. Sprośne, chamskie, rasistowskie i seksistowskie. Nie jestem w stanie ich powtórzyć, na szczęście. Raz, że nie mam pamięci do dowcipów. Dwa, że nawet jakbym zapamiętała, nie zrobiłabym wam tego. Kawały tak obrzydliwe, że mam ochotę wylać na tych kolesi wiadro wymiocin (a ja się naprawdę rzadko czymś bulwersuję!). I myślę sobie, że większość wycieczki siedząca w zasięgu ich donośnych, rżących głosów, czuje to samo. Tymczasem janusze znajdują poklask publiczności, a najgłośniej klaszczą i zanoszą się śmiechem siedzące obok nich grażynki.

Nikt, nawet najgorszy rasista, nie opowiada rasistowskich żartów w obecności osób o innym kolorze skóry, więc dlaczego nikt nie ma problemu, by sypać seksistowskimi tekstami przy kobietach? Bo może. Bo to przecież nic takiego.

Wiesz, dlaczego faceci wciąż bez żenady opowiadają te wszystkie seksistowskie dowcipy? Bo kobiety nadal się z nich śmieją. Tak, kobiety właśnie. Myślą, że należy się śmiać, lub przynajmniej udawać, że nas to bawi. Albo chociaż głośno nie wyrażać sprzeciwu.

Dlaczego? Bo nie chcą wyjść na sztywniary bez dystansu do siebie, a już na pewno nie na wojujące feministki. Bo chcą uchodzić za równe babki, a równe babki przecież żłopią piwo z kolesiami i śmieją się z ich dowcipów, nawet tych najbardziej hardkorowych. Tylko czy równa babka powinna śmiać się z przedmiotowego traktowania kobiet? Czy powinna śmiać się z czegoś, co przecież jej uwłacza i ją obraża? Nie sądzę. Nie, to nie jest kwestia dystansu i umiejętności śmiania się z samej siebie.

Tak naprawdę przecież te żarty, często obrzydliwe, to nic innego jak napaść słowna. Taki gwałt przez uszy. Mężczyźni czują się usprawiedliwieni, kiedy kobiety śmieją się z tego rodzaju dowcipów. Bo czy ten śmiech nie oznacza w końcu, że w ich opowiadaniu nie ma nic złego?

A teraz wstaw swoje imię w miejsce bohaterki usłyszanego właśnie żartu. Czy nadal jest ci do śmiechu?

Zastanawiam się czasem, skąd się biorą kobiety, które nienawidzą innych kobiet. Czasem wydaje mi się, że wiem. Tak, chyba wiem. I zastanawiam się, czy nienawidzą tak naprawdę, czy tylko udają, bo tak jest bardziej cool. Bo wiecie, to czasem jest cool. Kiedy jako nastolatka deklarujesz, że dziewczyny cię nudzą i są głupie i od teraz będziesz przyjaźnić tylko z chłopakami. Kiedy wierzysz w to, że kobiece jest miękkie i słabe, więc należy z tym walczyć. Kiedy wierzysz, że słabe równa się złe. Gdy wpadasz w pułapkę schematów, w których pozytywne jest tylko to, co męskie. Że jak baba to tylko z jajami, że jak załatwiać sprawy to po męsku i inne idiomy. Język sprzyja takiemu postrzeganiu rzeczywistości, w języku „kobiece” nie oznacza nic atrakcyjnego. To wszystko jest zakorzenione głębiej niż nam się zdaje. To pułapki, w które wpadałam nie raz i nie dwa. I pewnie wpadała w nie większość z nas. Czasem dopiero po latach dochodzisz do tego, jakie to wszystko głupie. Czasem nie dochodzisz do tego nigdy.


 

Listopad na Rzeczovniku sponsorują dziewczyny. Z właściwym dystansem do siebie. Z szacunkiem. Z miłością. Z szaleństwem. Girl power, feminizm (nie dajcie sobie wmówić, że brzydkie słowo!), siostrzeństwo (I dżęder, wiadomo). Dziewczyny, bądźcie dla siebie dobre na jesień i w ogóle. Dużo dobra.

