Jedną z największych obsesji współczesnego człowieka jest lęk przed straconym czasem. Czasami łączy się on jeszcze z obsesją produktywności, ale z reguły i bez tego nieźle uprzykrza nam życie.

Kiedy jest się dzieckiem, a czas jest z gumy i ciągnie się jak krówka mordoklejka, nikt z nas nie ma poczucia, że na coś go marnuje. Nie ma czegoś takiego, co uznajemy za totalną stratę czasu, bo zwyczajnie to pojęcie w naszym świecie jeszcze nie funkcjonuje. Funkcjonuje w nim co prawda nuda, ale to zupełnie inna rzecz. W dorosłym życiu będziemy jeszcze za nią tęsknić. Będziemy też żyć w ciągłym poczuciu winy, że tracimy czas.

Oczywiście dużo w tym wpływu neoliberalnej ekonomii, psychologii sukcesu i oczekiwań drobnomieszczańskiego społeczeństwa, ale powiedzmy sobie otwarcie, nasz lęk przed marnowaniem czasu to nie jest wyłącznie wynik działania czynników zewnętrznych. To też część zupełnie wewnętrznego lęku przed śmiercią. Gdzieś tam, bliżej lub dalej, czeka na nas kostucha, więc bardzo chcemy przeżyć nasze życie najlepiej jak się da i nie uronić ani kropli. Najczęściej rozumiemy przez to: nie stracić ani chwili. Pieprzone carpe diem. Tylko co to znaczy „nie stracić”? Nie zmarnować na pierdoły. Dojść gdzieś najszybciej, jak się da, bez przystanków na rzeczy, które nie prowadzą nas do celu. Mieć w ogóle te cele i realizować je w wyznaczonych deadline’ach. Nie rozpraszać się, nie rozmieniać na drobne. Zamiast odpoczywać, regenerować siły.

Tymczasem tak jak wszyscy umrzemy, tak samo wszyscy będziemy tracić czas. Marnować go i rozmieniać na drobne. Nie tak, to inaczej. Valar Morghulis. Taki ludzki dramat.

Jestem mistrzynią świata w traceniu czasu. Nie ma to nic wspólnego z doktoratem z opierdalania się, ani habilitacją z prokrastynacji, chociaż nie ukrywajmy, te również posiadam. Bywa, że tracę czas w sposób aktywny, tracę go całkiem świadomie. Robię rzeczy, z których nie mam i pewnie nie będę miała hajsu. Robię rzeczy, które prawdopodobnie nawet nie staną się moim hobby. Mogłabym rozpaczać nad czasem straconym na kurs dla testerów aplikacji, warsztaty UX, robienia mydła, projektowania fontów, wspinaczki ściankowej, wąchania perfum i mnóstwa innych rzeczy, których już nawet nie pamiętam. Mogłabym żałować zbyt długo utrzymywanych znajomości i zbyt długiego czasu spędzonego w nieodpowiadającej mi pracy. Oraz tego poświęconego na oglądanie głupich seriali. Tylko po co? Pytanie brzmi: co zrobiłabym z czasem, który zmarnowałam? Prawdopodobnie straciłabym go na coś innego. To znaczy i tak bym go straciła.

Doszło do tego, że z tracenia czasu uczyniłam swój styl życia, bo filozofia życiowa to jednak zbyt wielkie słowa. Wiecie, jedni wyznają minimalizm, inni jarają się hygge, a ja sobie wymyśliłam time toulouse. Sztukę tracenia czasu, co by tracić ten czas w miarę przyjemnie. Toulouse bo „no time Toulouse, Toulouse-Lautrec” było w jednym ze skeczy Monty Phytona. Uwielbiam tę grę słów, a Tuluza to fajne miasto. Gdybym miała kiedyś swoją markę, wszystko jedno co by ta nazwa firmowała (pewnie byłby to jakiś rodzaj marnowania czasu), nazwałabym ją tak właśnie. Wykupiłam nawet domenę za całe 12,30 PLN. Tak na wszelki wypadek.

Stracony czas to doświadczenia. To próbowanie, poznawanie siebie. Dowiadywanie się, co lubimy, a czego nie. Zabawa. Czasem wkurw i frustracja. Życie, tak samo dobre i prawdziwe, jak wszystkie te, w naszym mniemaniu, konstruktywne chwile. Oczywiście czas można tracić w lepszy i gorszy sposób. Dla mnie najgorszy z możliwych sposobów to czytanie litanii wkurzających komentarzy na facebooku. Nauczyłam się już, że nie czyta się komentarzy pod artykułami na onecie (itp.), ale z facebookiem wciąż nie potrafię wygrać. Wmawiam sobie, że poznaję prawdę o społeczeństwie, ale tak naprawdę to raczej masochizm. Mogłabym zamiast tego siedzieć na balkonie i patrzeć, jak sąsiedzi z naprzeciwka wyrzucają przez okno meble, a robią to dość regularnie. Ale co zrobić? Wszystko w życiu ma swój czas, marnowanie go na naprawdę złe rzeczy również.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top