Doprawdy jestem w szoku, że okładka Dużego Formatu, na której widnieje dziewczyna w koszulce z faszystowską falangą, nie wywołała co najmniej takiego oburzenia jak niedawna okładka Wysokich Obcasów z dziewczynami w koszulkach z napisem “Aborcja jest ok”. A przecież aborcja, w przeciwieństwie do nacjonalizmów, nie prowadzi do wojen.

Reportaż o młodych nacjonalistkach jest chwalony za bezstronność i rzetelność. Ale to nie jest wcale rzetelna dziennikarska robota. To laurka wystawiona środowiskom, którym laurki bynajmniej się nie zależą. Co więcej, autorka artykułu chwali się na facebooku listem od trzech działaczek KOD-u, które chciałyby nawiązać dialog z bohaterkami artykułu, mimo że mają odmienne poglądy. Super, naprawdę gratulacje. Jeśli do tej pory mieliśmy jakieś wątpliwości, czy mamy w Polsce przyzwolenie na szowinizm narodowy, to chyba już ich nie mamy.

Ten artykuł i ta okładka to najzwyklejsza w świecie normalizacja nacjonalizmu i to zaczynając już od tytułu z okładki. „Kobiety w służbie narodu” – jakby chodziło o żołnierki na misji. A nawet coś więcej, to próba jego oswojenia i ocieplenia. Ot, nacjonalizm w stylu pop. Z kobietami w rolach głównych, które w dodatku wydają się mądrze i logicznie mówić. Chociaż wcale tak nie mówią, nie trzeba nawet wczytywać się między wiersze, by zobaczyć w ich wypowiedziach rasizm, ksenofobię i zwykłą nienawiść. Mi wystarczą już dwa zdania, z których w jednym pada “nie jestem rasistką”, a drugie zaczyna się od “ale”. No i jeszcze klasyczne narzekanie na dyktaturę tolerancji i to, że ich własne poglądy są nietolerowane. A jest tego o wiele więcej i wszystko to w otoczce takiej, jakby chodziło o dziewczyny, które po szkole spotykają się, żeby pojeździć na rolkach. Nacjonalizm, zajawka jak każda inna.

Reportaż o nacjonalistkach w Dużym Formacie napisany jest tak, byśmy chcieli i chciały te dziewczyny polubić, a nawet zrozumieć. Są przedstawione w sposób bardzo sympatyczny i nie wątpię, że prywatnie to mogą być miłe dziewczyny, ale ich poglądy i organizacje, do których należą lub z których się wywodzą nie są miłe i tu jest pies pogrzebany. Bohaterki reportażu pomagają dzieciom i dbają o przyrodę. Co więcej, niektóre z nich uważają się nawet za feministki. Odżegnują się od heilujących nazioli, którzy urządzają urodziny Hitlera po lasach. Mówią dużo o sprawiedliwości społecznej, przeciwdziałaniu przemocy i pomaganiu innym. Mówią nawet, że stanęłyby w obronie zaatakowanego Ukraińca albo Marokanki. Jednocześnie to, co mówią jest jawnie ksenofobiczne. Opakowane w ładniejsze słowa niż okrzyki na marszu niepodległości, ale to nic nie zmienia w ostatecznym przekazie.

Nie są przeciwko imigrantom, ale są przeciwko imigracji. To znaczy można wyjechać do innego kraju, gdy chce się realizować siebie, na przykład iść na studia. Ale nie dlatego, że się musi. To ich narracja.

No to teraz zastanówmy się dlaczego są ludzie, którzy swój kraj opuścić muszą. A muszą czasem na przykład dlatego, że jest wojna. Jednym z istotniejszych zjawisk prowadzących do wojen jest, UWAGA!, nacjonalizm. Pierwsza Wojna, Druga Wojna, czy bliższe nam w czasie wojny w byłej Jugosławii czy Rwandzie. Za nimi wszystkimi stały nacjonalizmy i związany z nimi cały bagaż nienawiści. Ale bohaterki reportażu Dużego Formatu nie widzą tych związków, nie widzą błędów swojej pokracznej logiki.

W jednym nacjonalistki z artykułu mają rację. Gdy mówią, że wcale nie zostają nacjonalistkami, by przypodobać się facetom, jak twierdzą niektórzy ludzie. Uważają, że takie domniemanie jest lekceważeniem i ja im wierzę. Nie należy ich lekceważyć. Raz, że nie należy lekceważyć kobiet. Dwa, nie należy lekceważyć ludzi z niebezpiecznymi, nienawistnymi poglądami. Żadnych. Nigdy.

Nie twierdzę, że nie należy pisać o nacjonalistach. Trzeba o nich pisać, trzeba próbować dociec, dlaczego takie poglądy są atrakcyjne dla (młodych) ludzi. A wiecie dlaczego? Żeby próbować temu przeciwdziałać, tak jak się próbuje przeciwdziałać narkomanii. Ale ten artykuł to nie jest pogłębiona próba dotarcia do przyczyn, dlaczego młode kobiety zostają nacjonalistkami. To jest oddanie głosu w mainstreamowych liberalnych mediach ludziom, którzy głoszą jawnie ksenofobiczne i nienawistne poglądy. Nawet jeśli ubierają je w ładniejsze słowa niż zwykłe “wypierdalać” czy “żydzi do gazu”. I nie, nie ma z nimi dialogu, to nie jest po prostu przeciwna strona barykady, z którą się rozmawia. Tu prawda nie leży po środku. Zresztą zazwyczaj prawda tam nie leży.

1 thought on “Co nie jest OK? OK to nie jest nacjonalizm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top