20 thoughts on “Kobiety, które nienawidzą kobiet

  1. Niestety problem braku solidarności wśród kobiet ,jest zjawiskiem bardzo powszechnym,o czym sama się nie dawno przekonałam.
    Udostępniłam koleżance filmik o przemocy domowej. Myślałam ,że jest osobą otwartą ,z którą można porozmawiać na każdy temat . Niestety bardzo się pomyliłam .
    Zostałam zbeształa ,że jestem głupia ,a te maltretowane kobiety same są sobie winne. İ zaczęła pisać ,że jej mąż jest cudownym mężczyzną i nigdy nawet na nią nie krzyknął .
    Powiedziałam ,że ja przesłałam ten filmik w ramach poszerzania świadomości społecznej ,żeby reagować przeciwko przemocy.
    To odpisała mi ,że ja tym filmikiem obraziłam jej ojca ,męża i brata .
    Byłam zdziwiona ,bo nie przyszło mi nawet do głowy ,żeby atakować kogokolwiek z jej rodziny. Tym bardziej ,że nigdy nie widziałam tych ludzi. Zaczęła krzyczeć ,że ona jest szczęśliwą mężatką i że ten problem jej nie dotyczy .
    Stwierdziłam „To super ,że jesteś szczęśliwa .Ale to nie jest wina tych kobiet,że cierpią „.
    Chciałam jeszcze coś napisać ale już nie mogłam,bo ta koleżanka usunęła mnie z Facebooka i zablokowała .
    Aż strach pomyśleć ,że tak zachowuje się kobieta ,która jest matką dwóch dziewczynek. Gdy one dorosną i nie będą szczęśliwe w związku,to pewnie usłyszą od matki ,że to” ich wina” .
    Naprawdę świat byłby dużo lepszym miejscem ,gdyby kobiety się wspierały zamiast ze sobą rywalizować .

  2. Zgodzę się w całej rozciągłości.
    Pominę już kwestię kawałów,bo tutaj święta nie jestem, czasem zdarza mi się pośmiać z takowych, aczkolwiek niesamowicie irytują mnie laski, które są takie oh, lepsze, są ponad tymi głupimi babami, bo zadają się tylko z facetami „….dlatego wolę towarzystwo chłopaków”. Z moich doświadczeń wynika, że takie kobiety paradoksalnie nie są zbytnio lubiane przez mężczyzn, którzy albo traktują je jak worki na spermę, albo z litości się już z nimi zadają,bo przykro tak komuś wywalić wprost, że jest zdesperowaną idiotką. Bo właśnie takie są te laski. Zdesperowane. Nie mają koleżanek (albo mają ich mało) i często na siłę wręcz wchodzą w męskie towarzystwo. Czasem jak są młode, w gimnazjum i liceum (swoją drogą, jak można woleć towarzystwo chłopców w gimnazjum, skoro lwia część z nich na tym etapie jest niedorozwinięta emocjonalnie, niedojrzała i mentalnie osiąga poziom 10 latka?) to strojem upodabniają się do facetów. U nas w mieście są to te wszystkie skejciary. W fullcapach, z piwskiem w ręku i ewentualnie jakimś gadżetem sportowym, jak deska czy bmx, na którym i tak nie potrafią jeździć. Same zachowują się jak przedstawicielki własnej płci, którą gardzą, bo w końcu też do niej należą. Tyle, że no właśnie… One nie są dwulicowe, nie obgadują, nie plotkują i nie są takie o jesoo puste i wymalowane. Ale co z tego, skoro tak samo zaborcze, tak samo kontrolujące, tak samo delikatne, też posiadają kobiece cechy, wady jak i zalety, do których nie chcą się przyznać, żałosne.

    1. Wiesz, myslę że te dziewczyny nie są żałosne tylko po prostu zagubione w tych wszystkich często sprzecznych komunikatach i oczekiwaniach, ktore społeczeństwo ma wobec młodych kobiet, w których nie potrafią sie odnaleźć. Po prostu łatwiej uciec jest im w męski świat, to jedna z form buntu. Wiele z tego na szczęście wyrasta. Problem jest z tymi, które nie. I to nie dlatego, że zachowują się na przykład jak faceci, bo to nie zawsze tak wygląda. Zresztą podziały na zachowania męskie i kobiece są głupie i nietrwałe. Problem leży w pogardzie, które niektóre kobiety mają dla własnej płci. Wydaje mi się, że często jej powód leży po prostu w wychowaniu w domach, w ktorych przekazywano, może nawet nieświadomie, dziewczynkom komunikat, że kobieta to jest ktoś mniej ważny. Niestey to wciąż jeszcze się dzieje.
      Co do skejciar, niech każda dziewczyna ubiera się i robi to, co jej się podoba. Jedna woli szpilki i bmw, inna woli trampki i bmx 🙂 wszystko jest spoko, póki jest prawdziwe, wypływa z naszych gustów i potrzeb, a nie jest po prostu pozą. Nie da się zresztą długo tak pozować.

  3. Albo można po prostu nie lubić kobiecego towarzystwa, ponieważ większość ze znanych Ci kobiet to dwulicowe, obgadujące, fałszywe i ograniczone osoby. I nie mówię że wszystkie. Bo wśród znajomych mam kilka kobiet naprawdę mądrych, na poziomie, z którymi można porozmawiać po ludzku, które nie zajmują sobie głowy omawianiem pikantnych szczegółów z życia znajomych. Z którymi jak siądziesz przy kawie, to wiesz, że niczyje uczucia nie zostaną obrażone, że podyskutujesz na różne tematy bez zagrożenia, że zacznie się wojna pt: „Moje jest mojsze”. Tu każda będzie szanować zdanie drugiej, mimo, że się z nim nie zgadza. Ale na kilkaset kobiet mi znanych – znam kilka, które można spokojnie nazwać fajnymi kobietami. Bo na przykład w pracy mam 30 kobiet, które obserwują każdy krok innych, omawiają go jeśli znajdą w sobie taką potrzebę, wyśmieją, a gdy nawiąże się dyskusja to najchętniej by się pozabijały o to która z nich ma rację. A ja mam ochotę wyjść z pracy w samym środku dnia. Dlatego od małego większość moich znajomych to faceci. Ale faceci też na poziomie. Bo buraków o których mowa w artykule można spotkać wszędzie. A nie każdy mężczyzna przecież taki jest. Co prowadzi mnie do wniosku, że troszkę zgeneralizowane zostały pewne pojęcia w artykule. Czy jeśli nie bawią mnie sprośne i seksistowskie żarty tzw. przez Panią „januszy agrobiznesu”, jeśli uważam ich za buraków bez kultury i brzydzą mnie na tyle, że nawet patrzeć na nich nie mogę, to czy od razu musi to oznaczać, że jestem feministką, pochwalam wszystko co z kobiecym światem związane? Nie musi. Bo 80% moich bliskich znajomych to mężczyźni. Tylko mężczyźni, którzy coś sobą reprezentują, mają za dużo kultury, żeby sypać takimi „żartami”, a do kobiet podchodzą z szacunkiem. A pozostałe 20% znajomych to jak już wspomniałam kobiety, które również podchodzą do innych z szacunkiem. A nie każda kobieta umie…

  4. A teraz wyobraź sobie, że masz na imię Grażyna. Czy nadal jest ci do śmiechu? Jeśli Pani chce walczyć ze stereotypami, to proszę zacząć od siebie i nie propagować tych nowych, pejoratywnych i stereotypowych znaczeń nadanych imionom Grażyna i Janusz – ludzie którzy mają tak na imie jest zupełnie nie do śmiechu jak to czytają, tak ja Pani jest nie do śmiechu słuchać szowinistycznych dowcipów. Trochę empatii. Pozdrawiam.

  5. „w języku „kobiece” nie oznacza nic atrakcyjnego” – o’rly? powiedzieć kobiecie, że wygląda kobieco to akurat komplement. a powiedzieć „babochłop” to już nie bardzo 🙂

    1. Zgoda! Ale już na przykład powiedzieć: „zachowujesz się jak baba”, „nie bądź babą”, „całkiem nieźle, jak na dziewczynę”, czy nawet całkiem wulgarnie „ocipiałeś” (używane również w zaskakującej formie „ocipiałaś”) to obelga.

        1. No tak, ale pamiętajmy, że wyjątki potwierdzają regułę 🙂 Swoją drogą, to chyba słowo, które wymyślono, bo ktoś się wkońcu zorientował, że to pierwsze słowo w ustach kobiety jest trochę nielogiczne.

  6. To jest coś, co mnie niezmiernie denerwuje. Po prostu nie potrafię śmiać się z takich żartów, a z drugiej strony – nie wiem dlaczego mam wpojone, że jeśli nie reaguje pozytywnie to nie tylko jestem sztywniarą, ale gorzej – niemiłą sztywniarą. W efekcie reaguję nerwowym uśmiechem, kiedy tylko w towarzystwie pada „Opowiem wam kawał”.

  7. A ja tak myślę, że większość z nich się po prostu boi. Zostały zastraszone i tak im zostało. Nie potrafię myśleć o nich inaczej, niż jak o kolejnych ofiarach partiarchatu… Bo jeśli to gwałt przez uszy – to przecież gdyby się obroniły, to by do niego nie doszło – znasz skądś takie odzywki?
    Zgadzam się z Tobą, trzeba reagować. Też mnie wkurzają kobiety, które podkreślają, jak bardzo nie są feministkami… ale nie uważam, że są kobietami, które nienawidzą kobiet. Może po prostu mają siły mniej. Może mają więcej do stracenia. Ja je będę obejmować swoją uwagą i słuchać co mają mi do powiedzenia – bo kiedy poczują się bezpiecznie to przyjdą i też powiedzą „stop”. Kiedy poczują się bezpiecznie.

    1. To oczywiście nie jest tak, że nienawidzą. Bardziej sprawiają wrażenie jakby nienawidziły. Takich nienawidzących naprawdę może i kilka się znajdzie, ale nienawiść do własnej płci to nie jest coś, co naturalnie występuje w przyrodzie. Niechęć, już częściej. Zgadzam się z Tobą, że to ofiary patriarchatu.

  8. Dokładnie. Widzisz, ja np. miałam znajomego, który często w mojej obecności żartował dość dwuznacznie i naprawdę byłam przekonana, że mi to nie przeszkadza, że jest OK. Do czasu. Z różnych powodów nasza znajomość się skończyła. Trochę też zaczęłam spędzać czas z innymi ludźmi. I doceniłam, jak mi dobrze, kiedy facet, który jest dla mnie po prostu kolegą, znajomym, znamy się od paru miesięcy, a nieważne o czym rozmawiamy czy co razem robimy, czuję się szanowana dokładnie taka jestem. Nie pozwoliłby sobie przy mnie na takie żarty, choć żartujemy i wygłupiamy się nieraz, ale NIE TAK. Gwałt przez uszy… też tak myślę.
    Więc myślę, że czasem nie tak trudno samą siebie przekonać, że jest mi ok, że pasują mi takie żarty, albo chociaż nie przeszkadzają. Za to jak nieswojo, kiedy człowiek zda sobie jasno sprawę na co dawał przyzwolenie…

  9. Szkoda, że takie feministyczne ( a raczej pseudo feministyczne bo ja sama mam się za feministkę i nie nienawidzę innych kobiet tylko dlatego, że są INNE, do diaska) kobiety z jajem często podchodzą do tych bardziej kobiecych i pozornie miękkich jak do zła wcielonego. Tamta za ładna (w domyśle: głupia i pusta), dba o siebie więc pewnie nie jest za równouprawnieniem. Za mało butna, gówniana z niej by była aktywistka/ bojowniczka/whatever. Szkoda, że tak bardzo skupiamy się na 'wadach’ innych, a dopiero potem na swoich własnych.

    1. Może też za bardzo ulegamy stereotypom, chociaż twierdzimy, ze nie. To się tak utarło w naszej kulturze, że męskie jest „lepsze”. Stąd na przykład taki pozytywny wydźwięk wyrażenia „baba z jajami”, czyli męska kobieta, zachowuje się jak facet, więc jest cool, jest warta więcej od kobiet „bez jaj”. a „facet bez ja” to juz w ogóle – jest gorszy, nie ma męskiego atrybutu, jest jak kobieta, ergo kobieta jest czymś gorszym. Mój mąż twierdzi, że ja strasznie nainterpretuję różne takie rzeczy, różne słowa, a mnie te moje analizy czasami aż przerażają. Te stereoptypy siedzą w nas aż tak głęboko, są elementem naszej codziennej mowy, że przyjmujemy za naturalne, że jesteśmy mniej ważną płcią (nawet jeśli tego nie mówimy, nie myslimy, to to przekonanie wychodzi w tym, że tak często kobiety sa dużo mniej pewne siebie niż mężczyźni).

  10. No jasne, że tak! Otrzymywanie szacunku od innych, zaczyna się od posiadania tego szacunku do siebie. Inaczej no way – nikt bie będzie się silił, by zmienić dany stan rzeczy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top